Kais Saied, prezydent Tunezji, w niedzielę rozwiązał Najwyższą Radę Sądowniczą. To organ, który od kilku lat dba o niezależność sędziów. Saied stwierdził jednak, że stała się ona przeżytkiem. W ubiegłym roku prezydent zdymisjonował rząd i zawiesił prace parlamentu.
Prezydent Tunezji Kais Saied oświadczył, że nie pozwoli, aby sędziowie uważali się za niezależne państwo, zamiast być organem państwa. Dodał, że sprawę przyszłości Najwyższej Rady Sądowniczej zamierza uregulować tymczasowym dekretem, ale nie ujawnił żadnych szczegółów.
Saied: ich miejsce jest na ławie oskarżonych
Najwyższa Rada Sądownicza jest w Tunezji niezależnym organem konstytucyjnym powołanym w 2016 roku. Do jej kompetencji należy zapewnianie niezawisłości sędziów, dyscyplinowanie ich i przyznawanie im awansów zawodowych.
W ubiegłym miesiącu Saied zlikwidował wszystkie przywileje finansowe członków rady. - W tej radzie stanowiska i nominacje są sprzedawane na podstawie kryterium lojalności. Miejsce ich członków nie jest tam, gdzie obecnie zasiadają, ale na ławie oskarżonych - powiedział prezydent.
Planowane demonstracje
W niedzielę, w dziewiątą rocznicę zamordowania cywilnego polityka Szokri Belaida, planowane są w stołecznym Tunisie demonstracje, których uczestnicy zamierzają wywrzeć nacisk na sędziów, aby osądzili osoby oskarżone o terroryzm.
Spodziewane są też wystąpienia zwolenników Saieda, którzy - jak się oczekuje - będą atakować Najwyższą Radę Sądowniczą.
Saied dał się poznać ze swoich dyktatorskich zapędów. W lipcu ub. roku zdymisjonował rząd i zawiesił parlament, co jego przeciwnicy określili jako zamach stanu. Prezydent odmawia też dialogu z partiami politycznymi.
W zeszłym miesiącu policja brutalnie rozpędziła demonstrację jego przeciwników, używając pałek i armatek wodnych. Jak zauważa Reuters, wszystko to skłania do pytania o przyszłość panującego od 10 lat w Tunezji systemu demokratycznego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Hussein Eddeb / Shutterstock