Wydałem rozkaz rozpoczęcia precyzyjnych uderzeń z powietrza na cele w Syrii - powiedział prezydent USA Donald Trump w wystąpieniu telewizyjnym o trzeciej nad ranem czasu polskiego. Jak dodał, decyzja nastąpiła w ramach odwetu za domniemany atak z użyciem gazu, który spowodował 7 kwietnia śmierć co najmniej 60 osób.
Jak zaznaczył Donald Trump, decyzja o rozpoczęciu ataku zapadła na krótko przed jego wystąpieniem telewizyjnym, które było transmitowane na żywo z Białego Domu. W uderzeniu miały brać udział zarówno okręty jak i samoloty bojowe. Użyto około stu rakiet dalekiego zasięgu. Nagranie mające przedstawiać początek ataku na Damaszek i wycie syren obrony przeciwlotniczej.
Trump: Rosja nie dotrzymała słowa
Prezydent zaznaczył, że zaatakowane zostały cele związane z syryjskim programem broni chemicznej. Podkreślił, że Waszyngtonowi nie chodzi o utrzymanie jakiejkolwiek obecności USA w Syrii. Dodał również, że w ataku uczestniczyły również Wielka Brytania i Francja i sojusznicy są przygotowani na długotrwałą operację, dopóki rząd Syrii nie zaprzestanie ataków chemicznych.
Prezydent Trump podkreślił, że naloty odwetowe w Syrii są bezpośrednią konsekwencją niedotrzymania przez Rosję danego słowa w sprawie likwidacji broni chemicznej w Syrii.
- Nie byłoby ich, gdyby Rosja nie poniosła porażki w swych planach powstrzymania Baszara al-Asada przed sięgnięciem po broń chemiczną - zaznaczył Donald Trump.
Po Donaldzie Trumpie krótko wystąpił sekretarz obrony USA James Mattis. - Nakazaliśmy, aby w naszym ataku został zniszczony potencjał produkcji broni chemicznej w Syrii - powiedział. - Wysyłamy wiadomość, że nie będzie więcej ataków z wykorzystaniem broni chemicznej - dodał.
Mattis oświadczył, że ma nadzieję, że "będzie to jednorazowa operacja" i że obecnie "nie są planowane kolejne ataki". Dodał, że atak był mniej więcej dwa razy większy niż ten w 2017 roku na lotnisko Szajrat, kiedy użyto 59 rakiet Tomahawk.
Z dziennikarzami rozmawiał również przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Joseph Dunford. Poinformował on, że atak skończył się już, (około godziny 3 w nocy czasu polskiego - red.) oraz o trzech celach przeprowadzonego uderzenia: ośrodku badań naukowych pod Damaszkiem zaangażowanym w prace nad bronią chemiczną, magazynie broni chemicznej i ważnym centrum dowodzenia w rejonie Hims, oraz drugim magazynie broni chemicznej również w rejonie Hims.
- W tym momencie nie mamy żadnych danych o stratach własnych - oświadczył dodając, że pełna informacja na ten temat będzie rano.
Przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych zaznaczył też, że cele dobrano w taki sposób, aby nie doszło do jakiejkolwiek kolizji z siłami rosyjskimi i aby "zminimalizować ryzyko strat rosyjskich". - Powiadomiliśmy Rosjan, że będziemy wykorzystywać syryjską przestrzeń powietrzną, ale nie koordynowaliśmy i nie uzgadnialiśmy z nimi naszej operacji - podkreślił generał Dunford.
Poproszony o ustosunkowanie się do informacji podanej przez Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, że władze syryjskie zdołały ewakuować przed kilkoma dniami broń chemiczną ze składów, które były celem sobotniego ataku rakietowego, gen. Dunford powiedział, że "nic mu o tym nie wiadomo".
Agencje: eksplozje w Damaszku
Syryjskie media państwowe poinformowały o "rozpoczęciu przez USA, Francję i Wielką Brytanię uderzenia na Syrię". Nie sprecyzowano gdzie znajdują się cele ataków, potwierdzono jednak informacje o eksplozjach w Damaszku i jego okolicach. Według syryjskich mediów obrona przeciwrakietowa zdołała zestrzelić 13 nadlatujących pocisków.
Agencje informowały o silnych eksplozjach w Damaszku. Jako pierwsza wybuchy odnotowała AFP. Reuters pisał, że jak dotąd było "co najmniej sześć takich eksplozji". Według jednego ze świadków, na którego powołuje się agencja Reutera, we wschodniej części miasta widać kłęby dymu, które wciąż się powiększają.
Syryjskiej Obserwatorium Praw Człowieka podało, że atakowane są liczne bazy wojskowe w Damaszku niezależnie od rodzaju stacjonujących w nich wojsk.
Autor: mm/tr / Źródło: reuters, pap