Szefowa władz Hongkognu Carrie Lam zapowiedziała w środę, że zamierza pozostać na stanowisku. Dodała, że będzie walczyć z kryzysem gospodarczym oraz koronawirusem, który zabił już 17 osób w Chinach kontynentalnych.
- Bardzo łatwo byłoby po prostu uciec od problemu. Bardzo trudno jest rządzić i realizować politykę - powiedziała popierana przez Pekin Lam. Dodała, że ci, "którzy rozumieją strukturę polityczną", wiedzą, że usunięcie jej ze stanowiska "spowodowałoby tylko więcej zamieszania".
- Podczas gdy ludzie koncentrują się na tym, co wydarzyło się w Hongkongu, (ważne że) nie doszło w ostatnich miesiącach do rozlewu krwi na ulicach (...). Nie doszło do godziny policyjnej. Nie doszło do kneblowania mediów - podkreśliła Lam.
Koronowirus wyzwaniem dla Hongkongu
Agencja Reutera zauważa, że pojawienie się nowego koronawirusa, wywołującego zapalenie płuc, nie mogło przyjść w gorszym czasie dla Hongkongu, którego status jako centrum finansowego ucierpiał już z powodu trwających od czerwca masowych protestów prodemokratycznych.
ATAK KORONOWIRUSA. RAPORT SPECJALNY >>>
Przemawiając kilka godzin po tym, gdy w Hongkongu poddano kwarantannie osobę, która prawdopodobnie zaraziła się koronawirusem, Lam powiedział, że wdrożone są solidne procedury, a miasto wyciągnęło wnioski z epidemii SARS (zespołu ostrej niewydolności oddechowej), w wyniku której zmarło w mieście prawie 300 osób w 2003 roku.
W środę chińska telewizja publiczna poinformowała, że do 17 wzrosła w Chinach liczba ofiar śmiertelnych nowego koronawirusa. Według chińskich władz dotychczas potwierdzono 444 przypadki zarażenia nową, groźną chorobą.
Źródło: PAP