Władze Teneryfy zdecydowały o ograniczeniu dostępu do szlaków prowadzących na słynny wulkan Teide. W ostatnich trzech dniach aż 130 osób potrzebowało pomocy ratowników w zejściu ze szczytu z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Jak podkreślają władze, to sytuacja "absolutnie bezprecedensowa".
Władze Teneryfy zdecydowały w poniedziałek o zakazie wchodzenia na wulkan Teide w godzinach od 16:00 do 9:00 rano kolejnego dnia. Zakaz ma obowiązywać przez kolejne piętnaście dni. Powodem podjęcia takiej decyzji jest liczba interwencji na szlaku. Tylko w ostatnich trzech dniach, z powodu złej pogody, pomocy potrzebowało 130 osób - 77 w sobotę, 28 w niedzielę i 25 w poniedziałek.
ZOBACZ TEŻ: Mieszkańcy przejęli plażę. Turyści patrzyli
Wulkan Teide. Decyzja władz Teneryfy
Lokalna ministra środowiska Blanca Pérez podkreśliła, że to, co stało się w ostatni weekend, jest sytuacją "absolutnie bez precedensu". Według niej w tym roku gwałtownie wzrosła liczba turystów odwiedzających park narodowy i wchodzących na Teide. Jak dodała, część osób podejmuje decyzję o wyprawie na szczyt w sposób lekkomyślny - mimo wydanych wcześniej ostrzeżenień przed deszczem i burzami, temperatur poniżej zera i zamknięcia kolejki linowej.
Teide to aktywny wulkan. Jego szczyt znajduje się na wysokości 3718 m n.p.m., co czyni go najwyższym szczytem Hiszpanii i jednocześnie najwyższym szczytem na jakiejkolwiek atlantyckiej wyspie. Dla porównania najwyższy w Polsce wierzchołek Rysów znajduje się na wysokości 2499 m n.p.m. Wejście na taki szczyt jak Teide wymaga przygotowania. - Mówimy o wysokich górach z temperaturami sięgającymi -8 stopni Celsjusza, z lodem i mrozem - zaznacza Blanca Pérez.
Ministra podkreśliła, że 15 dni zakazu da władzom czas na uregulowanie wstępu na szlaki w sezonie zimowym, w tym ustawienie znaków i zapewnienie personelu do nadzoru. Zapowiedziała, że jedna ze zmian będzie dotyczyła kolejki linowej. Nie będzie już możliwy zakup biletu wyłącznie na zjazd. - Miesięcznie mamy około 1,8 tysiąca rezerwacji zjazdu, co oznacza, że ludzie, w zdecydowanej większości turyści, wchodzili na górę pieszo, a potem zjeżdżali kolejką. Zamierzamy zlikwidować tę opcję do czasu wprowadzenia nowych przepisów gwarantujących bezpieczeństwo ludzi - przekazała. Podkreśliła też, że osoby uratowane w ostatnich dniach będą musiały same pokryć koszty akcji ratunkowej, czyli ok. 1,8 tys. euro na osobę.
Źródło: La Vanguardia
Źródło zdjęcia głównego: Abinieks/Shutterstock