Serial o potencjalnej chińskiej inwazji zbrojnej na wyspę powstaje właśnie na Tajwanie, wywołując tam ogromne emocje. Jego akcja rozgrywa się w kluczowym, ostatnim tygodniu przed atakiem. Twórcy produkcji mają nadzieję, że będzie ona "pobudką" dla Tajwańczyków, filmowcom udzieliły już wsparcia tajwański rząd i armia.
Pierwszy zwiastun nowego, powstającego na Tajwanie serialu telewizyjnego pt. "Dzień Zero" ukazał się 23 lipca. 10-odcinkowa seria ma ukazywać możliwy przebieg potencjalnej inwazji Chin na wyspę. Trwający aż 17 minut zwiastun szybko został obejrzany ponad milion razy w samym serwisie YouTube, znalazł się też na głównych stronach lokalnych mediów.
Wszystko dlatego, że temat ryzyka chińskiego uderzenia jest bardzo aktualny na Tajwanie - a jednocześnie pozostawał dotąd przemilczany przez lokalnych reżyserów.
ZOBACZ TEŻ: Tajwan i Chiny - o co chodzi? Czy Tajwan to państwo i dlaczego jest taki ważny. Odpowiadamy
Serial o potencjalnej inwazji Chin na Tajwan
Większość odcinków poświęcona jest wydarzeniom z odliczania do "dnia zero", czyli serialowego dnia rozpoczęcia inwazji Chin. Akcja rozpoczyna się od nałożenia przez Pekin blokady morskiej i powietrznej na Tajwan pod pretekstem poszukiwania samolotu, który "zaginął" w pobliżu wyspy. Na okrążonej wyspie wybucha panika i chaos: mieszkańcy rzucają się do wypłacania pieniędzy z bankomatów, obcokrajowcy do ewakuacji, a w więzieniach wybuchają zamieszki.
Przedstawiane w produkcji wydarzenia doprowadzą ostatecznie do wylądowania chińskich żołnierzy na kontrolowanym przez Tajwan archipelagu Kinmen.
Autorką serialu o chińskiej inwazji na Tajwan jest dziennikarka i scenarzystka Hsin-mei Cheng. Jak opisuje CNN, pomysł ten zakiełkował pod koniec 2022 roku, czyli po wybuchu wojny w Ukrainie i po wizycie byłej spikerki Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi w Tajpej, po której Pekin przeprowadził ogromny pokaz siły wokół Tajwanu. Cheng przyznała, że koncepcja serialu była bezprecedensowa w lokalnej branży, unikającej zazwyczaj drażliwych tematów politycznych.
W fabule wiele miejsca poświęcono zwłaszcza chińskiej infiltracji i kampanii dezinformacyjnej. Przykładowo w jednej ze scen nadawane na żywo orędzie prezydenta pada ofiarą hakerów, którzy - wykorzystując technologię deepfake - tworzą obraz prezydenta wypowiadającego wojnę z Chinami.
Zwrócenie szczególnej uwagi na dezinformację nie było przypadkowe. - Dla mnie wojna na Tajwanie się już rozpoczęła. Nie jest prowadzona za pomocą broni i armat, ale poprzez informację i infiltrację. Przenika nasze codzienne życie - tłumaczy w rozmowie z CNN Cheng.
Wsparcie od biznesu, rządu i armii
Fundusze na nakręcenie programu przekazał m.in. jeden z najbogatszych Tajwańczyków Robert Tsao. Działający w branży półprzewodników miliarder wielokrotnie sam ostrzegał przed zagrożeniem ze strony Chin i jest zaangażowany w pomoc tajwańskiej armii, na której rzecz wpłacił już dziesiątki milionów dolarów.
Wsparcie dla serialu okazały też władze w Taipej - ekipa mogła kręcić sceny w siedzibie prezydenta, a dzięki tajwańskiej armii na pokładzie biorącego udział w ćwiczeniach okrętu. - Wymagało to wiele komunikacji i perswazji. W końcu (urzędnicy - red.) zdecydowali, że dobrze by było, gdyby ktoś nakręcił o tym serial - podkreśla Cheng.
Serial "pobudką" dla Tajwańczyków
Prace na planie filmowym rozpoczęły się w marcu i mają się zakończyć w listopadzie. Emisja planowana jest na przyszły rok. Ekipa prowadzi już rozmowy z serwisami streamingowymi, by produkcja mogła być dostępna również dla widzów zagranicznych.
Pierwszy zwiastun serialu wywołał ogromne emocje, pobudzając wyobraźnię nie tylko mieszkańców Tajwanu. "Być może pewnego dnia w przyszłości ten scenariusz stanie się rzeczywistością wokół nas" - brzmi jeden z tysięcy komentarzy w internecie. Nie zabrakło jednak również głosów krytycznych pod adresem twórców serialu, oskarżających ich o sianie paniki. Lee Yen-hsiu, posłanka opowiadająca się za bliższymi relacjami z Chinami, oceniła, że serial wyolbrzymia zagrożenie i jeszcze bardziej zniechęca turystów do odwiedzania wyspy.
Twórcy serialu podkreślają jednak, że celem nie jest samo straszenie i mają nadzieję, że dzięki produkcji Tajwańczycy będą mogli bardziej się zjednoczyć. Scenarzystka przyznała, że jej zdaniem ludzie przyzwyczaili się do ciągłych gróźb i manifestacji siły ze strony Pekinu, które stają się coraz częstsze.
- Każdy z nas ma swoje własne obawy i wyobrażenia o wojnie, ale na co dzień wiele osób unika myślenia o tym, albo nawet udaje, że (zagrożenie - red.) nie istnieje - wskazała Cheng. - Mam nadzieję, że program zadziała jako pobudka dla Tajwańczyków. Co powinniśmy zrobić, gdy nadal mamy prawo wyboru? - dodała.
Źródło: CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: I-Hwa Cheng/Getty Images