"Wystarczy pięć osób". Tajna operacja Kremla w Europie

Źródło:
Expressen, PAP
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan na nagraniach archiwalnych
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan na nagraniach archiwalnychReuters Archive
wideo 2/2
Prezydent Turcji Recep Tayyip ErdoganReuters Archive

Rosyjski wywiad prowadzi operacje w Europie mające na celu podkopanie relacji między Unią Europejską a Turcją, wykorzystując w tym celu m.in. publiczną krytykę prezydenta Erdogana i samego islamu. Agenci Kremla, którzy działali w różnych europejskich miastach, próbowali także zrzucać odpowiedzialność za antymuzułmańskie demonstracje na Ukraińców - donosi szwedzki dziennik "Expressen". Inspiracją dla Moskwy miało być podpalenie Koranu w styczniu przez skrajnie prawicowego polityka Rasmusa Paludana.

Artykuł w "Expressen" o rosyjskim planie wywierania wpływów w UE został opublikowany przy współpracy z innymi europejskimi mediami oraz niezależną rosyjską grupą dziennikarską Dossier Center z siedzibą w Londynie.

Według zdobytych przez dziennikarzy dokumentów rosyjscy agenci zainspirowali się spaleniem Koranu w Szwecji, dokonanym w styczniu tego roku przed ambasadą Turcji w Sztokholmie przez duńsko-szwedzkiego polityka Rasmusa Paludana.

CZYTAJ WIĘCEJ: Zamieszki po spaleniu Koranu w Szwecji. Atakowani policjanci, trzy osoby postrzelone

"Obecnie istnieją znaczne napięcia między Turcją a krajami UE. I nie chodzi tylko o trudne kontakty dyplomatyczne między Turcją a Szwecją i przesunięcie w czasie procesu akcesyjnego krajów nordyckich do NATO. W całej Europie obserwuje się wzrost nastrojów islamofobicznych" - twierdzą Rosjanie.

Zaognić konflikt

W tajnej instrukcji opisano, w jaki sposób za pomocą lokalnych mieszkańców lub migrantów można zaognić konflikt, nagrywając i rozpowszechniając filmy wideo, przedstawiające palenie flagi Turcji lub deptanie portretów prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

"Wystarczy pięć osób, najlepiej udać się w prestiżowe miejsce lub podpiąć pod inną manifestację" - wskazano. Następnie nagrany film powinien zostać wysłany do tureckich mediów oraz organizacji, a potem rozpowszechniony przez media w Europie.

Dokumenty pokazują, jak według tego schematu rosyjscy agenci planowali i przeprowadzali w ostatnich miesiącach 10 demonstracji z wynajętymi uczestnikami m.in. w Madrycie, Hadze, Brukseli oraz Paryżu.

Starcia z policją w Paryżu podczas demonstracji w Święto Pracy PAP/EPA/CHRISTOPHE PETIT TESSON

Zrzucić winę na Ukraińców

Raport z wykonanej 5 marca operacji w stolicy Francji wskazuje, że jej celem było również "rozpowszechnienie prowokujących ukraińskich komentarzy na tragedię (trzęsienie ziemi) w Turcji". Akcja miała również pokazać "destrukcyjny i nazistowski charakter działaczy proukraińskich i społeczeństwa ukraińskiego pod rządami prezydenta (Wołodymyra) Zełenskiego".

Dowodem realizacji zadania są zdjęcia flagi ukraińskiej, którą łączono z przekazem krytycznym wobec Erdogana, a także 60 linków do stron w mediach społecznościowych: Facebook, TikTok oraz YouTube, gdzie umieszczono filmy i zdjęcia z demonstracji.

Strategia jest zawsze taka sama - pisze "Expressen" - "trzech mężczyzn udaje się na demonstracje niezwiązane z wojną w Ukrainie i fotografuje się w tłumie, trzymając transparenty z napisami w stylu "NATO, przestańcie bombardować Donieck" czy "nie wysyłajcie więcej broni na Ukrainę!".

Według źródła mężczyzna stojący za manifestacją sprawiającą wrażenie przeprowadzonej przez Ukraińców to Algierczyk, który studiował na Uniwersytecie Elektrotechnicznym w Petersburgu.

Z analizy zdjęć w mediach społecznościowych dokonanej przed duńskiego nadawcę DR oraz francuską gazetę "Le Monde" wynika, że fałszywy aktywista brał udział również w innych demonstracjach. Wcześniej, 11 lutego, mężczyzna dołączył do masowych protestów w Paryżu przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego we Francji, trzymając afisz z tekstami przeciwko Ukrainie, NATO oraz USA.

Algierczyk w grudniu ubiegłego roku dołączył do kilku francuskich grup na Facebooku, na których zamieszczał ogłoszenia z ofertą możliwości zarobku od 80 do 100 euro za udział w demonstracjach.

Paludan: nie byłem pod wpływem Moskwy

- Spalenie Koranu, którego Paludan dokonał w Szwecji w styczniu, było fundamentem, na którym oparto tę operację - powiedziała w rozmowie z "Expressen" dr Walentyna Szapowałowa z Uniwersytetu Kopenhaskiego, która bada rosyjską dezinformację i propagandę. 

Rasmus Paludan twierdzi jednak, że nie ma powiązań z Moskwą. - Nie byłem ani bezpośrednio, ani pośrednio pod wpływem Rosji lub rosyjskich agentów - zapewnił.

Według doniesień szwedzkiego dziennika o rosyjskim planie wywierania wpływów wiedziały służby kilku zachodnich państw. SAPO, szwedzki kontrwywiad, nie chciał ujawnić, co wie w tej sprawie. Zaznaczył jednak, że działania mające na celu budowanie korzystnej dla Moskwy narracji w innych krajach i tworzenie podziałów w społeczeństwach to typowa strategia rosyjskiego wywiadu.

Autorka/Autor:momo/kg

Źródło: Expressen, PAP