Wstępne ustalenia, opublikowane w tym tygodniu przez prokuratorów badających zestrzelenie w 2014 roku nad wschodnią Ukrainą samolotu pasażerskiego linii Malaysia Airlines (lot MH17), wskazują na udział Rosji - powiedział w piątek szef MSZ Holandii Stef Blok. Premier tego kraju Mark Rutte dodał, że śledczy dowiedli tego "niezbicie".
W piątek odbyło się posiedzenie rządu Holandii w sprawie nowych - ujawnionych w czwartek - ustaleń dotyczących zestrzelenia w 2014 roku nad wschodnią Ukrainą malezyjskiego samolotu. By uczestniczyć w spotkaniu, premier Holandii Mark Rutte skrócił o jeden dzień wizytę w Indiach.
Kilka godzin po jego zakończeniu Rutte podkreślił, że Rosja jest częściowo odpowiedzialna za zestrzelenie w 2014 r. samolotu nad Ukrainą i powinna współpracować przy śledztwie w tej sprawie. Wezwał Moskwę do uznania jej roli w zdarzeniu.
Rutte zaapelował ponadto, by Rosja przystąpiła do negocjacji w sprawie odszkodowań dla rodzin ofiar.
Jak oświadczył holenderski premier, międzynarodowi śledczy "niezbicie udowodnili, że Rosja może ponieść odpowiedzialność za jej udział w zestrzeleniu MH17 oraz że jest odpowiedzialna za rozmieszczenie" na Ukrainie wyrzutni rakietowej użytej do wystrzelenia pocisku, w wyniku czego spadła malezyjska maszyna.
Oddać sprawiedliwość ofiarom
Wcześniej w oświadczeniu holenderskiego rządu poinformowano, że jednym z "możliwych" kroków będących konsekwencją śledztwa jest przedstawienie sprawy do rozpatrzenia sądowi międzynarodowemu lub innej międzynarodowej organizacji. Dodano, że opinię o udziale Rosji w katastrofie MH17 podziela także Australia. - Wzywamy Rosję, aby wzięła odpowiedzialność i współpracowała w pełni w ramach procesu, mającego na celu ustalenie prawdy i zapewnienie sprawiedliwości ofiarom lotu MH17 - powiedział minister spraw zagranicznych Holandii, Stef Blok. - Holandia i Australia zwróciły się dziś do Rosji, aby włączyła się do dialogu, by wspólnie znaleźć rozwiązanie, które odda sprawiedliwość za ogromne cierpienie i zniszczenia jakie przyniosło zestrzelenie MH17 - dodał szef holenderskiej dyplomacji w piątek.
Blok poinformował, że dzwonił w tej sprawie do ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, który wciąż zaprzecza udziałowi swego kraju w zestrzeleniu maszyny. Dodał, że Holandia domaga się od Rosji współpracy ze śledczymi w sprawie zestrzelenia malezyjskiego boeinga. Rosja do tej pory "wcale nie współpracowała" w trakcie tego śledztwa - podkreślił.
Minister powiedział, że Holandia domaga się także "odszkodowania dla rodzin ofiar".
Szef holenderskiej dyplomacji poinformował również, że Rosja jest odpowiedzialna za wysłanie na Ukrainę wyrzutni rakietowej, z której zestrzelono samolot.
Tuż przed rozpoczęciem posiedzenia rządu Blok mówił, iż ustalenia śledczych "wskazują na bezpośredni udział Rosji". Jak zauważyła agencja Reutera, były to jak dotąd najostrzejsze słowa łączące Rosję z incydentem, wypowiedziane przez holenderskiego polityka.
"Gołosłowne oskarżenia"
Ogłoszoną w czwartek opinię śledczych rosyjski resort spraw zagranicznych nazwał tymczasem "przykładem gołosłownych oskarżeń", których celem jest "zdyskredytowanie Rosji w oczach społeczności międzynarodowej".
"Ubolewanie wywołuje wersja ogłoszona przez międzynarodową grupę śledczą (...) o tym, że zestaw rakietowy Buk, z którego wystrzelono pocisk (...), należał do stacjonującej w Kursku 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej sił zbrojnych Rosji" - oznajmiło MSZ w Moskwie.
Zdaniem ministerstwa "nie przedstawiono dowodów", a pokazany na czwartkowej konferencji prasowej materiał wideo został nakręcony na podstawie sfabrykowanych danych.
W komunikacie ogłoszonym w czwartek wieczorem resort dyplomacji oznajmił, że Moskwa przekazała holenderskim ekspertom i śledczym dane pocisków Buk, a także swoje zapisy radarów w dniu tragedii. Dane te są "absolutnie obiektywne" - głosi oświadczenie MSZ - jednak "nie wpłynęło to na linię śledztwa".
"Wniosków nieznanych ekspertów, których zaangażowała międzynarodowa grupa śledcza, poczynionych na podstawie zapisów radarów, nie można ocenić inaczej niż absolutnie nieuzasadnione" - oznajmiło ministerstwo. "To wszystko potwierdza wcześniej wyrażane przez nas obawy dotyczące nieobiektywności i jednostronności prowadzonego dochodzenia" - uznało MSZ Rosji.
Wcześniej wnioski międzynarodowej grupy śledczej skrytykowało rosyjskie ministerstwo obrony. Prezydent Władimir Putin powiedział w czwartek wieczorem, że aby Rosja uznała przedstawione ustalenia, powinna brać pełnowartościowy udział w śledztwie.
Wyniki śledztwa
Jak ogłosiła w czwartek międzynarodowa ekipa śledcza, szczegółowa analiza materiałów wideo wykazała, iż pocisk rakietowy Buk, który zestrzelił samolot linii Malaysia Airlines nad wschodnią Ukrainą, pochodził z rosyjskiej jednostki - 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Śledczy uznali także, że wszystkie pojazdy w konwoju wiozącym ten pocisk rakietowy należały do rosyjskich sił zbrojnych. Boeing 777-200ER linii Malaysia Airlines, lecący 17 lipca 2014 roku z Amsterdamu do Kuala Lumpur, został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą; pocisk odpalono z terenów opanowanych przez prorosyjskich separatystów. Zginęło 298 osób, wszyscy pasażerowie i cała załoga; większość ofiar to obywatele Holandii.
Autor: momo/adso / Źródło: PAP, Reuters