Eksperci w "Faktach po Faktach" w TVN24 podsumowali madrycki szczyt NATO i rosyjską reakcję na rozmowy przywódców. Były szef Biura Informacji NATO w Moskwie, dyplomata Robert Pszczel ocenił, że ważny jest przekaz w koncepcji strategicznej, która określiła Rosję jako bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa sojuszników. - Kilkanaście lat temu mowa była o tym, że nie ma takiego zagrożenia - zauważył. Były sekretarz stanu w MON Janusz Zemke wymieniał trzy fakty, które są złą wiadomością dla Moskwy.
Gośćmi czwartkowego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24 byli Robert Pszczel - dyplomata, były dyrektor Biura Informacji NATO w Moskwie, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego oraz Janusz Zemke - były sekretarz stanu w resorcie obrony narodowej.
Eksperci komentowali wyniki zakończonego szczytu NATO w Madrycie i reakcji Rosji na rozmowy przywódców Sojuszu.
"Diametralna różnica w podejściu sojuszników"
- Rosyjskie wypowiedzi trochę zbiegają się z chińskimi, co daje trochę do myślenia. One koncentrują się na definicji zagrożeń. To oznacza, że to jest jedna z ważniejszych decyzji tego szczytu, a to dotyczy nie tylko komunikatu, ale koncepcji strategicznej, bo ona pozostanie w mocy przez wiele lat - komentował Pszczel reakcję Moskwy na decyzje NATO.
- Dlaczego to jest ważne? To diametralna różnica w podejściu sojuszników. Nie jestem przekonany, czy jeszcze parę miesięcy temu byłoby możliwe wynegocjowanie określenia Rosji jako kraju, który stanowi największe zagrożenie dla regionu euroatlantyckiego oraz, co bardzo istotne, że sojusznicy nie mogą wykluczyć de facto ataku nawet na któreś z państw NATO-wskich. Przypomnijmy, że kilkanaście lat temu mowa była o tym, że nie ma takiego zagrożenia - zauważył.
"Coraz bardziej widać podziały na dwa bloki"
Zemke mówił z kolei, że "najbardziej przykrą" rzeczą dla Rosji jest decyzja o tym, że Finlandia i Szwecja mają wejść do NATO. - To są twarde fakty, z punktu (widzenia - red.) Rosji bardzo, bardzo niekorzystne. Staje się to tym, że Kaliningrad to część Rosji otoczona wyłącznie przez NATO-wskie wojska. To jest na pewno fakt bardzo zły (dla Rosji - red.).
Drugi "zły fakt" dla Rosji, jak mówił dalej Zemke, polega na tym, że państwa NATO "zachowały z grubsza jedność". - Rosja przewidywała, że ten konflikt doprowadzi do podziałów wewnątrz NATO - wyjaśnił, odnosząc się agresji Moskwy na Ukrainę.
Trzecią sprawą, która "będzie rodziła skutki w horyzoncie kilku lat", jest "fakt, że poszczególne państwa NATO-wskie będą wydawały znacznie więcej pieniędzy na wojsko", czyli że "będą miały lepsze wojsko i lepszą broń". - To nie jest dobra wiadomość dla Rosji - zaznaczył.
Pytany, czy mamy teraz do czynienia ze światem dwóch bloków (Rosja i Chiny w sojuszu z Indiami i Brazylią oraz kraje NATO w sojuszu z Koreą Południową, Japonią i Nową Zelandią) odpowiedział, że "niestety to tak wygląda, że coraz bardziej widać podziały na dwa bloki".
- Warto przy tym mówić, że to nie są tylko państwa nowoczesne, demokratyczne i silne gospodarczo, ale to także państwa, które mają dobre wojsko i inwestują w to wojsko. Obecność tych państw pokazuje, że one także czują się zagrożone, że chcą mieć dobre kontakty z NATO, a nam też powinno zależeć na tych dobrych kontaktach, bo Rosja to państwo, które nie tylko jest w Europie, ale ma także różne interesy w Azji - mówił dalej.
- Mnie się wydaje, że to pokazuje, iż zainteresowanie NATO-wskie będzie skierowane na dwa fronty podstawowe. Jeden front to będzie to, co się dzieje tutaj u nas - Europa - ale drugi front to będzie Azja. I nie wiadomo, który z tych frontów będzie grał większą rolę - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24