Chcemy zbudować nowy kraj, kraj bezpieczny i wolny, gdzie ludzie będą szanowani, gdzie nasze prawa będą szanowane, a my nie będziemy musieli się bać własnej władzy - powiedziała w "Faktach po Faktach" Swiatłana Cichanouska. Przebywająca na Litwie kandydatka na prezydenta Białorusi mówiła także o poczuciu własnego bezpieczeństwa, kontaktach z więzionym w ojczyźnie mężem oraz trwających w kraju protestach. Przedstawiła swoją wizję rozwoju sytuacji na Białorusi.
Swiatłana Cichanouska była główną konkurentką urzędującego prezydenta w sierpniowych wyborach na Białorusi. Według oficjalnych danych państwowej Centralnej Komisji Wyborczej uzyskała 10,1 procent głosów, przy ponad 80-procentowym poparciu dla ubiegającego się o szóstą kadencję Alaksandra Łukaszenki. Wyników takich nie uznała białoruska opozycja oraz znaczna część opinii międzynarodowej. Od tygodni na ulicach białoruskich miast gromadzą się tysiące demonstrantów, a sama Cichanouska zmuszona została do wyjazdu na Litwę.
Cichanouska: nie widzimy powodu, dla którego obecne władze miałyby użyć siły
We wtorkowym wydaniu "Faktów po Faktach" Swiatłana Cichanouska skomentowała kolejną z powyborczych demonstracji, która odbyła się w ostatnią niedzielę w Mińsku. - Przede wszystkim byłam bardzo dumna z samych ludzi Białorusi, jako że podtrzymują oni tę gotowość do wychodzenia na ulicę, aby bronić swojego prawa do głosu i budowania nowej Białorusi - powiedziała. Jak przyznała, z drugiej strony niepokoi się tą sytuacją, bo widzi, "że policja nadal zwija ludzi z ulic".
Dodała, że ewentualne użycie siły przez Alaksandra Łukaszenkę budzi jej "największy niepokój". - Nie widzimy powodu, dla którego obecne władze miałyby użyć siły. Nasze demonstracje są absolutnie pokojowe, ludzie po prostu wychodzą na ulicę, wszystko jest pięknie, uśmiechają się. Nie ma żadnego powodu, aby ich łapać i wrzucać do policyjnych więźniarek - tłumaczyła Cichanouska.
Pytana o zdjęcia, na których Łukaszenka maszeruje w kamizelce kuloodpornej z karabinem w ręku, była kandydatka na prezydenta odpowiedziała: - Nie rozumiem, co chce w ten sposób Łukaszenka przekazać. Czy boi się tych naszych pokojowych protestów, czy raczej to, że jest gotów do tych ludzi strzelać.
- Nie wiem zupełnie, jak to rozumieć - dodała. Wyraziła nadzieję, że Łukaszenka nie wyda rozkazu strzelania do ludzi.
"Oni są Białorusinami, my jesteśmy Białorusinami, nie powinniśmy strzelać do siebie nawzajem"
Cichanouska zaapelowała do funkcjonariuszy milicji i wojska, "by pamiętali, że to my jesteśmy tymi ludźmi, którzy są na ulicach". - Oni są Białorusinami, my jesteśmy Białorusinami, nie powinniśmy strzelać do siebie nawzajem. Myślę, że już popełniono ten straszny błąd, kiedy strzelano do ludzi 9 i 10 sierpnia - powiedziała.
- Ludzie nigdy nie zapomną tego błędu, więc proszę, aby to przestępstwo nie było powtórzone. Jesteśmy jednym narodem i nie musicie tego robić, nie musicie wykonywać zbrodniczych rozkazów, ponieważ ludzie wokół was to wasi bracia, siostry, matki, a wy stoicie po prostu przed nimi i patrzycie im w oczy - apelowała do funkcjonariuszy Cichanouska.
- Każdy powinien sam dla siebie zdecydować: czy służy narodowi, ludziom, czy po prostu jednemu człowiekowi - dodała.
Cichanouska była pytana, co musi się jej zdaniem stać, aby Łukaszenka ustąpił. - Łukaszenka musi zrozumieć, że nasz naród nie odpuści. Ludzie są gotowi bronić swojego prawa tak długo, jak będzie to konieczne i jedynym wyjściem z tej sytuacji jest rozpoczęcie negocjacji z Radą Koordynacyjną (organ powołany przez Cichanouską w celu zorganizowania procesu pokojowego przekazania władzy - red.) i usłyszenie, wysłuchanie ludzi i zrozumienie, że oni nie chcą już żyć pod tą władzą - mówiła.
Cichanouska o więzionym na Białorusi mężu: obawiam się o jego bezpieczeństwo
Działaczka przyznała, że "ma szereg powodów, żeby się bać". - Teraz boję się nie o swoje bezpieczeństwo, ale boję się o Białorusinów, którzy bez jakiegokolwiek powodu mogą być uwięzieni wyłącznie dlatego, że chcą wybrać tego, kogo chcą, którzy chcą bronić swojego prawa do wypowiedzi, do mówienia o tych sprawach - powiedziała Cichanouska. - Oczywiście, że obawiam się przede wszystkim o samych Białorusinów - dodała.
Jak przekazała, jej mąż Siarhiej Cichanouski "nadal znajduje się w areszcie, tak samo jak wielu innych więźniów politycznych". - Wydaje mi się, że ja jestem tu bezpieczna z dziećmi, natomiast mąż nadal jest tam. Obawiam się o jego bezpieczeństwo - wyznała Swiatłana Cichanouska w "Faktach po Faktach".
Poinformowała o swym stałym kontakcie z więzionym małżonkiem, który przed aresztowaniem miał być kandydatem na prezydenta. - Mamy możliwość komunikowania się przez prawnika, który go odwiedza kilka razy w tygodniu. Przekazuje mu, co u nas, jak nasze dzieci, co się dzieje na Białorusi - mówiła.
- Prawnik mówi, że mąż czuje się raczej dobrze, wspiera mnie i wspiera wszystkich Białorusinów, ponieważ rozumie, że to, co zrobił, dlaczego trafił za kratki, zarówno on, jak i inni ludzie, którzy teraz siedzą w więzieniu, to wszystko nie idzie na darmo - dodała Cichanouska.
Przebywająca na Litwie Cichanouska zapewniła, że ma ochronę, ale przyznała, że martwi się o bezpieczeństwo dzieci. - Natomiast ja bezpieczna się czuję i nie mam żadnego powodu, aby w to wątpić - podkreśliła.
Cichanouska: chcemy zbudować kraj, gdzie ludzie będą szanowani, a my nie będziemy musieli się bać własnej władzy
Cichanouska opowiadała, co czuła, gdy kandydowała na prezydenta Białorusi. - W trakcie całej kampanii wyborczej to właśnie ludzie dawali mi wsparcie, siłę, która nie pozwoliła mi się poddać. Było to dla mnie bardzo trudne, aby uczestniczyć w całej tej kampanii wyborczej, ale widziałam, ilu ludzi mnie popierało i jak bardzo chcieli tych zmian - mówiła działaczka.
W jej opinii nie miała "po prostu prawa się wycofać". - Nie mam prawa wycofać się teraz, ponieważ chcę tego samego, czego chcą wszyscy Białorusini. Chcemy zbudować nowy kraj, kraj bezpieczny i wolny, gdzie ludzie będą szanowani, gdzie nasze prawa będą szanowane, a my nie będziemy musieli się bać własnej władzy - mówiła Swiatłana Cichanouska.
"Widzimy teraz cud kobiet Białorusi"
Podkreślała, że "w tej kampanii wyborczej tak się złożyło, że to kobiety stały zamiast mężczyzn". - Musiałyśmy podczas tej kampanii być silne, musiałyśmy zastąpić mężczyzn. I wydaje mi się, że kobiety z Białorusi zrozumiały teraz, że też są silne, że mają szansę walczyć o swoje prawa ramię w ramię z mężczyznami - oceniła. - Widzimy teraz cud kobiet Białorusi. Kobiece demonstracje są tak piękne, kobiety się uśmiechają, trzymają kwiaty. To jest naprawdę wspaniałe wydarzenie - dodała.
Cichanouska zwróciła uwagę, że "kobiety teraz już nie chowają się za mężczyznami". - Nie jesteśmy już w cieniu, nie siedzimy w kuchni. Jesteśmy przed naszymi mężczyznami, ramię w ramię z nimi. To znaczy, że jesteśmy zjednoczeni nie tylko jako naród, ale też jako mężczyźni i kobiety. Walczymy w tym samym celu - zauważyła.
"Nie jesteśmy już opozycją, to my jesteśmy większością"
Była kandydatka na prezydenta Białorusi tłumaczyła, że nie może się zgodzić, "kiedy ktoś mówi o opozycji białoruskiej". - Nie jesteśmy już opozycją, to my jesteśmy większością. Większość ludzi chce zmian, chce, aby prezydent ustąpił, i chce zorganizować nowe wybory - mówiła Cichanouska.
Dodała, że wie, iż ludzie ją wybrali, że jest prezydentem "wybranym przez naród". - Jestem z nimi. Nie mogę być teraz na Białorusi, muszę pozostawać tutaj, ale stąd robię, co mogę w tej walce o nowy kraj. Na Białorusi teraz niepotrzebny nam jest lider jako taki - uznała. - Pokazaliśmy ten cud samoorganizacji. W naszym kraju ludzie dają radę organizować się sami, sami wiedzą, co mają robić, nie potrzebują już człowieka przed sobą, za którym będą szli. Są sami sobie przywódcami - oznajmiła.
Cichanouska oceniła, że to "nie ma znaczenia, kto zostanie prezydentem teraz". - Mamy cel, którym będą nowe wybory i do tego celu dążymy, robimy wszystko, aby go osiągnąć. Co tyczy się władzy, to jestem gotowa zostać prezydentem przejściowym czy też przywódcą przejściowym tylko po to, aby zorganizować nowe wybory. Natomiast po to właśnie stworzono Radę Koordynacyjną, aby zorganizować negocjacje z władzami, które doprowadzą do nowych wyborów - wyjaśniła.
Czy jako ewentualny przywódca przejściowy byłaby gotowa współpracować na przykład z Władimirem Putinem i Rosją? Zapytana o to odparła, że nie widzi "żadnego problemu we współpracy z jakimkolwiek krajem sąsiedzkim", także z Rosją. - To, co dzieje się na Białorusi i dotyczy wyłącznie naszego państwa, to jest sprawa wewnętrzna. Jak tylko zorganizujemy nowe wybory, wtedy władzę uzyska nowy prezydent i będzie to jego zadaniem, aby rozwiązywać te problemy czy też negocjować w imieniu kraju - mówiła.
- Cały czas mówię, że nie będę uczestniczyć w tych nowych wyborach. Nie mam takiego zamiaru - podkreśliła.
"Nie proszę o pomoc dla siebie, proszę wyłącznie o wsparcie dla narodu białoruskiego w walce o jego prawa"
Cichanouska oceniła, że wróciłaby "w tej chwili" na Białoruś, gdyby była tam bezpieczna. - Wiem, że chcę wrócić tak szybko, jak tylko będę mogła. Jak tylko będę czuła się bezpieczna, od razu wrócę do Mińska z dziećmi - zapowiedziała.
Jak mówiła w "Faktach po Faktach", odbyła "bardzo wiele spotkań i rozmów telefonicznych z liderami szeregu krajów". - Nie proszę o pomoc dla siebie, proszę wyłącznie o wsparcie dla narodu białoruskiego w walce o jego prawa. Proszę wyłącznie o pokazywanie tego, co dzieje się na Białorusi w mediach, proszę wyłącznie o to, aby liderzy szanowali suwerenność naszego kraju, aby rozumieli że jest to nasza sprawa wewnętrzna - apelowała Cichanouska.
- Tylko Białorusini ponoszą odpowiedzialność za to, co się dzieje, i to my powinniśmy rozwiązać to sami, zgodnie z tym, czego my chcemy. Natomiast gdybyśmy mieli potrzebować jakiejkolwiek pomocy, gdybyśmy mieli potrzebować mediacji w organizacji tych negocjacji, to wtedy pomoc wszystkich krajów, które obchodzi kwestia Białorusi, przyjmiemy z otwartymi ramionami - dodała.
Działaczka zapewniła o gotowości "na jakiegokolwiek rodzaju negocjacje z władzami Białorusi". - To może być Łukaszenka, to może być jakikolwiek przedstawiciel władz - sprecyzowała.
O czym powie przed Radą Bezpieczeństwa ONZ?
Swiatłana Cichanouska zdradziła, o czym ma zamiar mówić w piątek przed Radą Bezpieczeństwa ONZ. - Chcę opisać sytuację na Białorusi, chcę głównie podkreślić to, dlaczego ludzie wychodzą na demonstracje, czego chcą nasi ludzie i dlaczego doszło do czegoś takiego w naszym pięknym kraju, że ludzie mają już dość takiej sytuacji, że w końcu obudzili się i gotowi są walczyć o swoje prawa - powiedziała.
- Dlatego też chcę wzywać do uszanowania suwerenności naszego kraju. Mam zamiar przekazać całą informację na temat tych pokojowych demonstracji na Białorusi - dodała.
Cichanouska: nie mogę zgodzić się z tym, co powiedział Babaryka, że przegraliśmy wybory
- Utworzenie nowej partii politycznej jest procesem pozytywnym, jest to mimo wszystko coś demokratycznego. Natomiast muszę powiedzieć, że w zakresie samej tej partii nie mogę zgodzić się z tym, co powiedział Babaryka - że przegraliśmy wybory. To nie jest prawdą, ludzie o tym wiedzą. Doskonale wiedzą, na kogo głosowali i co się stało z głosami, dlaczego wyszli na ulicę, oni chcą w tej chwili przede wszystkim bronić właśnie swoich głosów - wskazała Cichanouska.
- Druga rzecz jest taka, że Babaryka powiedział, że partia chce reform konstytucyjnych - zauważyła Cichanouska. W jej opinii "to odciągnęłoby nas od głównego tematu demonstracji, od tego, że Łukaszenka musi odejść, od tego, że wszyscy więźniowie polityczni muszą być uwolnieni i zorganizowane muszą być nowe wybory". - Nadal chcemy oczywiście omówić kwestię utworzenia tej partii bardziej dogłębnie i znaleźć więcej odpowiedzi na te pytania - dodała.
"Jesteśmy jednym narodem i zwyciężymy"
Na koniec rozmowy z Anitą Werner w "Faktach po Faktach" Swiatłana Cichanouska powiedziała, że jest dumna "ze wszystkich ludzi, którzy znaleźli w sobie siłę, aby pokonać swój strach i którzy gotowi są na tak długie demonstracje, na wyjścia na strajki".
- Oni już wiedzą, że nigdy nie będą w stanie żyć pod tą władzą. Muszę powiedzieć, że moje serce jest przy nich, jestem tutaj i robię, co mogę, aby wpłynąć na sytuację, aby uczestniczyć w rozwiązaniu tego problemu - mówiła.
- Demonstrujący powinni wiedzieć, że jesteśmy razem, jesteśmy jednym narodem i zwyciężymy - zakończyła Cichanouska.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24