"Czuję, że żyję w koszmarze". Dzień z życia lekarki w Strefie Gazy

Szpital w Gazie
Izrael ostrzelał szpital Nasera w mieście Chan Junus na południu Strefy Gazy
Źródło: Reuters

Jak wygląda praca lekarki w Strefie Gazy? Gdy przychodzi do pracy, już czeka na nią ponad stu pacjentów. Pomaga im, choć brakuje leków, a później sama "walczy o czystą wodę i jedzenie dla swoich dzieci". - Czuję, że żyję w koszmarze, który się nie kończy - przyznała doktor Wissam Sukkar, której w pracy towarzyszyła dziennikarka BBC.

Lekarze pomagają poszkodowanym mieszkańcom Strefy Gazy. Dziennikarka BBC towarzyszyła jednej z lekarek podczas jej standardowego dnia pracy w klinice Lekarzy bez Granic. Dr Wissam Sukkar do pracy idzie pieszo 50 minut, bo w rejonie nie ma paliwa. O 9.30 stawiła się w klinice w mieście Gaza, a w namiotowej recepcji czekało na nią już około 150 pacjentów.

Przy małej ilości jedzenia i czystej wody wzrasta niedożywienie i choroby - od wirusów żołądkowych po świerzb. - Przyjmujemy wiele dzieci cierpiących na infekcje górnych dróg oddechowych i biegunkę. W schroniskach jest wiele dzieci, wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko - opisywała dr Sukkar.

Brakuje leków. "System się załamał"

Zaznaczyła też, że pacjentów jest coraz więcej, zwłaszcza po niedzielnym izraelskim ataku na szpital Al-Ahli, a lekarze nie mają środków medycznych, aby im pomóc. - Nie wiemy, dokąd kierować skomplikowane przypadki, bo system opieki zdrowotnej w Gazie się załamał - przyznała.

Na początku marca Izrael wstrzymał dostawy wszelkiej pomocy humanitarnej i towarów do Strefy Gazy. BBC podała, że kiedy dr Sukkar sprawdzała małą aptekę w klinice, wyglądała na zmartwioną. Wiele półek było pustych. - W przypadku cukrzycy nie mamy insuliny, nie mamy podstawowych leków, nawet przeciwgorączkowych - mówiła dr Sukkar.

- To sezon infekcji skóry, a my nie mamy kremów ani maści na infekcje bakteryjne, nie mamy leków na świerzb i wszawicę. Spodziewamy się, że nasze zapasy wyczerpią się mniej więcej za dwa tygodnie - martwiła się lekarka.

O 15.30 klinika się zamyka. W ciągu jednego dnia czterech lekarzy przyjęło prawie 390 pacjentów.

"Codziennie walczę o czystą wodę i jedzenie"

Dr Sukkar po wyjściu z pracy zadzwoniła do rodziny. W rozmowie z BBC przyznała, że przez półtora roku przesiedlano ją razem z rodziną aż dziewięć razy. - Jak każdy mieszkaniec Gazy, codziennie walczę o czystą wodę i jedzenie dla moich dzieci - powiedziała.

- Naprawdę trudno mieć jakąkolwiek nadzieję. Czuję, że żyję w koszmarze, który się nie kończy - mówiła lekarka.

Zachodni Brzeg i Strefa Gazy
Zachodni Brzeg i Strefa Gazy
Źródło: PAP
Czytaj także: