Poniedziałkowa dyskusja na temat polskiej praworządności w czasie unijnej Rady do spraw ogólnych zakończyła się już po 15 minutach. Głos zabrali jedynie wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans i polski ambasador Andrzej Sadoś, żadne inne państwo nie zabierało głosu. Ministrowie do sprawy powrócą na kolejnej Radzie państw unijnych w grudniu - informuje korespondent TVN24 w Brukseli, Maciej Sokołowski.
Frans Timmermans podczas poniedziałkowej dyskusji unijnych ministrów ds. europejskich przypomniał o skierowaniu sprawy zmian w polskim Sądzie Najwyższym do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).
Dodał także, że 19 listopada mija termin na przedstawienie przez Polskę sposobów wdrożenia tak zwanych zabezpieczających środków tymczasowych, które nakazał w tej sprawie Trybunał.
Jak poinformował korespondent TVN24 z Brukseli Maciej Sokołowski, wiceszef Komisji Europejskiej wyraził zarazem zmartwienie dwoma kwestiami. Po pierwsze tym, że polski rząd uważa, że konieczne są zmiany w prawie, by wdrożyć wytyczne TSUE. Po drugie tym, że kontynuowane są postępowania dyscyplinarne wobec niektórych sędziów, którzy głośno sprzeciwiali się reformom.
Frans Timmermans przypomniał też o pytaniach prejudycjalnych skierowanych do TSUE przez SN i sądy powszechne.
Polska przygotowuje odpowiedź
Polski minister ds. europejskich Konrad Szymański nie brał udziału w spotkaniu. Zastępował go stały przedstawiciel RP przy Unii Europejskiej, Andrzej Sadoś.
Według korespondenta TVN24 Sadoś oświadczył, że rząd przygotowuje obecnie działania, które będą odpowiedzią na zastrzeżenia KE i TSUE. Zaznaczył, że ma nadzieję na konstruktywny dialog i zapewnił, że do 19 listopada Polska przedstawi informacje o tym, jak zastaną wprowadzone środki zabezpieczające.
Po wypowiedziach ze strony KE i Polski przedstawiciel sprawującej prezydencję w Radzie UE Austrii zapytał, czy któryś z krajów chce zabrać głos, jednak nikt się nie zgłosił. Sytuacja taka miała miejsce po raz pierwszy. W październiku poświęcony Polsce punkt informacyjny na Radzie ds. Ogólnych przeistoczył się w debatę, w której głos zabrało 11 państw.
Według dyplomatów, na których powołuje się Polska Agencja Prasowa, to, że teraz tak się nie stało, może wynikać z dwóch czynników - po pierwsze, braku obecności Szymańskiego, który jest dla ministrów partnerem do rozmowy, a po drugie, przeniesienia się sporu do Trybunału w Luksemburgu. Polscy dyplomaci od dłuższego czasu argumentowali, że skoro sprawą zajmują się sędziowie TSUE, to dyskusje powinny toczyć się na niwie prawnej, a nie podczas spotkań politycznych Rady ds. Ogólnych.
Timmermans po spotkaniu
Po obradach Rady do spraw ogólnych Timmermans wyszedł do dziennikarzy i podkreślił, że "jeśli chodzi o Komisję Europejską jest jasne, że orzeczenie sądu to orzeczenie sądu i musi być implementowane".
Wyjaśnił, że został poinformowany przez I prezes Sądu Najwyższego o tym, że wszyscy sędziowie SN wrócili do pracy, a na posiedzeniu Rady "przedstawił aktualną sytuację, na temat tego, co się dzieje wokół Sądu Najwyższego i innych spraw dotyczących artykułu 7.". - Niewiele się zmieniło, więc niewiele było do omówienia. Komisja jest do dyspozycji polskiego rządu, by kontynuować dialog, bo mam nadzieję, że dialog może być odnowiony - podkreślił.
- Jeśli chodzi o podejście Komisji, jest jasne, że orzeczenie sądu to orzeczenie sądu i musi być wdrożone - powiedział dziennikarzom wiceszef KE - Decyzja sądu musi i może być wdrożona, tak jak prezes [Sądu Najwyższego, Małgorzata - red.] Gersdorf wskazała, że wszyscy sędziowie wrócili do pracy - dodał.
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania niemiecki minister ds. europejskich Michael Roth mówił, że jest zadowolony, że polski rząd zapewnił, że będzie brał pod uwagę decyzje Trybunału Sprawiedliwości UE. - Teraz oczekujemy, że decyzje TSUE będą respektowane i wdrażane - oświadczył.
Austriacka prezydencja przewodnicząca obecnie Unii zapowiedziała, że temat Polski pojawi się ponownie na grudniowym posiedzeniu Rady.
Autor: mm/adso / Źródło: TVN24, PAP