Spalono kilka samochodów, ale noc była raczej spokojna. Czy to zasługa stojących w pełnym rynsztunku do tłumienia demonstracji policjantów i krążącego przez cały czas nad przedmieściami helikoptera, czy doszło do samoczynnego ostudzenia nastrojów, trudno orzec.
Przez ostatnich kilka dni na ulicach Villiers le Bel toczyła się prawdziwa bitwa, w której rannych zostało ponad siedemdziesięciu policjantów, spalono dziesiątki samochodów i kilka sklepów.
Co wywołało zamieszki?
Po raz pierwszy starcia rozgorzały w nocy z niedzieli na poniedziałek. Bezpośrednim powodem była śmierć dwójki nastolatków, którzy zderzyli się z samochodem policyjnym w trakcie ucieczki kradzionym motocyklem. Policja utrzymuje, że śmierć dwóch młodych ludzi nie była związana z policyjnym pościgiem, lecz był to zwykły wypadek drogowy. W to nie wierzą mieszkańcy, którzy dali upust swemu gniewowi niszcząc sklepowe witryny i demolując samochody.
Śledztwo w sprawie wypadku, po którym rozpoczęły się zamieszki, ma się skoncentrować na tym, czy funkcjonariusze udzielili pomocy rannym. Według rodzin i miejscowej ludności policjanci uciekli z miejsca wypadku zaraz po zderzeniu.
Źródło: Reuters, TVN24