Setki protestujących spędziły całą noc na blokadzie jednego z mostów w Nowym Sadzie w Serbii. Trwające od trzech miesięcy antyrządowe demonstracje są odpowiedzią na katastrofę, do której doszło na dworcu kolejowym w tym mieście. Osoby zaangażowane w akcję zapewniały, że widoczna w całej Serbii energia nie zniknie, dopóki nie dojdzie do "zmiany całego systemu". Dotychczas do dymisji podali się premier i burmistrz Nowego Sadu.
W sobotę, kiedy minęły dokładnie trzy miesiące od tragedii w Nowym Sadzie, dziesiątki tysięcy osób i ustawione w szeregu traktory zablokowały na trzy godziny wszystkie trzy mosty miasta. Na jednym z nich, Moście Wolności, o godzinie 15 rozpoczęto 24-godzinną blokadę.
Noc w "miasteczku namiotowym" wzniesionym wokół mostu spędziły setki demonstrantów. - Mam na sobie kilka warstw ubrań, a mimo to trzęsłam się z zimna i nie mogłam spać. Nie żałuję jednak ani trochę spędzenia tu nocy, bo wszyscy wiemy, o co walczymy - powiedziała jedna z uczestniczek całodobowej blokady.
- Wbrew oczekiwaniom władz protesty nie słabną, a wręcz narastają. Jestem pewien, że nawet gdy postulaty studentów zostaną spełnione, ta energia nie zniknie z dnia na dzień. Walczymy o zmianę całego systemu - podkreślił kolejny z demonstrantów.
Demonstranci spędzili noc na moście
Noc wokół mostu na Dunaju spędzono przy ogniskach, grze w karty, koszykówkę i siatkówkę oraz rozmowach do samego rana. W blokadzie udział wzięli mieszkańcy Nowego Sadu oraz przyjezdni z innych miast kraju.
Od rana natomiast ulice sprzątali wolontariusze. - Pewnie, że służby miejskie by się tym zajęły, ale to są nasze protesty, od początku do końca - zaznaczyli uczestnicy protestu, zamiatający okolicę mostu.
Wokół grup demonstrantów zmarzniętych po nocy na dworze od rana przechadzały się także osoby oferujące im ciepłe napoje, przekąski i wypieki. W kilku miejscach wokół blokady od soboty ustawiono punkty z darmową żywnością i piciem oraz punkt medyczny.
Organizatorzy akcji angażowali przechodniów w różne aktywności, między innymi "lekcję przestrzegania zasad". Studenci zatrzymywali przed sygnalizacją świetlną grupy ludzi, których prosili o zaczekanie na zielone światło. - Nieważne, że zablokowaną ulicą nic nie jeździ, stwórzmy w sobie nawyk przestrzegania reguł gry - skwitowali. Za poprawne przejście przez ulicę rozdawali słodycze.
Katastrofa w Nowym Sadzie
Do wybuchu protestów w Serbii doszło po katastrofie budowlanej na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie 1 listopada ubiegłego roku, gdy w wyniku zawalenia się części dachu budynku zginęło 15 osób. Demonstranci oskarżają władzę o korupcję i zaniedbania, które miały doprowadzić do tragedii. We wtorek - w odpowiedzi na demonstracje - do dymisji podali się premier Milosz Vuczević i burmistrz Nowego Sadu Milan Djurić.
Organizujący protesty studenci domagają się ujawnienia wszystkich umów związanych z remontem dworca, ukarania winnych napadów na demonstrantów, oddalenia zarzutów wobec uczestników protestów i zwiększenia o 20 procent wydatków budżetowych na szkolnictwo wyższe.
Rząd i prezydent Serbii zapewnili, że wszystkie postulaty zostały spełnione lub zostaną zrealizowane wkrótce. Studenci oświadczyli jednak, że żaden nie został dotąd całkowicie spełniony.
CZYTAJ TEŻ: Premier Serbii podał się do dymisji
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ANDREJ CUKIC