Samoloty koalicji pod wodzą Arabii Saudyjskiej atakowały w środę cele szyickich rebeliantów Huti w Jemenie, mimo że zaledwie dzień wcześniej Rijad informował o zakończeniu nalotów.
Według przedstawicieli władz Jemenu naloty prowadzono w rejonie Adenu na południu i miasta Taizz na południowym zachodzie kraju. Nie ustają tam walki między Huti a siłami lojalnymi wobec prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego.
Miał być koniec, ale nic z tego
Saudyjska telewizja Al-Arabija informowała we wtorek, że siły koalicji zrealizowały cele militarne podczas wspólnej misji i teraz rozpoczną operację "Przywracanie nadziei", koncentrując się na działaniach antyterrorystycznych, pomocy humanitarnej i wypracowaniu politycznego rozwiązania dla konfliktu Jemenie. Wkrótce potem saudyjski generał i rzecznik koalicji Ahmed al-Asiri poinformował jednak w Rijadzie, że celem działań koalicji nadal będą grupy Huti w Jemenie, a blokada morska u wybrzeży Jemenu zostanie utrzymana. Powiedział również, że naloty wyeliminowały zagrożenie dla państw sąsiadujących z Jemenem, a operacja ta została zakończona "na życzenie rządu i prezydenta Jemenu". Wyjaśnił też, że nowa misja "Przywracanie nadziei" ma na celu odbudowę kraju przy jednoczesnym zablokowaniu działań wojennych rebeliantów Huti.
Niedokończona misja
Reuters odnotowuje, że ogłoszenie zakończenia trwających prawie miesiąc nalotów na Huti zostało pozytywnie przyjęte zarówno przez Waszyngton, jak i przez Teheran. Rzecznik Białego Domu Eric Schultz powiedział w środę dziennikarzom na pokładzie Air Force One, że odejście od operacji militarnych w Jemenie otworzy drogę do negocjacji. Wyraził przekonanie, że dla problemów Jemenu nie ma rozwiązania militarnego, i wezwał do wznowienia negocjacji z udziałem wszystkich stron konfliktu. Czerwony Krzyż alarmuje, że sytuacja w Jemenie jest katastrofalna. Huti deklarują wolę powrotu do rozmów pokojowych pod patronatem ONZ, ale dopiero po całkowitym wstrzymaniu nalotów przez koalicję pod wodzą Saudyjczyków.
Agencja Associated Press zwraca uwagę, że naloty nie pozbawiły Huti kontroli nad stolicą Jemenu - Saną - i nad znacznymi obszarami na północy kraju. Według AP kontynuacja nalotów sugeruje, że popierana przez USA ofensywa koalicji pod wodzą Saudyjczyków, mająca na celu przywrócenie władzy Hadiego, wchodzi w nową fazę, w której akcje militarne będą wprawdzie prowadzone na mniejszą skalę, ale nie zostaną wstrzymane. Zdaniem politologów interwencja państw Zatoki Perskiej w Jemenie jest próbą obrony pozycji saudyjskiego królestwa jako regionalnego hegemona przed rosnącymi wpływami szyickiego Iranu. Rijad nie mógł zaakceptować sytuacji, w której kontrolę w Jemenie przejęłaby szyicka milicja zachęcona do radykalnych działań przez rosnące wpływy Iranu w Iraku, Syrii, Libanie oraz wśród mniejszości szyickiej w Bahrajnie.
Autor: mk//gak/kwoj / Źródło: PAP