Sankcje nałożone na Rosję w związku z inwazją na Ukrainę są skuteczne - ocenił Władimir Miłow z Fundacji Wolna Rosja na łamach amerykańskiego magazynu "Foreign Affairs". Zaznaczył, że choć w przestrzeni publicznej rozpowszechnił się szkodliwy pogląd, że restrykcje nie przyniosły rezultatów, to Zachód musi zachować cierpliwość, by ocenić pełne konsekwencje. Jako przykład autor przytoczył kilka wskaźników takich jak bezrobocie, siła rubla i PKB.
Opinia, że zachodnie retorsje nie są skuteczne, opiera się na wskaźnikach makroekonomicznych, które nie są adekwatne do pełnej oceny kondycji rosyjskiej gospodarki, a częściowo są po prostu nieprawdziwe. Niektórzy krytycy sankcji podkreślają też, że nie osiągnęły one najbardziej pożądanego skutku, czyli nie zmusiły Kremla do przerwania wojny na Ukrainie - pisze Miłow, który jest byłym rosyjskim wiceministrem energetyki.
Takie krytyczne oceny skuteczności sankcji są chybione, należy bowiem pamiętać, że Kreml przygotował Rosję na wojnę i zachodnie sankcje z dużym uprzedzeniem. Rosja gromadziła od dawna rezerwy finansowe, a od 2014 roku zwiększyła znacznie wymianę handlową z Azją, co pozwoliło jej lepiej znieść ograniczenie handlu z Zachodem - argumentuje autor.
Szczególnie istotne jest też to, że Putin zainwestował bardzo istotne środki w kampanię dezinformacyjną, która ma stworzyć na Zachodzie fałszywe przekonanie, że sankcje nie są skuteczne. Ale retorsje są efektywne, a propagowanie opinii, że nie przynoszą skutków, to rzucanie Putinowi "koła ratunkowego" - podkreśla Miłow.
Krytycy sankcji wskazują na przykład umocnienie się rubla, stosunkowo niewielki spadek wzrostu gospodarczego w Rosji, czy niskie bezrobocie. Ale te dane nie odzwierciedlają sytuacji w realnej gospodarce Rosji - pisze ekspert.
Programy rosyjskiej gospodarki
Pierwszym przykładem na zafałszowanie jej prawdziwej kondycji przez udostępniane dane statystyczne, czy wskaźniki może być bezrobocie, które oficjalnie wynosi 3,7 procent i wydaje się rekordowo niskie. W istocie jednak bez pracy jest nie 2,7 miliona osób - jak podają rządowe źródła - ale blisko pięciu milionów. Ludzie ci znaleźli się na "ukrytym bezrobociu", jak bowiem inaczej nazwać takie praktyki, jak wysyłanie ludzi na bezpłatne urlopy, na których znalazło się 70 procent bezrobotnych - wyjaśnia autor.
W rzeczywistości pracy nie ma 10 procent Rosjan w wieku produkcyjnym, czyli niewiele mniej niż w latach 90., gdy doszło do załamania gospodarczego, a bezrobocie sięgało 10-13 procent.
Inny wskaźnik wprowadzający w błąd to notowania rubla. Prawdą jest, że rosyjska waluta umocniła się, ale stało się tak dlatego, że rząd wprowadził drakońskie kontrole kapitałowe, a import załamał się. Ponadto utrudniono bardzo Rosjanom oraz krajowym firmom wyciąganie gotówki z banku i zamianę jej na obce waluty - wylicza Miłow. Taka polityka doprowadza do kryzysu w wielu gałęziach gospodarki uzależnionych od importu. Tak na przykład produkcja stali zmalała w 2022 roku o 7 procent.
Rosyjskie ministerstwo finansów opublikowało prognozę, zgodnie z którą PKB kraju zmniejszy się tylko o 2,7 procent, co oznaczałoby, że gospodarka jest daleka od zapaści. Należy jednak zwrócić uwagę, że prognoza wlicza do rachunku ekonomicznego rosnącą produkcję na potrzeby sił zbrojnych. "Nowo wyprodukowany czołg, wysłany natychmiast na front i trafiony ukraińskim pociskiem rakietowym Javelin, wciąż jest zaliczany do wkładów w rosyjskie PKB" - pisze autor.
Inne wskaźniki pokazują znacznie bardziej istotny spadek wzrostu gospodarczego niż oficjalne dane o PKB - podkreśla Miłow. Szczególnie istotne są w tym kontekście informacje o dochodach Rosji z innych źródeł niż sprzedaż ropy i gazu, które w październiku 2022 roku były o 20 procent niższe niż w tym samym okresie rok wcześniej.
Sankcje najbardziej dotknęły sektory wytwórcze rosyjskiej gospodarki uzależnione od zachodnich technologii lub komponentów. Produkcja w sektorze motoryzacyjnym, który bezpośrednio lub pośrednio zatrudnia 3,5 miliona ludzi, spadła w 2022 roku o dwie trzecie.
Rosyjskie dane na temat poziomu inflacji są również mylące i nawet bank centralny Rosji przyznaje, że tzw. obserwowana inflacja - czyli to, jak ludzie postrzegają wzrost cen - wynosi 16 procent i jest znacznie wyższa od oficjalnych danych, zgodnie z którymi wynosi ona blisko 12 procent. Różnica ta wskazuje na przeświadczenie Rosjan, że ich standard życia szybko się pogarsza - wyjaśnia autor.
Według sondażu przeprowadzonego w październiku 2022 roku przez prywatny ośrodek Romir, 68 procent Rosjan zwróciło uwagę na pogarszające się dostawy towarów do sklepów. 35 procent ankietowanych musiało ograniczyć wydatki na żywność.
Turcja pomaga w obchodzeniu sankcji
Sankcje mają więc realny wpływ na gospodarkę Rosji. Putin stara się zaś zapobiegać dalszym jej problemom, ograniczając import i szukając substytutów towarów kupowanych za granicą. Ponadto przekierowuje eksport do krajów azjatyckich. Restrykcje omijane są też za pośrednictwem krajów trzecich, a przede wszystkim Turcji. Żadne z tych manewrów nie rozwiążą jednak długofalowych problemów wynikających z sankcji - podkreśla Miłow.
Nie bez znaczenia jest też to, że tacy partnerzy handlowi Rosji jak Chiny i Indie zainteresowani są przede wszystkim kupowaniem od niej - z dużym rabatem - ropy, gazu, węgla i innych surowców. Rządy tych krajów nie są jednak nastawione na inwestowanie w rozwój rosyjskich sektorów produkcyjnych.
Moskwa dość skutecznie radzi sobie z omijaniem niektórych restrykcji importowych dzięki pomocy Ankary. W trzecim kwartale 2022 roku rosyjski import z Turcji osiągnął wartość ponad dwóch miliardów dolarów i był blisko dwukrotnie większy niż rok wcześniej - zwraca uwagę autor, ale podkreśla, że można temu zaradzić, zwiększając presję dyplomatyczną na turecki rząd.
Kreml nie może liczyć na to, że zagraniczne inwestycje pomogą mu wesprzeć gospodarkę, bank centralny Rosji szacuje bowiem, że w 2022 roku z kraju uciekł kapitał o wartości 251 miliardów dolarów.
Politycy "muszą sankcjom dać czas na to, by zaczęły działać. Oczekiwanie natychmiastowych rezultatów jest nierealistyczne i nawet kontrproduktywne (...). A nade wszystko (zachodni politycy - red.) muszą być cierpliwi" - konkluduje Miłow.
Źródło: PAP