Opisują "podróż z piekła rodem"

Źródło:
BBC, Reuters

Samolot linii Alaska Airlines lądował awaryjnie z dziurą w kadłubie, krótko po starcie z Portland w stanie Oregon na zachodnim wybrzeżu USA. Dwa siedzenia najbliżej dziury były puste. - To bardzo duże szczęście, że sytuacja nie skończyła się tragicznie - powiedziała szefowa amerykańskiej Krajowej Rady Bezpieczeństwa Transportu. - Poczułam, że samolot spada. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to coś zupełnie innego niż turbulencje i zaczęłam panikować - opowiadała Emma Vu, jedna z pasażerek samolotu. - To była podróż z piekła rodem - powiedziała inna z podróżnych.

W piątek samolot linii Alaska Airlines wystartował z Portland. Celem lotu 1282 było miasto Ontario w Kalifornii. Jednak, jak wynika z danych linii lotniczej i serwisu Flightradar24, samolot ze 171 pasażerami i sześcioma członkami załogi lądował awaryjnie już 20 minut po starcie, o godz. 17.26 czasu miejscowego (w sobotę po godz. 1 w nocy w Polsce).

Samolot znajdował się na wysokości prawie 5000 metrów, kiedy oderwał się fragment kadłuba przeznaczony do ewentualnego zamontowania dodatkowych drzwi. Doszło do nagłego obniżenia ciśnienia. Pasażerom nakazano założenie masek tlenowych. Samolot zawrócił awaryjnie na lotnisko.

Czytaj też: Samolot z wyrwą w kadłubie lądował awaryjnie. Uziemiono 171 maszyn

Nie ma informacji o osobach poszkodowanych w trakcie lotu. Szefowa amerykańskiej Krajowej Rady Bezpieczeństwa Transportu Jennifer Homendy przekazała, że dwa fotele w miejscu, gdzie wyrwana została część kadłuba, były puste. - To bardzo duże szczęście, że sytuacja nie skończyła się tragicznie - powiedziała.

Emma Vu, pasażerka lotu na Alaskę powiedziała stacji CNN, że obudziła się, gdy samolot już spadał. - Wiedziałam, że to nie są zwykłe turbulencje, bo opadły maski i wtedy zaczęła się panika - opowiadała.

- Nawet nie wiedziałem, że wystartowaliśmy. Spałam i poczułam, że samolot spada. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to coś zupełnie innego niż turbulencje i zaczęłam panikować. Usłyszeliśmy, żeby założyć maski tlenowe. Polecono, żeby nie pomagać innym, dopóki najpierw nie zapewnimy bezpieczeństwa sobie - mówiła Emma Vu.

Według relacji pasażerki kilka osób potrzebowało pomocy stewardess, które rozdawały butle z tlenem. - To sprawiło, że starałam się uspokoić. Wiedziałam, że ktoś inny może bardziej potrzebować pomocy obsługi samolotu - stwierdziła.

Kobieta powiedziała, że po wyjściu z samolotu, wiele osób było zdziwionych, że zniszczenia są tak duże. - Kiedy wyszłam z samolotu i słyszałam, że są rozbite okna, myślałam, że to małe pęknięcie, a potem spojrzałam na zdjęcia i zobaczyłam, że to dosłownie całe drzwi odpadły (...) Jestem wdzięczna, że nie byliśmy wyżej w powietrzu, że nie odleciała od samolotu większa część i że nikomu nic się nie stało - powiedziała Emma Vu.

"Podróż z piekła rodem"

Inny z pasażerów w rozmowie z BBC powiedział, że nie wiedział na początku, co się dzieje. - Usłyszałem hałas i poczułem, jak nadciągał wiatr. Silne powietrze uderzyło mi w twarz. Próbowałem się dowiedzieć, co się dzieje - mówił.

- Nie bałam się, nie wiem dlaczego. Nikt nie krzyczał. To była podróż z piekła rodem - powiedziała inna pasażerka, z którą rozmawiała stacja.

Zobacz też: Uziemiono Boeingi 737 MAX 9. Polski Urząd Lotnictwa Cywilnego uspokaja

Autorka/Autor:ek/kg

Źródło: BBC, Reuters