W Doniecku, bastionie prorosyjskich separatystów na wchodzie Ukrainy, w nocy spalono cztery samochody opancerzone członków misji obserwacyjnej OBWE - poinformowała w niedzielę misja. Samochody były zaparkowane przed hotelem, w którym mieszkają obserwatorzy.
Wiceszef międzynarodowej misji Alex Hug zapewnił miejscowe media, że nie zamierza ona po tym incydencie opuścić Doniecka, chociaż oczywiście "zrewiduje stosowane dotąd środki bezpieczeństwa". Obserwatorzy z ramienia OBWE przebywają w Doniecku, aby nadzorować realizację porozumień podpisanych między Kijowem a rebeliantami w połowie lutego tego roku. - Należy sprawdzić, czy ci, którzy powinni gwarantować nam bezpieczeństwo w tak zwanej DRL (Donieckiej Republice Ludowej), podejmują właściwe środki w celu umożliwienia nam wykonywania w Doniecku i okolicach naszej pracy - dodał Hug. - Widać są tacy, którzy chcą, żeby OBWE przestała raportować o tym, co się dzieje w Doniecku - napisano w komunikacie misji zamieszczonym na Facebooku, podkreślając, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo misji spoczywa na tych, którzy kontrolują Donieck".
Separatyści "oburzeni" atakiem
Szef negocjatorów z ramienia tzw. DRL Denis Puszylin potępił atak nazywając go "oburzającym" i zapewnił, że władze będą dążyły do wykrycia sprawców i zapewnienia bezpieczeństwa misji OBWE. Dodał, że środki bezpieczeństwa podejmowane w celu zapewnienia ochrony misji OBWE "zostały już wzmocnione", aby "nie dopuścić do powtórzenia się tej sytuacji w przyszłości". Atak na wozy misji obserwacyjnej nastąpił po tym jak w czwartek około 300 osób demonstrowało pod hotelem w Doniecku, gdzie mieszkają obserwatorzy, oskarżając OBWE o „ślepotę i milczenie”.
Wzajemne oskarżenia
Zdaniem Kijowa samochody OBWE podpalili stronnicy separatystów. Rzecznik administracji prezydenta Ukrainy ds. operacji wojskowej na wschodzie kraju Ołeksandr Motuzianik wskazał, że przedstawiciele OBWE przekazywali ostatnio wiele informacji niewygodnych dla separatystów.
W ubiegłym tygodniu Hug oświadczył, że zawieszenia broni, co do którego porozumiano się w Mińsku, nie przestrzegają ani separatyści, ani ukraińskie oddziały rządowe. Członkowie misji "byli celem ataków w wielu przypadkach, mimo że obie strony - Kijów i siły prorosyjskie - wiedziały gdzie się znajdujemy" - podkreślił. Chociaż Kijów i separatyści zapewniają, że wycofali całą ciężką broń kalibru ponad 100 milimetrów, obie strony oskarżają się nieustannie o użycie zakazanej broni. Według ostatnich danych ONZ około 7 000 osób - biorących udział w walkach oraz cywilów - zginęło na wschodzie Ukrainny w ciągu piętnastu miesięcy konfliktu między armią ukraińską, a rebeliantami.
Autor: dln/ja / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA