Rumuński parlament zaakceptował skład nowego rządu Marcela Ciolacu. Lider Partii Socjaldemokratycznej (PSD) stanął na czele poprzedniego gabinetu w czerwcu 2023 roku, a obecny rząd został wyłoniony w wyniku wyborów parlamentarnych z 1 grudnia.
Za powołaniem nowego gabinetu Ciolacu głosowało w poniedziałek wieczorem 240 deputowanych w liczącej 329 miejsc niższej izbie parlamentu. Przeciw było 143 posłów. - Dziękuję moim kolegom, którzy na mnie głosowali i tym, którzy na mnie nie głosowali - powiedział po ogłoszeniu wyników premier Rumunii, cytowany przez miejscową telewizję publiczną.
Partia Socjaldemokratyczna tworzy obecnie koalicję rządzącą wraz z Partią Narodowo-Liberalną (PNL) i centroprawicowym Demokratycznym Związkiem Węgrów w Rumunii (UDMR). Nowy rząd wspierają też posłowie reprezentujący mniejszości narodowe. Nowy gabinet Rumunii składa się z 16 ministerstw. W jego skład wchodzą też trzej wiceministrowie, po jednym z każdego ugrupowania koalicyjnego. Politycy PSD objęli osiem resortów, działacze PNL - sześć, a dwa ministerstwa przypadły przedstawicielom UDMR.
"Sygnał, że przedstawiciele partii dotąd rządzących bronią się przed utratą władzy"
Analityk Instytutu Nowej Europy Jakub Bielamowicz wyjaśnił, że PSD reprezentuje środowisko postkomunistów, podobne do polskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej do 2005 roku. - W Polsce obóz ten uległ dekompozycji, a w Rumunii od obalenia Nicolae Ceausescu współrządzi krajem w różnych konfiguracjach i stanowi najtwardszy beton politycznego mainstreamu - ocenił.
Według analityka to właśnie sprzeciw społeczny wobec tych "starych układów" oraz kojarzonej z nimi systemowej korupcji przyczyniają się do wzrostu sił antyestablishmentowych w Rumunii.
Zdaniem Bielamowicza powołanie kolejnego rządu Ciolacu, składającego się z tych samych partii mainstreamowych, lekceważy obecne w społeczeństwie rumuńskim pragnienie zmiany, co może jeszcze bardziej napędzić głos sprzeciwu przed nowymi wyborami prezydenckimi. - Ta decyzja wysyła sygnał, że przedstawiciele partii rządzących dotąd w Rumunii bronią się przed utratą władzy i wpływów, co toruje drogę do jeszcze większej mobilizacji wyborców antysystemowych - podkreślił analityk.
W perspektywie krótkoterminowej może to jednak pomóc utrzymać obecne układy - sądzi Bielamowicz. - Być może dla trwania w rządzie są oni gotowi poświęcić urząd prezydenta i oddać go radykałom. Albo liczą na to, że po świętach oburzenie minie i może uda im się przepchnąć swojego kandydata - przypuszcza ekspert.
Bielamowicz zaznaczył, że prawicowy elektorat sprzeciwu - stanowiący około 30 procent społeczeństwa - "nie jest za bardzo zaangażowany w politykę", lecz działa pod wpływem bieżących problemów. - Najpierw skrajna prawica wybiła się na niezadowoleniu z polityki pandemicznej rządu, a dziś gromadzi wyborców, którym doskwiera inflacja, najwyższa w Unii Europejskiej - zauważył.
Podkreślił też, że ten elektorat nie jest szczególnie prorosyjski. - Raczej chwyta pewne narracje, które Kreml współcześnie też promuje. Oni myślą: "Rumunia nie powinna się angażować, zostawmy te globalne konflikty. (...). Żyjmy swoim życiem, interesujemy się swoim krajem - wyjaśnił analityk.
Będą nowe wybory prezydenckie
Jednym z zadań nowego rządu będzie wyznaczenie terminu wyborów prezydenckich po tym, gdy 6 grudnia Sąd Konstytucyjny cofnął swoją pierwotną decyzję i unieważnił wyniki głosowania z 24 listopada. Niespodziewanie pierwszą turę wyborów wygrał mało znany, antysystemowy kandydat Calin Georgescu.
Decyzję o unieważnieniu wyników pierwszej tury głosowania podjęto na podstawie dokumentów, wskazujących na to, że kampania Georgescu była wynikiem manipulacji, która mogła być zorganizowana lub wspierana spoza kraju. Później część rumuńskich mediów podała, powołując się na lokalną administrację skarbową, że kampanię sfinansowano między innymi ze środków Partii Narodowo-Liberalnej.
Decyzja Sądu Konstytucyjnego pogłębiła polityczny kryzys w Rumunii, a Komisja Europejska wszczęła dochodzenie w sprawie możliwej ingerencji platformy TikTok w proces wyborczy. Nowe wybory prezydenckie w Rumunii mogą odbyć się najwcześniej w marcu 2025 roku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA/ROBERT GHEMENT