- W piątek Donald Trump i Władimir Putin spotkają się na Alasce, by rozmawiać o możliwości zakończenia wojny w Ukrainie, wywołanej brutalną rosyjską agresją w 2022 roku.
- Wcześniej, w środę, doszło do wideokonfrencji europejskich przywódców amerykańskim liderem z inicjatywy kanclerza Niemiec. W rozmowie tej brał udział także Wołodymyr Zełenski.
- Niemiecka prasa komentuje w czwartek to spotkanie i analizuje, jaki może mieć wpływ na piątkowy szczyt.
W piątek podczas szczytu na Alasce spotkają się Donald Trump i Władimir Putin, czyli "łatwo ulegający manipulacji, niezbyt mądry narcyz" oraz "świetnie manipulujący innymi, całkowicie pozbawiony skrupułów były oficer KGB" - napisał w czwartek niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że wskutek tego spotkania Ukraina, a wraz z nią cała europejska architektura bezpieczeństwa, poniosą ogromne straty, które doprowadzą do ich upadku – napisał autor tego komentarza Hubert Wetzel.
Z tego powodu - ocenił - kraje europejskie chciały po raz ostatni przemówić Trumpowi do sumienia, aby zapobiec zawarciu umowy, za którą zapłacić musieliby Europejczycy, a przede wszystkim Ukraińcy.
Czytaj więcej o środowej wideokonferencji liderów z Trumpem >>>
Czy Trump zmieni zdanie pod wpływem Putina?
Odnosząc się do wypowiedzi kanclerza Niemiec Friedricha Merza po wideokonferencji, że Europejczycy i Trump są "w dużym stopniu zgodni", komentator napisał, że te słowa cieszą i uspokajają.
Zastrzegł jednak, że zwykle zapewnienia i groźby Trumpa obowiązują tylko w danej chwili. Nie wiadomo, czy w piątek Trump nie zmieni zdania. Wystarczy, że Putin umocni go w przekonaniu, że to prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i znienawidzony przez Trumpa były prezydent USA Joe Biden ponoszą winę za wojnę.
Zdaniem komentatora "SZ" inicjatywa środowej wideokonferencji, podjęta przez Merza, była słuszna. Jednak dopiero w piątek dowiemy się, czy kanclerz Niemiec uratował tonącą łódź, czy też Trump ją zatopi – czytamy w konkluzji.
"Nie ustalono niczego konkretnego". Głosy sceptycyzmu
Z kolei tygodnik "Die Zeit" sceptycznie ocenił wpływ wideokonferencji na przebieg rozmów amerykańsko-rosyjskich. "Zełenski i Merz zademonstrowali jedność. Potrzebne jest im jednak wsparcie USA, a o to jest trudno" – napisał omentator Maxim Kireev.
Odnosząc się do optymistycznych ocen po rozmowie z Trumpem, komentator zastrzegł, że nie wiadomo, jak długo utrzyma się ten optymizm. "Podczas spotkania w Berlinie nie ustalono niczego konkretnego. A Trump może w piątek na Alasce z Putinem mówić w całkowicie odmienny sposób" - zauważył autor.
Zasadniczym problemem Europejczyków jest to, że nie mają wspólnej konkretnej wizji dojścia do sprawiedliwego i trwałego pokoju w Ukrainie – uważa Kireev. Zamiast przejąć wiodącą rolę w negocjacjach pokojowych, Europa oddała pole innym. W tę lukę wchodzi Trump z "coraz genialniejszymi" pomysłami.
Autor pisze także, że Macron i Starmer mogą zapowiadać, że kwatera główna przyszłych sił pokojowych będzie znajdowała się w Paryżu, ale nadal nie wiadomo, skąd będą pochodzić żołnierze i kto oprócz Brytyjczyków i Francuzów weźmie w tym udział. Nie wiadomo też, kto miałby być gwarantem bezpieczeństwa Ukrainy.
Europejscy sojusznicy Ukrainy muszą zrobić o wiele więcej niż dotąd, ale pewnego dnia będą zmuszeni przyznać, że robili Ukraińcom fałszywe nadzieje – dodaje w konkluzji komentator "Die Zeit".
"Die Welt": mogą jedynie mieć nadzieję, że Trump uwzględni ich interesy
"Die Welt" ocenił, że Europejczycy zrobili "wszystko, co mogli zrobić metodami dyplomatycznymi", a teraz pozostała im jedynie rola obserwatorów – Merz i inni liderzy mogą jedynie mieć nadzieję, że Trump uwzględni ich interesy.
Podczas wideokonferencji Trump był "otwarty, nastawiony na kompromis i prawdziwie zainteresowany, nie zawarto jednak żadnych ustaleń" – zastrzegł komentator dziennika Torsten Jungholt. Także w jego opinii nie wiadomo, czy w piątek Putin nie przeciągnie Trumpa na drugą stronę. Pozytywnym sygnałem jest zgoda USA na przekazanie Ukrainie opłaconej przez Europejczyków broni.
Spory kompetencyjne w Polsce odnotowane
Dziennik "Berliner Zeitung" dostrzegł spory kompetencyjne między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim. "Donald Trump nie chce rozmawiać z Donaldem Tuskiem, tylko z Karolem Nawrockim" - napisał redaktor naczelny gazety Tomasz Kurianowicz, dodając, że rząd bagatelizuje zajście.
Zdaniem autora Nawrocki "wyszedł przed szereg", a jednym z powodów miała być jego urażona godność – ani Tusk, ani szef MSZ Radosław Sikorski nie pogratulowali prezydentowi zwycięstwa.
Kurianowicz pisze, że obecna sytuacja oznacza powrót dawnego sporu o to, kto prowadzi politykę zagraniczną.
Powołując się na "Gazetę Wyborczą", "Berliner Zeitung" pisze, że współpracownicy Nawrockiego prosili we wtorek Biały Dom, aby to on, a nie Tusk uczestniczył w rozmowie.
Tymczasem jeszcze w środę do rozdźwięku w sprawie spotkania z Trumpem odniósł się podczas konferencji prasowej premier Tusk. - Wczoraj tuż przed północą otrzymaliśmy informację, także nasi partnerzy europejscy, że strona amerykańska wolałaby, żeby w relacji z prezydentem Trumpem z polskiej strony był prezydent - poinformował.
Autorka/Autor: akr
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA/MAXIM SHIPENKOV