Tak małe okręty zazwyczaj nie wypuszczają się na oceany. Rosjanie wysłali jednak swoje dwie nowe korwety z Bałtyjska w obwodzie kaliningradzkim na wielomiesięczny rejs, który zaprowadził je aż na Ocean Indyjski i za równik. Opublikowano nagranie z niecodziennej misji, dobrze pokazujące, jak wyglądają te niepozorne, ale potencjalnie groźne okręty.
Korwety Bojkij i Soobrazitelnyj wyruszyły w swoją wyprawę z bazy w pobliżu polskiej granicy w połowie października. Wróciły trzy miesiące później, w połowie stycznia. Dla takich jednostek to spore wyzwanie, bowiem są małe i przeznaczone do działania blisko baz. Zazwyczaj przebywają na morzu po kilkanaście dni.
Długa wyprawa
Okręty wyruszyły z Bałtyjska dookoła Europy na Morze Śródziemne. Tam zawinęły do portu Limassol na Cyprze, gdzie rosyjskie jednostki często uzupełniają zapasy. Dalej podążyły przez Kanał Sueski do portu Dżibuti w kraju o tej samej nazwie, położonym nad Morzem Czerwonym. Stamtąd wypuściły się na Ocean Indyjski i przekroczyły równik. To był najdalszy punkt ich podróży. Później zawróciły i zatrzymały w bazie Tartus w Syrii. Po krótkim postoju ruszyły do Bałtyjska. Według komunikatu rosyjskiej floty, podczas całej wyprawy okręty miały pokonać 35 tysięcy mil morskich, czyli około 64 tysięcy kilometrów. To dość, aby opłynąć Ziemię dookoła. Umożliwił to płynący z nimi zaopatrzeniowiec Kola, który dostarczał im w drodze paliwo oraz zapasy. Inaczej korwety nie byłyby w stanie dokonać takiego wyczynu. W optymalnych warunkach paliwa starcza im na maksymalnie siedem tysięcy kilometrów, co nie wystarczyłoby do dotarcia na Cypr z Bałtyjska. Nie wiadomo, jak oba okręty zniosły taką wyprawę. Tego rodzaju informacji rosyjska flota nie ujawnia. Ogłoszono jedynie, iż rejs był sukcesem.
Małe, ale silnie uzbrojone
Dla załóg okrętów taka wyprawa była ćwiczeniem. Był to też test dla tych stosunkowo nowych okrętów (przyjęte do służby w 2013 i 2011 roku). Najpewniej celem wyprawy była też prezentacja możliwości rosyjskiej floty, której okręty są obecnie znacznie mniej widoczne na oceanach niż w czasach zimnej wojny. Obie korwety należą do typu Stierieguszczij, budowanego seryjnie od dziesięciu lat. To jedne z najnowocześniejszych rosyjskich okrętów nawodnych. Na dodatek ich projekt jest ciągle modyfikowany i kolejne odsłony mają większe możliwości. Najnowsze mają móc przenosić nawet rakiety manewrujące dalekiego zasięgu Kalibr, umożliwiające im ataki na cele lądowe odległe o tysiąc kilometrów. Cztery takie korwety stanowią jeden z filarów Floty Bałtyckiej, choć nie mają rakiet dalekiego zasięgu. Pomimo tego, jak na okręty wielkości stojącego w Gdyni niszczyciela-muzeum ORP Błyskawica, posiadają i tak silne uzbrojenie. Mają zestaw rakiet przeciwlotniczych średniego zasięgu, przeciwokrętowych, a na dodatek posiadają śmigłowiec pokładowy oraz hangar dla niego, co na jednostkach takich rozmiarów jest rzadkością.
Polska flota nie ma porównywalnych okrętów. Dwa razy większe dwie poamerykańskie fregaty typu Oliver Hazard Perry mają nominalnie słabsze i znacznie starsze uzbrojenie. Małe i silnie uzbrojone rosyjskie okręty musiały to jednak najpewniej okupić słabszymi innymi możliwościami. Mogą być znacznie mniej odporne na uszkodzenia, a załogi żyć w kiepskich warunkach, obniżających ich sprawność.
Autor: mk//kg / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru