Atak na biuro PO. 44-latek usłyszał dwa zarzuty

Doprowadzenie podejrzanego
Zarzuty dla Krzysztofa B. po ataku na Wiejskiej
Źródło: TVN24
W siedzibie prokuratury zakończyło się przesłuchanie Krzysztofa B., zatrzymanego w związku z próbą podpalenia biura Platformy Obywatelskiej przy ulicy Wiejskiej w Warszawie. Po południu mężczyzna usłyszał dwa zarzuty.

- Pierwszy zarzut dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa spowodowania pożaru poprzez rzucenie butelką z zawartością cieczy i próbą podpalenia tejże cieczy po rozbiciu się butelki. Czyn taki został zakwalifikowany jako występek chuligański (kwalifikacja: artykuł 164 paragraf 1 Kodeksu karnego, w związku z artykułem 57 paragraf 1 Kodeksu karnego) – powiedział podczas wtorkowego briefingu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Antoni Skiba.

- Drugi z czynów dotyczy usiłowania naruszenia nietykalności cielesnej osoby interweniującej w celu powstrzymania działania związanego z podpaleniem rozlanej substancji, która wydobywała się z rozbitej butelki (artykuł 13 paragraf 1 Kodeksu karnego, w związku z artykułem 217a Kodeksu karnego) - dodał Skiba. - Rzucił odłamkami szkła w stosunku do osoby interweniującej, która kopnęła, odepchnęła go, próbowała uniemożliwić zapalenie substancji - doprecyzował.

Jak podał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, pierwszy czyn zagrożony jest karą od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia (w warunkach występku chuligańskiego nie może to być minimalny wymiar kary). Za drugi czyn grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat.

Złożył wyjaśnienia, nie przyznał się

Skiba podkreślił, że choć podejrzany nie przyznał się do winy, to nie zakwestionował swojej obecności na Wiejskiej w piątek po południu, kiedy doszło do zdarzenia. Miał być zdziwiony, że w budynku znajduje się kawiarnia, a nie tylko "siedziba jednej z partii politycznych".

- Złożył wyjaśnienia niebezpośrednio opisujące zdarzenie, do którego doszło - przekazał. Dodał, że mężczyzna nie wskazywał na motywację, ale podczas przesłuchania "10-krotnie podawał imię i nazwisko obecnego prezesa Rady Ministrów".

Śledczy nie dysponują nagraniami ukazującymi zdarzenie.

Prokuratura wnioskuje o tymczasowy trzymiesięczny areszt dla Krzysztofa B. w związku z grożącą mu surową karą, groźbą mataczenia i prawdopodobieństwem popełnienia ciężkiego przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu.

Mężczyzna, jak zdradził rzecznik prokuratury, "jest kawalerem, z zawodu kucharzem". - Ostatnio pracował w jednej z warszawskich restauracji, wcześniej w jednym ze sklepów. Obecnie jest na zwolnieniu lekarskim - mówi Skiba.

Zapowiedział konieczność przeprowadzenia badań sądowo-psychiatrycznych podejrzanego.

Mówił o "łamaniu konstytucji"

W trakcie doprowadzenia do budynku prokuratury mężczyzna był pytany przez dziennikarzy, co nim kierowało. - Łamanie prawa - odpowiedział. - Bo został złamany artykuł konstytucji, artykuł Kodeksu karnego - dodał chwilę później. Na pytanie, czy się przyznaje, odparł, że nie. - Rzucenie a podpalenie to jest duża różnica - zauważył. Nie odpowiedział, czy działał sam.

Rozbita butelka przed biurem PO

Do zdarzenia doszło w piątek po godzinie 15 przed kamienicą przy ulicy Wiejskiej 12A. Mieszczą się tam między innymi siedziba Platformy Obywatelskiej i kawiarnia Czytelnik. Budynek ten znajduje się blisko Sejmu, w centrum stolicy.

Według świadków, dwóch mężczyzn miało przyjść z butelką wypełnioną nieznaną substancją. Próbowali ją podpalić i rzucić w drzwi, wykrzykiwali hasła wymierzone w Platformę Obywatelską. Zareagował świadek, który odepchnął mężczyznę z butelką. Rozbiła się ona przed wejściem do kawiarni, a napastnicy uciekli. Efektem były osmolone drzwi i rozbite szkło. Nikomu nic się nie stało.

Krzysztof B. groził premierowi

44-latek został zatrzymany w poniedziałek rano w swoim mieszkaniu w Łosicach pod Siedlcami.

Krzysztof B. w maju tego roku został zatrzymywany w związku z groźbami karalnymi wobec Donalda Tuska, wyrażanymi na portalu X. Sprawa w czerwcu trafiła do sądu z aktem oskarżenia. Wyrok zapadł w Sądzie Rejonowym w Siedlcach 22 września, a Krzysztof B. został uznany za winnego i sąd wymierzył mu trzy tysiące złotych grzywny.

Policja nie potwierdziła udziału drugiej osoby w piątkowym ataku.

Czytaj także: