Liczba Rosjan przekraczających granicę z Unią Europejską gwałtownie wzrosła po ogłoszeniu częściowej mobilizacji na wojnę w Ukrainie - poinformowała we wtorek Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex. W ciągu ostatniego tygodnia było to ponad 60 tysięcy osób, czyli o 30 procent więcej niż w poprzednim tygodniu. "Większość z nich przybyła do Finlandii i Estonii" - podał Frontex.
Częściowa mobilizacja w Rosji została ogłoszona przez Władimira Putina 21 września. We wtorek w oświadczeniu Frontex podał, że "w ciągu ostatniego tygodnia prawie 66 tysięcy obywateli Rosji przekroczyło granice Unii Europejskiej, czyli o 30 procent więcej niż w tygodniu poprzedzającym".
"Większość z nich przybyła do Finlandii i Estonii" - przekazała unijna agencja zajmująca się monitorowaniem i ochroną granic zewnętrznych Unii. Dodano, że w ciągu ostatnich czterech dni do samej Finlandii przyjechało 30 tysięcy rosyjskich obywateli.
Tymczasem w poniedziałek media informowały, że z Rosji uciekło około 261 tysięcy mężczyzn.
Unijna agencja poinformowała też w komunikacie, że od 24 lutego, czyli od początku inwazji Rosji na Ukrainę, ponad milion 303 tysiące Rosjan przekroczyło granice z Unią Europejską drogą lądową. Jednocześnie ponad milion 273 tysięcy Rosjan powróciło do kraju.
Prognozy Frontexu: wzrost liczby przypadków nielegalnego przekraczania granic UE
19 września Estonia, Łotwa, Litwa i Polska rozpoczęły wprowadzanie ograniczeń wjazdowych dla rosyjskich obywateli podróżujących w celach turystycznych. Podobne obostrzenia planuje wprowadzić Finlandia - przypomniał Frontex.
Unijna agencja oceniła, że w najbliższym czasie wzrośnie liczba Rosjan przybywających na przejścia graniczne z UE z powodu "niepewności powiązanej z trwającą w Federacji Rosyjskiej mobilizacji".
Dodano, że w perspektywie długoterminowej będzie można zaobserwować wzrost przypadków nielegalnego przekraczania zewnętrznych granic Unii z Rosji i Ukrainy oraz wzrost nielegalnego pobytu w Unii obywateli Rosji, którzy już przybyli do krajów członkowskich.
Źródło: PAP