Krystyna Kurczab-Redlich o atakach terrorystycznych w Rosji: te dramaty służą Kremlowi

Źródło:
TVN24
Kurczab-Redlich: o wiele trudniej prawda i fakty dotrą do społeczeństwa
Kurczab-Redlich: o wiele trudniej prawda i fakty dotrą do społeczeństwaTVN24
wideo 2/2
Kurczab-Redlich: o wiele trudniej prawda i fakty dotrą do społeczeństwaTVN24

Atak na salę koncertową pod Moskwą nie jest pierwszym, który wstrząsnął Rosją w ostatnich dekadach. Krystyna Kurczab-Redlich, wieloletnia korespondentka w tym kraju przypominała w TVN24 o podobnych wydarzeniach sprzed lat. - Bardzo znamienne i podobne do poprzednich aktów jest to, że napastnicy znikają od razu. Właściwie ani razu przy dużych aktach terrorystycznych nie odbył się proces tych, którzy brali w nich udział - mówiła. Zwracała również uwagę na możliwy wpływ piątkowego zamachu na postępowanie Kremla wobec Ukrainy. 

W piątek wieczorek zamaskowani napastnicy otworzyli ogień w hali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą, w której miał odbyć się koncert rockowy. Najnowsze informacje mówią o co najmniej 93 zabitych (w tym trójce dzieci). Reuters przekazał, że do ataku przyznało się tak zwane Państwo Islamskie. Amerykański urzędnik, cytowany przez agencję, przekazał, że dane wywiadowcze Stanów Zjednoczonych potwierdzają autentyczność oświadczenia.

Czytaj też: Strzelanina i eksplozje w sali koncertowej pod Moskwą. Co wiemy

Krystyna Kurczab-Redlich, wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji i autorka książek o Rosji mówiła w TVN24, że po ataku sekretarz prasowy Kremla Dmitrij Pieskow pierwszy raz nazwał "specjalną operację" w Ukrainie wojną. Zaznaczyła, że zmiana retoryki ma kluczowe znaczenie dla "wewnętrznej mobilizacji" obywateli Rosji, ponieważ w stanie wojny będzie mogła być przeprowadzona powszechna mobilizacja, której sprzeciwiają się rosyjskie rodziny.

"Prawdopodobnie teraz też nie będzie procesu"

Kurczab-Riedlich relacjonowała poprzednie ataki terrorystyczne na terenie Rosji i zwróciła uwagę na kilka podobieństw. - Dla mnie bardzo znamienne i podobne do poprzednich aktów terrorystycznych jest to, że napastnicy - tak na (szkołę) w Biesłanie, jak na (teatr) na Dubrowce, tak także teraz - znikają od razu. Właściwie ani razu przy dużych aktach terrorystycznych nie odbył się proces tych, którzy brali udział w napadach - mówiła.

Przypomniała, że napastników z teatru na Dubrowce zabito, a nie postawiono przed sądem. - Zabito ich dlatego, że działali z "podpuszczenia" tych, którzy byli związani ze służbami. Czeczenów związanych ze służbami specjalnymi Rosji. Nie było procesu i prawdopodobnie teraz też nie będzie procesu - powiedziała.

23 października 2002 roku uzbrojony odział terrorystów czeczeńskich zajął budynek teatru, biorąc ponad 900 zakładników. Napastnicy żądali natychmiastowego wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii. Trzy dni później siły specjalne odbiły gmach, używając gazu bojowego, który natychmiast uśpił zarówno napastników, jak i ich ofiary. Terrorystów dobijano strzałami w głowę. Później okazało się, że na skutek użycia gazu zginęło także - według oficjalnych danych - 130 zakładników. Blisko 800 zostało uwolnionych.

Czytaj też: Oskarżony o atak na Dubrowce częściowo przyznał się do winy

Oceniła, że teraz dotarcie do prawdy przez obywateli Rosji jest trudniejsze niż w 2002 roku, gdy doszło do zamachu na Dubrowce. - W tej chwili o wiele mniej niż wtedy, w 2002 roku, prawdy i istotnych faktów dotrze do tego społeczeństwa. W 2002 roku działali opozycjoniści, którzy zorganizowali wielkie śledztwa - mówiła Kurczab-Redlich. Dodała, że "ludzie mieli wtedy jeszcze jako takie dotarcie do faktów i było inne nastawienie". - W 2002 roku, po ataku na Dubrowce babuszka przy rosyjskim metrze powiedziała, że to przecież oczywiste, że to "nasi" - dodała.

Kurczab-Redlich: po 24 latach propagandy Putina ludzie zaczynają w to wierzyć
Kurczab-Redlich: po 24 latach propagandy Putina ludzie zaczynają w to wierzyć TVN24

- Dzisiaj, po 24 latach propagandy Putina, nie sądzę, aby ta babuszka przy metrze coś takiego mogła powiedzieć, choćby nawet pomyślała. Faty do ludzi nie dotrą. Poza tym 24 lata propagandy, która mówi tylko o wielkości i racjach Putina i o tym, jak Rosja jest coraz bardziej osaczana i znienawidzona przez państwa Zachodu, to ci ludzie zaczynają w to wierzyć. Myślę, że teraz mogą być straumatyzowani i mogą uwierzyć nawet w tak absurdalną rzecz jak to, że Ukraińcy mogli napaść na ogromne centrum koncertowe - mówiła korespondentka.

Zaznaczyła, że to oczywiste, że za zamachem nie stoją Ukraińcy, ale "propaganda będzie dalej, żeby zmobilizować jeszcze bardziej ludność rosyjską, aby odebrać jej argumenty przeciwko oporom wstąpieniu do wojska".

Wysadzanie bloków w Rosji. "Komisja udowodniła udział służb specjalnych"

Krystyna Kurczab-Redlich wspomniała także o wysadzanych blokach w 1999 roku. Doszło wtedy w Rosji do serii ataków bombowych (w Moskwie, Bujnaksku i Wołgodońsku). Zginęło ponad 300 osób. Zamachy dały pretekst do inwazji na Czeczenię, ogromną popularność i wyborcze zwycięstwo Władimirowi Putinowi. Władze natychmiast odpowiedzialnymi uczyniły Czeczenów.

Zobacz też: Eksplozje, które dały Putinowi władzę. Kto wysadzał bloki w Rosji?

Poszukiwania na miejscu wybuchu bloku w Moskwie, wrzesień 1999Ivan Nikitin/Hulton Archive/Getty Images

- Duma (izba niższa parlamentu w Rosji - red.) nie chciała przeprowadzić śledztw dotyczących aktów terrorystycznych z 1999 roku. Powstała wtedy społeczna komisja, która udowodniła udział służb specjalnych w tym strasznym przedsięwzięciu - powiedziała.

- Albo będzie prawdziwy proces tych bandytów albo nie będzie. Najprawdopodobniej go nie będzie i to byłoby w moich oczach świadectwem na udział służb w tej całej sprawie. Najważniejsze jest, komu to służy, a odpowiedź jest jasna - cały ten dramat, podobnie jak poprzednie dramaty, służy Kremlowi do przeprowadzenia kolejnych kroków - dodała.

Autorka/Autor:ek/ft

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Ivan Nikitin/Hulton Archive/Getty Images