Naczelny dowódca wojsk NATO w Europie, generał Alexus Grynkewich, przy okazji niedawnej konferencji obronnej w niemieckim Wiesbaden wyraził zaniepokojenie, jakoby USA i Unia Europejska miały półtora roku na przygotowanie się do potencjalnego globalnego konfliktu zbrojnego z Chinami i Rosją, a "2027 rok może być potencjalnie rokiem kryzysowym". Jego zdaniem Pekin - jeśli zdecyduje się na akcję zbrojną wobec Tajwanu - i Moskwa mogą uderzyć jednocześnie, w sposób skoordynowany.
"Trzeba się przygotować na najgorszy wariant"
W niedzielę w TVN24 scenariusz, o którym mówił generał Grynkewich komentowała doktor Małgorzata Bonikowska z Centrum Stosunków Międzynarodowych i Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. - Oceniam to jako jedną z możliwości. Jeśli mówi to dowódca wojsk NATO w Europie, to trzeba to brać bardzo poważnie - powiedziała.
Według niej "wszystko będzie zależało od rozwoju wydarzeń". - Nawet jeżeli jest jeden procent szansy, że coś się wydarzy, - bo to jest bardzo mało prawdopodobne, ale nie można tego wykluczyć, to trzeba się przygotować na najgorszy wariant, nie na najlepszy - przekonywała.
Politolożka zwróciła też uwagę na pogłębiające się uzależnienie Rosji od Chin. - Utraciła rynki zachodnie, więc musiała to sobie zrekompensować. To powoduje, że Rosja wobec Chin ma pozycję słabszego partnera - oceniła.
Czy Chiny podporządkują sobie Tajwanu?
Bonikowska mówiła następnie o konflikcie między Chinami a Tajwanem. - Chiny na pewno chcą rozwiązać problem Tajwanu ze swojej perspektywy, patrząc w taki sposób, żeby Tajwan stał się realnie częścią Chin, czyli był podporządkowany władzom w Pekinie - tłumaczyła.
Zastrzegła jednak, że "ta chęć musi być skonfrontowana z myśleniem Chin o globalnej sytuacji gospodarczej, z której Chiny korzystają (...), ponieważ potrzebują globalnego handlu, a globalny handel z kolei potrzebuje spokoju".
- Osobiście nie wierzę w inwazję militarną na kształt inwazji Rosji w Ukrainie, bo to między innymi oznaczałoby zaangażowanie sił, przede wszystkim tajwańskich, ale także tam jest przecież cała konfiguracja regionalna. Pamiętajmy, że na to, co się dzieje na Tajwanie, bardzo uważnie patrzą najbliżsi sąsiedzi, czyli przede wszystkim Japonia, która jest przecież krajem G7 i jest sojusznikiem Zachodu - powiedziała.
Autorka/Autor: kgr/lulu
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ALEXEI DRUZHININ / KREMLIN / SPUTNIK / POOL