Rosja będzie kontynuowała ataki lotnictwa na cele tzw. Państwa Islamskiego w Syrii, w pobliżu granicy z Turcją - zapowiedział rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow.
- Chcielibyśmy, aby terroryści i bojownicy trzymali się z dala od tureckiej granicy, ale niestety na ogół znajdują się oni na syryjskim terytorium w pobliżu granicy tureckiej - powiedział Pieskow dziennikarzom.
Dodał, że rosyjska operacja "będzie bez wątpienia kontynuowana".
Zachód zarzucał Moskwie, że bombarduje nie tylko IS, ale także cele umiarkowanej opozycji walczącej z syryjskim prezydentem Baszarem el-Asadem.
Stanowisko Putina
Rzecznik Kremla zaznaczył, że na tym etapie współpraca z Turcją w walce z terroryzmem jest pod znakiem zapytania, ale - jak zastrzegł - nie dotyczy to innych stron ewentualnej koalicji przeciwko ugrupowaniom terrorystycznym w Syrii. Jak przypomniał, prezydent Władimir Putin stoi na stanowisku, że walka z terroryzmem w Syrii nie może być efektywna bez zbudowania szerokiej koalicji.
- Co się tyczy Turcji, to oczywiście tutaj można stawiać współpracę pod znakiem zapytania, przynajmniej na tym etapie. Ale oczywiście to nie odnosi się do innych członków koalicji - zaznaczył Dmitrij Pieskow.
Zamiary Ankary
We wtorek Turcja zestrzeliła rosyjski bombowiec Su-24, któremu zarzuciła naruszenie przestrzeni powietrznej Turcji przy granicy syryjsko-tureckiej.
Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan zapewnił w środę, że zamiarem Ankary nie było eskalowanie w stosunkach z Moskwą. Jak argumentował, Turcja działała wyłącznie, "by bronić swego bezpieczeństwa", "praw naszego narodu" i "praw naszych braci" w Syrii.
Władze w Moskwie utrzymują, że Su-24 nie naruszył tureckiej przestrzeni powietrznej.
Autor: tas\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Ministerstwo Obony Rosji