Mieszkający w Niemczech Turcy zaczęli w poniedziałek głosować w referendum w sprawie reformy konstytucji zmieniającej system w Turcji z parlamentarnego na prezydencki. Do głosowania, które potrwa do 9 kwietnia, uprawnionych jest 1,4 mln Turków w żyjących za naszą zachodnią granicą. Sondaże nie dają prezydentowi jednoznacznego zwycięstwa.
Referendum w Turcji odbędzie się 16 kwietnia.
W Niemczech Turcy głosują w konsulatach generalnych w 13 miastach, codziennie od godziny 9 do 21. Do udziału w referendum uprawnionych jest w tym kraju 1,4 mln Turków, co stanowi około połowy całej liczby mieszkających za granicą osób mogących oddać głos, i o których poparcie toczyła się ostra walka - pisze agencja Associated Press.
Sprawa referendum, które ma rozstrzygnąć kwestię zwiększenia uprawnień prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, spolaryzowała trzymilionową społeczność turecką w Niemczech bardziej niż cokolwiek innego w ciągu 60 lat jej istnienia - uważa Caner Aver, ekspert z Centrum Studiów Tureckich w Essen w zachodnich Niemczech. - Erdogan zwraca się do ludzi, którzy czują się dyskryminowani, do ludzi, którzy nie mogą sobie znaleźć miejsca w Niemczech, którzy mają słabą pracę, słabe wykształcenie oraz problemy z własną tożsamością - powiedział ekspert.
Dodał, że prezydentowi Erdoganowi udało się dać takim ludziom poczucie dumy z bycia Turkami, chociaż nigdy nie żyli w Turcji i często mają wyidealizowany i nierzeczywisty obraz kraju, z którego pochodzą ich rodzice czy dziadkowie.
Kampania w barach z kebabami i pijalniach herbaty
Przez kilka tygodni zwolennicy i oponenci zmian konstytucyjnych prowadzili kampanię w Niemczech, rozdając ulotki przed meczetami i próbując przekonać do swoich racji mieszkających tam Turków podczas emocjonujących pogawędek w pijalniach herbaty i barach z kebabami. Tysiące osób brało też udział w wiecach z udziałem tureckich polityków. Odwołanie spotkań w niektórych europejskich miastach wywołało gwałtowną reakcję Erdogana i innych wysokich rangą przedstawicieli tureckich władz; wielokrotnie porównywali do nazistowskich czy faszystowskich praktyk działanie niektórych krajów w Europie, głównie Niemiec i Holandii.
- Zawsze interesowałam się polityką i walczyłam o prawa kobiet oraz demokrację - powiedziała agencji AP 45-letnia agentka nieruchomości Ayfer Inci-Pekoz. Urodzona w Turcji kobieta, mająca niemieckie obywatelstwo, nie może głosować w referendum. - To referendum mnie przeraża. Uważam, że jeśli Erdogan wygra, dalej pognębi to turecką demokrację - zaznaczyła. Kobieta miała na sobie kurtkę z jaskrawym napisem "Berlin mówi nie" i wręczała ulotki przed sklepem tureckim w dzielnicy Berlina, Neukoelln.
Sondaż: więcej Turków powie "nie"
Sondaż ośrodka Sonar zrealizowano na grupie 5 tys. osób. Z innego badania opublikowanego w niedzielę wynikało, że w referendum na "nie" zagłosuje 51,2 proc. wyborców.
Mimo to w ostatnich miesiącach wzrasta odsetek Turków, którzy zamierzają poprzeć reformy zmierzające do tego, by zmienić system polityczny w kraju z parlamentarnego na prezydencki. W lutym na "tak" chciało głosować 44 proc. Turków, podczas gdy z najnowszego sondażu wynika, że obecnie zamierza to zrobić już 49 proc. mogących pojawić się przy urnach. Według agencji EFE wpływ na to mogła mieć polemika Turcji z niektórymi europejskimi krajami, które uniemożliwiały tureckim ministrom prowadzenie kampanii wśród mieszkających tam Turków.
Więcej władzy dla Erdogana
W styczniu turecki parlament przegłosował nowelizację konstytucji, która umożliwia zmianę systemu politycznego w kraju. Nowelizacja ustawy zasadniczej wymaga zatwierdzenia w referendum.
Reforma zakłada m.in., że prezydent będzie jednocześnie szefem państwa i rządu, będzie mógł sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązywać parlament. Wzrośnie także jego wpływ na wymiar sprawiedliwości. Jeśli dojdzie do zmiany systemu politycznego, sprawowanie urzędu prezydenta nadal będzie ograniczone do dwóch kadencji, ale ich liczenie rozpocznie się na nowo od wyborów zaplanowanych na listopad 2019 roku. Teoretycznie więc dzięki tym zmianom prezydent Recep Tayyip Erdogan będzie mógł pozostać przy władzy przynajmniej do 2029 roku. Zamysł wzmocnienia politycznej pozycji Erdogana niepokoi jego przeciwników, którzy oskarżają go o autorytaryzm, zwłaszcza od czasu czystek po udaremnionej próbie puczu z 15 lipca 2016 roku. Władze w Ankarze twierdzą, że system prezydencki jest konieczny dla zapewnienia stabilności państwa wobec wyzwań takich jak niepewna sytuacja bezpieczeństwa, spowolnienie gospodarcze i trwający konflikt zbrojny w sąsiedniej Syrii, w który zaangażowane są wojska tureckie.
Autor: mtom, adso / Źródło: PAP