Policja musiała użyć armatek wodnych, bo część protestujących rzucała w stronę funkcjonariuszy kamieniami. Tak wyglądał kolejny dzień antyrządowych demonstracji w stolicy Libanu Bejrucie. - Nie boimy się. To wszystko dla naszej przyszłości i naszych dzieci - powiedział agencji Reutera jeden ze zgromadzonych.
Tłumy demonstrantów w pobliżu budynku parlamentu skandowały hasło "rewolucja". Protestujący rzucali w policjantów metalowymi barierkami, kamieniami i doniczkami. Niektórzy uczestnicy akcji próbowali przedrzeć się przez drut kolczasty i ogrodzenie do pilnie strzeżonej części centrum Bejrutu, gdzie mieści się między innymi parlament.
Libańskie siły bezpieczeństwa wewnętrznego apelowały o spokój i ostrzegały, że w przeciwnym razie będą zmuszone do interwencji. Poinformowały też, że w sobotę rannych zostało 142 policjantów. - Nie boimy się. To wszystko dla naszej przyszłości i naszych dzieci - powiedział agencji Reutera jeden ze zgromadzonych.
Zaczęli od banków, skupili się na politykach
Demonstracje w Libanie, po niemal miesiącu spokoju, wybuchły na początku mijającego tygodnia. Przez kilka dni złość demonstrantów kierowała się głównie przeciwko bankom, które kilka dni temu ograniczyły ludziom dostęp do ich oszczędności. Niszczone były witryny budynków bankowych oraz bankomaty, dochodziło do starć z policją.
W sobotę protesty przeniosły się przed parlament, gdzie zebrali się ludzie niezadowoleni z gwałtownie pogarszającej się w ostatnich kilku tygodniach sytuacji gospodarczej kraju oraz nieporadności polityków, którzy nie potrafią porozumieć się w sprawie sformowania nowego rządu. Wówczas w starciach rannych zostało około 380 osób.
Demonstranci sprzeciwiają się powrotowi na stanowisko premiera Saada Haririego, który ustąpił 29 października 2019 roku pod wpływem masowych manifestacji ulicznych i oskarżeń całej politycznej elity Libanu o korupcję i doprowadzenie do najgorszej od dziesięcioleci sytuacji gospodarczej w kraju. Od tego czasu trwają negocjacje między głównymi partiami na temat sformowania nowego gabinetu.
Źródło: PAP