Protest w imieniu brata: Gilad ciągle żyje!


Od blisko 1800 dni izraelski rząd nie jest w stanie doprowadzić do uwolnienia przez palestyński Hamas porwanego żołnierza, Gilada Szalita. Izraelczycy robią się coraz bardziej niecierpliwi. Najnowszy głos zniecierpliwienia należał do brata żołnierza, Joela.

Mężczyzna wraz ze swoją dziewczyną znalazł się wśród gości podczas uroczystości upamiętniających 63-lecie istnienie Izraela na jerozolimskim Wzgórzu Herzla.

Gdy swoje przemówienie zakończył szef Knesetu, Joel Szalit wstał z miejsca i wzniósł plakat z napisem "Gilad ciągle żyje". Reakcja sił porządkowych była natychmiastowa i Joel wraz z dziewczyną został wyprowadzony z miejsca uroczystości.

Doszło też do przepychanek między mężczyzną a żołnierzami, którzy starali się go uspokoić. - Krzyczę dla Gilada - krzyczał Joel. - On nie może, więc ja muszę za niego.

Protest Joela to kolejny głos sprzeciwu wobec pasywnej zdaniem wielu Izraelczyków polityki izraelskiego rządu wobec Hamasu ws. Szilata. W lutym setki ludzi zgromadziły się przed domem premiera Benjamina Netanjahu, by zmusić go do bardziej zdecydowanych działań. Protesty nie są jednak skuteczne.

Jeden za tysiąc

Gilad Szalit, kapral armii izraelskiej, został uprowadzony 25 czerwca 2006 r. podczas ataku palestyńskich bojowników na posterunek armii izraelskiej w pobliżu Kerem Szalom. Napastnicy przekroczyli nielegalnie granicę Strefy Gazy podziemnym tunelem, zabili dwóch żołnierzy i ranili czterech innych. Także Szalid został ranny w ramię, miał też złamaną rękę. Porywacze żądali za jego uwolnienie wypuszczenia z izraelskich więzień ponad tysiąca Palestyńczyków.

Ostatnio źródła palestyńskie sugerowały, że w dramacie zakładnika i jego rodziny szykuje się przełom, bowiem niemiecki negocjator był w tym celu w Strefie Gazy "więcej niż raz".

Źródło: Haaretz