Prezydent Korei Południowej Jun Suk Jeol wziął udział w rozprawie przed Sądem Konstytucyjnym w sprawie swojego impeachmentu - podała agencja Reutera. Podczas niej zaprzeczył, że wydał dowódcom wojskowym rozkaz wyciągnięcia prawodawców z parlamentu w czasie wprowadzonego na okres sześciu godzin stanu wojennego 3 grudnia ubiegłego roku.
Odsunięty od władzy południowokoreański prezydent Jun Suk Jeol został zatrzymany przez funkcjonariuszy biura do spraw ścigania korupcji wśród najwyższych rangą urzędników (CIO) i policję w ubiegłą środę. Jest pierwszym prezydentem zatrzymanym podczas sprawowania urzędu w związku z zarzutami przeprowadzenia przez niego zamachu stanu 3 grudnia ubiegłego roku. Jeśli zostanie uznany za winnego, maksymalny wymiar kary przewidziany na mocy prawa to dożywotnie więzienie lub kara śmierci.
Jun powiedział podczas rozprawy, że oddziały sił specjalnych wysłane do parlamentu 3 grudnia nie były tam, aby unieruchomić legislaturę lub uniemożliwić jej zablokowanie wprowadzonego przez niego stanu wojennego. Przyznał, że zdawał sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji takiego działania.
Dekret o stanie wojennym "nigdy nie miał być wykonany"
Jak podaje agencja Reutera, prawnicy Juna przedstawili argumenty w obronie ogłoszonego stanu wojennego, mówiąc, że miało ono na celu podniesienie alarmu w sprawie nadużyć popełnionych przez opozycyjną Partię Demokratyczną.
- Dekret miał na celu jedynie ustanowienie formatu stanu wojennego i nigdy nie miał być wykonany ani nie było możliwe jego wykonanie z powodu potencjalnego konfliktu z prawami wyższego szczebla - powiedział sądowi prawnik Cha Gi-hwan.
Cha zaprzeczył również zeznaniom dowódców wojskowych zaangażowanych w grudniowe zdarzenie, którzy powiedzieli, że Jun i jego najważniejsi współpracownicy wydali rozkaz aresztowania niektórych członków parlamentu, którzy politycznie starli się z prezydentem.
Pod koniec rozprawy Jun został zaproszony przez pełniącego obowiązki sędziego naczelnego Moon Hyung-bae, aby zabrać głos. Powiedział wtedy, że "pracował w służbie publicznej z mocnym zaangażowaniem na rzecz wolnej demokracji".
Sąd Konstytucyjny ma do 180 dni na podjęcie decyzji, czy trwale usunąć Juna ze stanowiska, czy go na nie przywrócić.
Zaostrzono środki bezpieczeństwa na czas rozprawy
Jak zauważa Reuters, decyzja Juna o wzięciu udziału w rozprawie dotyczącej jego impeachmentu kontrastuje z wcześniejszym zdecydowanym oporem wobec postępowań karnych przeciwko niemu, w których odmówił stawienia się na wezwania śledczych lub uczestnictwa w sesjach przesłuchań.
"Gdy w zeszłym tygodniu rozpoczęły się ustne argumenty na rozprawie impeachmentu, prawnicy Juna stwierdzili, że impeachment był politycznym atakiem na prezydenta ze strony partii opozycyjnych, które nadużywały większości parlamentarnej i nie miał nic wspólnego z ochroną porządku konstytucyjnego" - podała agencja.
Główna opozycyjna Partia Demokratyczna, do której dołączyły partie mniejszościowe, a także 12 członków Partii Władzy Ludu Juna, zagłosowała większością dwóch trzecich głosów za impeachmentem Juna 14 grudnia ubiegłego roku.
W Sądzie Konstytucyjnym w centrum Seulu zaostrzono środki bezpieczeństwa po tym, jak tłum rozgniewanych zwolenników Juna wtargnął do sądu okręgowego, który wydał nakaz przedłużenia jego aresztu w niedzielę. Dziesiątki policyjnych autobusów ustawiły się blisko siebie po obu stronach ulicy przed sądem, aby ograniczyć dostęp do budynku na kilka godzin przed rozpoczęciem rozprawy.
Według informacji przekazanych przez agencję Yonhap, po rozprawie Jun został przeniesiony do szpitala wojskowego w Seulu. Więcej szczegółów nie jest na razie znanych.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Mroczne dni". Prezydent aresztowany
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/Kim Hong-Ji / POOL