Premier Włoch: zostajemy w Afganistanie


Premier Romano Prodi wykluczył wycofanie włoskich wojsk z Afganistanu. W ten sposób odpowiedział swym koalicjantom ze skrajnej lewicy, którzy po śmierci włoskiego żołnierza w wyniku samobójczego zamachu w sobotę, pytali głośno: "Co my jeszcze robimy w Afganistanie?"

Prodi w reakcji na ponowienie przez włoskich komunistów żądań wycofania się z Afganistanu, oświadczył stanowczo: - Misja nie podlega dyskusji. Droga do braterstwa i porządku na tej umęczonej ziemi jest wciąż długa - dodał.

Minister obrony Arturo Parisi też zapewnił, że włoskie wojska pozostaną w Afganistanie. - Biada tym, którzy myślą, że z powodu tego, co się stało, powinniśmy opuścić Afgańczyków, będących na łasce agresji - zaznaczył.

- Dosyć zastanawiania się nad faktami. To oczywiste, kto stoi po stronie pokoju. My po niej jesteśmy, wraz z innymi składnikami wspólnoty międzynarodowej, obecnymi na mocy mandatu ONZ u boku Afgańczyków budujących przyszłość - powiedział włoski minister obrony.

Zamach w Kabulu

35-letni chorąży zginął wraz z dziewięcioma afgańskimi cywilami niedaleko Kabulu w zamachu, do którego przyznali się talibowie. Rannych zostało trzech włoskich żołnierzy. Zasługą Włochów jest to, że udało im się nie dopuścić do jeszcze większej masakry, gdyż izolowali terrorystę-samobójcę od tłumu, który przybył na uroczystość otwarcia mostu. W jego budowie uczestniczył włoski kontyngent.

Źródło: PAP, tvn24.pl