Premier Serbii Aleksandar Vuczić powiedział w środę, że puścił w niepamięć incydent, do którego doszło 11 lipca w trakcie obchodów 20. rocznicy masakry w Srebrenicy. Został wówczas obrzucony kamieniami przez wściekły tłum. W tym tygogniu w Belgardzie odwiedzili go członkowie Prezydium Bośni i Hercegowiny, by załagodzić sprawę.
Vuczić był pierwszym przywódcą Serbii, który wziął udział w upamiętnieniu masakry na bośniackich Muzułmanach dokonanej przez Serbów. Musiał jednak salwować się ucieczką, kiedy tłum na cmentarzu w Potoczari zaczął ciskać w niego kamieniami. Premier Serbii wyszedł z ataku bez szwanku, nie licząc rozbitych okularów.
Bezpośrednio po incydencie Vuczić zaprosił do Belgradu Prezydium Bośni i Hercegowiny - trzyosobową, kolegialną głowę tego państwa, która składa się z przedstawicieli trzech największych narodów mieszkających w tym kraju: Serbów, Chorwatów i Bośniaków.
Premier zapomina o sprawie
Władze Bośni i Hercegowiny (BiH) zdecydowanie potępiły atak. Wyraziły ubolewanie z jego powodu i przyjęły zaproszenie premiera Serbii. W środę członkowie Prezydium spotkali się w Belgradzie z szefem serbskiego rządu.
- Już o tym zapomniałem - powiedział o ataku w Potoczari premier. - To, co mi się przydarzyło było nieprzyjemne i trudne, ale i tak to było nic w porównaniu do tego, co w czasie wojny przeżyło wielu Bośniaków, Serbów i Chorwatów - dodał.
- Nasza dłoń pozostaje wyciągnięta w geście przyjaźni. Co innego możemy zrobić? Znów walczyć? By Drina znów spłynęła krwią? - mówił Vuczić. Drina to rzeka oddzielająca BiH od Serbii.
Od nacjonalisty do sojusznika Zachodu
Aleksandar Vuczić w latach 90. był serbskim nacjonalistą. Od tamtego czasu przeszedł ewolucję polityczną do prozachodniego reformatora, który widziałby swój kraj w Unii Europejskiej.
W zeszłym tygodniu Vuczić wezwał Serbów bośniackich, aby "przemyśleli" sprawę, o której wkrótce będą decydować w referendum. Republika Serbska - autonomiczny region BiH - ma zamiar zapytać swoich mieszkańców, czy uznają zwierzchność sądów federalnych BiH. Unia Europejska i USA - odmiennie niż Rosja - uważają, że referendum jest pogwałceniem porozumień z Dayton, które zakończyły wojnę domową w Bośni i powołały do życia BiH.
Wzywając Serbów bośniackich do "przemyślenia" sprawy, Vuczić stanął po stronie państw zachodnich. Inaczej niż prezydent Republiki Serbskiej Milorad Dodik, pomysłodawca referendum, który szuka zbliżenia z Rosją.
Historia zostawiona historykom
W trakcie wojny domowej w Bośni (1992-1995) Serbia wsparła Serbów bośniackich bojownikami i pieniędzmi. W konflikcie zginęło około 100 tysięcy osób, w tym wielu cywilów.
Do rangi symbolu tej wojny urosła masakra w Srebrenicy. W lipcu 1995 roku siły Serbów bośniackich wymordowały w pobliżu tego miasteczka blisko 8 tys. mężczyzn i chłopców.
Aleksandar Vuczić w liście otwartym opublikowanym przed obchodami w Potoczari napisał, że jego kraj "jednoznacznie potępia tę straszliwą zbrodnię, brzydzi się tymi, którzy w niej uczestniczyli i nie ustanie w wymierzaniu im sprawiedliwości".
Temat pojednania między Serbami a Bośniakami i Chorwatami wrócił także w trakcie wizyty polityków w Belgradzie.
- Wierzę, że powinniśmy zostawić historię historykom - powiedział w środę chorwacki członek Prezydium BiH na wspólnej konferencji prasowej z serbskim premierem. - I że na gruncie przeszłych wydarzeń możemy wznieść fundamenty procesu pojednania - dodał.
Autor: fil//rzw / Źródło: Reuters, tvn24.pl