Policja brutalnie rozpędziła rano setki demonstrantów, którzy usiłowali dotrzeć na Plac Perłowy w stolicy Bahrajnu Manamie. Rok temu na placu rozpoczęły się protesty, w czasie których opozycja domagała się m.in. większych praw dla większości szyickiej.
Części młodych ludzi przybyłych z szyickich wiosek otaczających Manamę udało się zbliżyć na odległość 500 m od placu, który - według świadków - został otoczony znacznymi siłami bezpieczeństwa.
"Precz z Hamadem" (królem - szejkiem Hamadem ibn Isą al-Chalifą) skandowali demonstranci niosąc flagi Bahrajnu. Zebrali się oni na apel koalicji "Młodzi 14 lutego", radykalnego ugrupowania, które wykorzystuje portale społecznościowe do mobilizacji swych zwolenników.
Policja użyła wobec manifestantów gazu łzawiącego i granatów ogłuszających.
Zaczęło się na placu
Plac Perłowy w Manamie był terenem antyrządowych demonstracji, organizowanych od połowy lutego do połowy marca ubiegłego roku przez szyitów. Zginęło w nich 35 osób: 30 cywilów i pięciu członków sił bezpieczeństwa. Aresztowano wielu przedstawicieli opozycji, głównie działaczy szyickich, oskarżonych o próbę obalenia sunnickiej monarchii. W tłumieniu zamieszek wspomogły Bahrajn oddziały z sąsiednich krajów Zatoki Perskiej. Według rządu protesty miały charakter wyznaniowy i wspierane były przez szyicki Iran oraz libańskie ugrupowanie Hezbollah.
Szyici stanowią ok. 70 proc. ponad półmilionowej ludności Bahrajnu, ale nie mają dostępu do najwyższych stanowisk politycznych w kraju.
Maleńki Bahrajn ma strategiczne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, gdyż stacjonuje tam V Flota USA odpowiedzialna za bezpieczeństwo w newralgicznym rejonie Zatoki Perskiej.
Źródło: PAP