Podczas wtorkowych prawyborów w New Hampshire najciekawsza będzie walką o drugie miejsce między tzw. establishmentowymi kandydatami Partii Republikańskiej (GOP), zakładając, że sprawdzą się sondaże i zwycięzcą w tym małym stanie będzie miliarder Donald Trump.
Po stronie demokratów, gdzie o nominację ubiega się już tylko dwójka kandydatów, raczej nie powinno być niespodzianki. Obiecujący "polityczną rewolucję" i przedstawiający się jako socjalista senator Bernie Sanders od miesięcy prowadzi w sondażach w New Hampshire z byłą szefową dyplomacji USA Hillary Clinton kilkunastoma puntami procentowymi. Zdaniem analityków popularność 74-letniego senatora w tym liczącym zaledwie 1,5 mln mieszkańców stanie w Nowej Anglii w dużej mierze wynika z tego, że pochodzi on z sąsiadującego z New Hampshire stanu Vermont.
Ale - jak pokazały wyniki w stanie Iowa, który tydzień temu głosował jako pierwszy - sondaże w prawyborach bywają zwodnicze. Magnat nieruchomości Donald Trump, choć uchodził za faworyta, zajął tam dopiero drugie miejsce, po ultrakonserwatywnym senatorze z Teksasu Tedzie Cruzie.
Zupełnie inne New Hampshire
W New Hampshire elektorat GOP jest zupełnie inny, znacznie bardziej umiarkowany, nie tak religijny i radykalny jak w Iowa, gdzie dominują bardzo konserwatywni ewangelicy. Co więcej aż 30-40 proc. mieszkańców New Hampshire zalicza się do niezależnych i największą zagadka jest to, jak zagłosuje właśnie ta grupa. Zasady przewidują, że każdy wyborca, nawet niezależny może dopiero w dniu prawyborów zarejestrować się w GOP lub Partii Demokratycznej i oddać głos w prawyborach. Wynik w New Hampshire będzie więc kluczowy dla bardziej umiarkowanych i wspieranych przez elity GOP republikańskich kandydatów, którzy walczą o centrowy elektorat. Amerykańskie media od kilku dni spekulują, że jeśli były gubernator Florydy Jeb Bush albo gubernator New Jersey Chris Christie (pierwszy zdobył w Iowa tylko 3 proc., a drugi 2 proc. głosów) nie przebiją się w New Hampshire, to szybko wycofają się z prezydenckiego wyścigu pod presją elit GOP i donatorów tej partii. Wówczas ich skumulowane głosy przeniosłyby się najpewniej na pozostającego w wyścigu młodego senatora z Florydy Marco Rubio, który w Iowa zdobył silne trzecie miejsce.
Tym razem Rubio?
Analitycy od dawna wskazują, że to właśnie Rubio ma największe szanse na nominację GOP, a następnie decydujące starcie o fotel prezydenta z Clinton. 44-letni Rubio nie ma co prawda zbyt imponującego doświadczenia (jest senatorem USA dopiero pierwszą kadencję), ale o jego szansach przesądza w znacznej mierze to, że kandydatura Busha okazuje się zupełnym niewypałem, mimo że to właśnie brat i syn byłych prezydentów, ulubieniec establishmentu, miał był głosem elektoratu centrowego.
Notowania Rubio systematycznie rosną od kilku miesięcy. Obecnie w ogólnonarodowych sondażach zajmuje trzecią pozycję wśród 10 kandydatów GOP (za Trumpem i Cruzem), a w New Hampshire drugą, za Trumpem. Rubio uzyskuje w tym stanie ok. 15 proc. poparcia, a miliarder 31 proc. (średnia z 7 ostatnich dostępnych sondaży). Ale te sondaże zostały wykonane jeszcze przed sobotnią debatą GOP, w której Rubio wypadł bardzo słabo, jak zgodnie oceniali komentatorzy. W kółko powtarzał z pamięci te same okrągłe zdania i zupełnie nie potrafił się bronić, gdy walczący o przetrwanie i określani przez prasę jako "gubernatorscy kandydaci" Christie, Bush i Kasich zarzucili mu brak doświadczenia. - Zrozum, Marco. Jeśli jesteś prezydentem USA albo gubernatorem stanu, to wyuczona na pamięć 30-sekundowa formułka o tym, jak wielka jest Ameryka, nie pomoże rozwiązać ani jednego problemu ani jednej osoby - mówił Christie.
Kasich da o sobie znać?
Czarnym koniem wyborów w New Hampshire może okazać się Kasich, którego apele o ponadpartyjną współpracę między Republikanami a Demokratami trafiają zwłaszcza do niezależnych wyborców. Kasich niemal zupełnie nie prowadził kampanii w Iowa, tak bardzo zaangażował się na New Hampshire, i dwa tygodnie temu zajmował tu przez moment nawet drugie miejsce w sondażach. Zyskał poparcie czołowych stanowych gazet, a także "New York Times'a". Kasich żartował, że może miałby większe szanse na prezydenturę, gdyby startował z ramienia Demokratów. Clinton też robi co może, by dogonić w New Hampshire Sandersa. W ostatniej debacie celnie wytykała mu składanie populistycznych obietnic bez pokrycia, np. w sprawie darmowych studiów dla wszystkich, czy powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych na wzór europejski. Ale trudno jej będzie wygrać, bo elektorat Demokratów w tym stanie jest niereprezentacyjnie biały i lewicowy, co sprzyja Sandersowi.
I co z tego wynika...
Analitycy ostrzegają jednak, by nie przywiązywać zbyt dużej wagi do wyników w New Hampshire. Z tego stanu pochodzić będzie zaledwie 24 delegatów z 4 tys. na lipcową konwencję Partii Demokratycznej, która ostatecznie zatwierdzi kandydata partii w listopadowych wyborach prezydenckich. W stanach, które będą głosować w dalszej kolejności, Clinton ma wciąż bardzo dużą przewagę nad Sandersem dzięki m.in. poparciu mniejszości Afroamerykanów i latynoskiej.
Autor: mtom / Źródło: PAP