Osobisty lekarz Michaela Jacksona, oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci piosenkarza, twierdził, że chciał go odzwyczaić od zażywania silnego leku znieczulającego. Wcześniej podawał mu go przez dwa miesiące - wynika z upublicznionego nagrania zeznań, które Conrad Murray złożył dwa dni po śmierci gwiazdy.
W dziewiątym dniu procesu kardiologa przysięgli usłyszeli jego zeznania, które złożył na policji 27 czerwca 2009 r. Król muzyki pop zmarł dwa dni wcześniej na skutek "poważnego zatrucia propofolem", czyli silnym lekiem znieczulającym, wykorzystywanym przez Murraya jako środek nasenny.
Cenny sen
Podczas przesłuchania lekarz przedstawił swoją wersję wydarzeń poprzedzających śmierć Jacksona. Twierdził, że piosenkarz był już uzależniony od propofolu, gdy w maju 2009 r. Murray zaczął się nim zajmować. - Znał dawki - powiedział lekarz. Przyznał, że w końcu za namową Jacksona zaczął mu podawać lek.
Na pytanie policji o to, jak często to robił, kardiolog odpowiedział: "Prawie codziennie". Dodał, że trzy dni przed śmiercią piosenkarza próbował go odzwyczaić od leku. - Chciałem, by zasnął w naturalny sposób - mówił.
Powiedział mi: Muszę zasnąć, bo mam próby. Będę musiał je odwołać, bo nie mogę funkcjonować, jeśli nie śpię Conrad Murray
- Powiedział mi: Muszę zasnąć, bo mam próby. Będę musiał je odwołać, bo nie mogę funkcjonować, jeśli nie śpię - relacjonował Murray.
Chwila nieuwagi
Po zastosowaniu innych leków uspokajających, które nie poskutkowały, w końcu kardiolog podał Jacksonowi propofol. Po zastrzyku piosenkarz zasnął. - Podjąłem wszystkie środki ostrożności. (...) Potem poszedłem do toalety. Nie było mnie dwie minuty - powiedział Murrey. - Gdy wróciłem, byłem zdumiony, że już nie oddychał - opowiadał lekarz.
Podczas dwugodzinnego nagrana Murray mówił, że nie chciał zrobić krzywdy piosenkarzowi. - Kochałem Jacksona, był moim przyjacielem. Chciałem mu pomóc - podkreślał.
Zdaniem prokuratury, Murray po podaniu propofolu nie monitorował stanu Jacksona we właściwy sposób. Prokuratura, powołując się na opinie biegłych, twierdzi, że lekarz w ogóle nie powinien był podawać propofolu w warunkach domowych, gdyż środek ten można bezpiecznie stosować tylko w szpitalu.
Osobisty lekarz Jacksona nie przyznaje się do winy. Jego obrońca twierdzi, że piosenkarz sam był winien swojej śmierci. Jeśli Murray zostanie uznany za winnego, będzie mu grozić do czterech lat więzienia.
Źródło: PAP