- O ile Tillerson miał moderujący wpływ na Trumpa, to z Pompeo jako sekretarzem stanu możemy mieć w polityce zagranicznej jeszcze większy nacisk na America First - uważa były asystent sekretarza stanu ds. Europy i Rosji za rządów prezydenta Baracka Obamy, Charles Kupchan.
Trump zwolnił Tillersona, ponieważ nie zgadzał się z nim w kluczowych kwestiach międzynarodowych. Szef dyplomacji sprzeciwiał się zerwaniu porozumienia nuklearnego z Iranem, co Trump zapowiadał jeszcze w kampanii wyborczej. Nie popierał wojowniczej retoryki prezydenta wobec Korei Północnej i nalegał na kontynuowanie dyplomacji, a kiedy wysyłał dyplomatów na rozmowy na Półwysep Koreański, Trump sabotował te działania, tweetując, że sekretarz stanu "traci czas". Tillerson forsował też bardziej wyważone stanowisko w sprawie kwestionowanych przez Trumpa zmian klimatycznych.
Prezydentowi nie podobało się to, że Tillerson nieumiejętnie postępował z mediami – unikał udzielania wywiadów, nie potrafił zatem przekonać opinii publicznej do polityki zagranicznej rządu. Zraził też do siebie zawodowych dyplomatów, gdyż odmawiał spotkań z nimi i przeprowadzał czystki w Departamencie Stanu. Bez poparcia prezydenta i pozbawiony własnej bazy politycznej, był izolowany i jego dymisja była przesądzona od miesięcy. Sekretarz stanu starał się temperować radykalne pomysły Trumpa i miał sojuszników w osobach doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMastera i ministra obrony Jamesa Mattisa, ale nieustanne kolizje "dorosłych w Białym Domu" - jak ich nazywano - oraz szefa dyplomacji z prezydentem wprowadzały chaos i dezorientację co do kierunku polityki USA. Dymisja Tillersona może to zmienić. - Pompeo jest ideologicznie bliższy Trumpowi niż Tillerson, co powinno sprawić, że działania Białego Domu i Departamentu Stanu będą lepiej skoordynowane. Zgodność poglądów prezydenta i nowego sekretarza stanu pozwala przewidywać, że polityka zagraniczna administracji stanie się spójniejsza - powiedział PAP były asystent sekretarza stanu ds. Europy i Rosji za rządów prezydenta Baracka Obamy, Charles Kupchan. Pompeo, absolwent akademii wojskowej w West Point i Uniwersytetu Harvarda, był od 2010 r. kongresmanem wybranym głosami prawicowo-populistycznej Tea Party, antyelitarnego ruchu w Partii Republikańskiej (GOP), który sympatyzuje z Trumpem.
Prezydent mianował Pompeo dyrektorem CIA. Telegeniczny i ekstrawertyczny szef Agencji dobrze się rozumie z Trumpem - byłym gwiazdorem reality TV. Zyskał sobie jego zaufanie i podziw na codziennych briefingach w Białym Domu, jakich szefowie agencji wywiadowczej udzielają prezydentom. Dobrze się sprawdził jako menedżer w CIA i od dawna typowano go na następcę Tillersona, choć jako kandydatkę do sukcesji wymieniano też ambasador USA przy ONZ Nikki Haley. Niemal wszyscy zgadzają się jednak, że w kręgu republikańskiego establishmentu polityki bezpieczeństwa Pompeo reprezentuje nurt skrajnie "jastrzębi". - Pompeo zgadza się z większością radykalnych poglądów Trumpa, szczególnie w sprawie Iranu, który proponował zbombardować, i Korei Północnej, gdzie opowiada się za zmianą reżimu - powiedział ekspert ze Szkoły Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych (SAIS) Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie Daniel Serwer. - O ile Tillerson miał moderujący wpływ na Trumpa, to z Pompeo jako sekretarzem stanu możemy mieć w polityce zagranicznej jeszcze większy nacisk na America First - mówi Kupchan.
Iran i Korea
Wyborcze hasło Trumpa Ameryka "przede wszystkim", które interpretowano najpierw jako zapowiedź izolacjonistycznej polityki międzynarodowej, okazało się sloganem uzasadniającym priorytetowe traktowanie interesów USA - jeśli trzeba, to kosztem innych państw - oraz wzmocnienie militarnej hegemonii Ameryki.
Eksperci przewidują, że mając poparcie Pompeo, który od początku, jeszcze jako kongresman, należał do najzagorzalszych krytyków układu z Iranem, Trump prawdopodobnie zrealizuje plany zerwania tego porozumienia. Okazja do tego nadarzy się w kwietniu, kiedy upływa termin certyfikacji wypełniania warunków paktu przez Iran i jeśli prezydent uzna, że reżim ajatollahów ich nie dotrzymuje, może "odwiesić" sankcje. Jak przypomina Isaac Stone Fish z Centrum ds. Stosunków USA-Chiny w ośrodku Asia Society, Pompeo sugerował tajną operację mającą na celu zamordowanie Kim Dzong Una i uważa, że w ewentualnych rozmowach z Pjongjangiem USA nie powinny czynić "żadnych ustępstw". Zdaniem tego eksperta, może to skomplikować plan Trumpa, aby spotkać się z przywódcą Korei Północnej, i zwiększa ryzyko wojny. Tymczasem w Seulu do dziś nie ma amerykańskiego ambasadora, a w Departamencie Stanu – zatwierdzonego przez Senat asystenta (dyrektora wydziału) ds. Azji.
Co z Rosją i Europą Środkową?
W sprawie Rosji Pompeo uchodzi za zwolennika twardszego kursu niż Trump, jak zdecydowana większość republikańskiego establishmentu. Przewiduje się więc, że będzie np. popierał przedłużanie sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu. Powszechnie uważa się jednak, że w polityce wobec Moskwy nie nastąpią istotne zmiany, poza ewentualnym zaostrzeniem retoryki. Eksperci podkreślają, że Europa Środkowa i Wschodnia nie leży dziś w centrum zainteresowania Waszyngtonu ani samego Trumpa. Nominacja Pompeo tego nie zmieni. Jak zauważa Kupchan, nowy sekretarz stanu ze względu na swe ultrakonserwatywne i bliskie Trumpowi poglądy "może być bardziej stonowany w krytyce obecnego polskiego rządu niż Tillerson". Dodaje jednak, że "na pewno również będzie okazywał dużo niepokoju z powodu niektórych politycznych zmian w Polsce, jak reformy sądownictwa i ustawa ws. Holokaustu".
Nie koniec?
Dymisję Tillersona komentuje się jako zapowiedź dalszych zmian w kierownictwie administracji Trumpa. Prezydent – uważają eksperci – będzie usuwać z niego kolejne osoby sprzeciwiające się jego radykalnej linii politycznej. Przed zmianą w Departamencie Stanu ze stanowiska głównego doradcy ekonomicznego zrezygnował Gary Cohn, w proteście przeciw wprowadzeniu taryf celnych na stal i aluminium. Przewiduje się, że w obliczu kluczowych decyzji w sprawie Iranu, Korei Północnej i innych problemów międzynarodowych posadę doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego straci teraz McMaster, który próbuje powstrzymać Trumpa przed zerwaniem układu z Iranem. Gdyby do tego doszło, ostatnim politykiem mającym wpływ na prezydenta i reprezentującym mainstream amerykańskiej polityki zagranicznej pozostałby szef Pentagonu, emerytowany generał Mattis.
Autor: mtom / Źródło: PAP