Pentagon zbroi jednych, CIA drugich. Walczą między sobą


Amerykanie mają poważny problem z kontrolowaniem sponsorowanych przez siebie sił rebelianckich w Syrii. Jedna z nich, sponsorowana i uzbrajana przez CIA, zaczęła walczyć z ugrupowaniem powstałym z inicjatywy Pentagonu. Oba ugrupowania walczą o kontrolę nad tymi samymi terenami w okolicy Aleppo.

- To skomplikowana wojna z wieloma aktorami i nasze opcje są bardzo ograniczone - powiedział dziennikowi "Chicago Tribune" anonimowy przedstawiciel amerykańskich władz. - Wiemy, że potrzebujemy tam jakichś partnerów. Bez nich nie jesteśmy w stanie pokonać dżihadystów, więc staramy się budować odpowiednie kontakty - dodał.

Swój ze swoim

Amerykanie przekonują się teraz dobitnie, jak trudno jest znaleźć odpowiednich partnerów w środku trwającej od pięciu lat krwawej wojny domowej. W połowie lutego miało dojść do pierwszych starć sponsorowanych przez Amerykanów organizacji. Polem ich bitwy stały się tereny na północ od Aleppo, gdzie w wyniku ofensywy sił reżimowych powstała enklawa kontrolowana przez umiarkowanych rebeliantów. Na te tereny łakomym wzrokiem od dawna spoglądają Kurdowie, którzy postanowili wykorzystać moment słabości rebelii i ruszyli do ataku.

Doprowadziło to do walk pomiędzy sponsorowaną przez CIA bojówką Fursan al Haq, czyli "Rycerzami Sprawiedliwości" a zbrojoną i szkoloną przez Pentagon organizacją Syryjskie Siły Demokratyczne. Obie grupy starły się w walkach w miasta Marea, Azaz i o jedną z dzielnic Aleppo. Sytuacja miała wywołać gwałtowne spory w połączonym centrum dowodzenia amerykańskim zaangażowaniem w Syrii, które ma mieścić się gdzieś w Turcji. Napięcie mieli też podnosić Turcy, którzy ostro sprzeciwiają się wszystkiemu, co zwiększy stan posiadania i siłę Kurdów.

"Rycerze Sprawiedliwości" mieli od początku być świadomi z kim walczą, ale nie interesował ich fakt, że to też ugrupowanie z poparciem Amerykanów. - Będziemy walczyć z każdym kto nas atakuje, niezależnie od tego przez kogo jest wspierany - stwierdził dowódca bojówki, Fares Bayoush.

Według "Chicago Tribune" Amerykanie byli bezsilni, patrząc, jak zabijają się nawzajem ludzie, których szkolili i wspierali. - Problem w tym, że kiedy tylko przekroczą granicę i wejdą na terytorium Syrii, traci się znaczną część kontroli nad nimi - stwierdził Jeffrey White, były pracownik DIA, wojskowej agencji wywiadowczej.

Rozbieżne cele

Ostatecznie po naciskach z centrali w Turcji Kurdowie mieli odstąpić od ataków na miasto Marea, choć nie oznacza to trwałego spokoju. Kurdowie i umiarkowana opozycja mają w tym regionie sprzeczne interesy i mogą znów zacząć wzajemnie się zwalczać.

Amerykanie szkolili każdą z tych grup w innych celach. CIA sponsoruje rebeliantów w celu osłabienia pozycji dyktatora Baszara Asada, dostarczając im między innymi rakiety przeciwpancerne TOW za pomocą Arabii Saudyjskiej. Syryjskie Siły Demokratyczne są natomiast pupilem Pentagonu, który tworzy je w celu walki z dżihadystami, w czym sprawdzają się świetnie. To głównie Kurdowie, choć dokoptowano do nich kilka bojówek złożonych z Arabów, aby stworzyć wrażenie ruchu ogólnosyryjskiego.

Autor: mk\mtom / Źródło: Chicago Tribune, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: VOA/Wikipedia

Tagi:
Raporty: