Syryjscy opozycjoniści oskarżają reżim Baszara el-Asada o użycie broni chemicznej. W ataku, w którym zwolennicy syryjskiego prezydenta mieli użyć sarinu, mogło zginąć nawet 650 osób - twierdzą źródła w opozycji. Wstrząsające amatorskie nagrania pokazują, że wśród ofiar - rannych i zmarłych - były dzieci.
Do ataku doszło w opanowanym przez rebeliantów rejonie na przedmieściach Damaszku. Siły rządowe miały zbombardować region przu użyciu rakiet, starając się przejąć nad nim kontrolę.
Pierwsze doniesienia mówiły o 213 ofiarach i taką liczbę potwierdzili lekarze znajdujący się na miejscu. Według najnowszych szacunków głównej siły opozycyjnej, przekazanych m.in. na Twitterze, w ataku mogło zginąć aż 650 osób. Inna opozycyjna organizacja, cytowana przez agencję Reutera, twierdzi, że ofiar było 494.
Reżim zaprzecza użyciu broni chemicznej
Wciąż nie udało się ustalić, czy siły Baszara el-Asada rzeczywiście zastosowały broń chemiczną.
Dwa ugrupowania związane z opozycją twierdzą, że siły reżimu w czasie ataku odpaliły "rakiety z głowicami z gazem trującym". Według Reutera, opozycjoniści mówili w swoich relacjach o sarinie.
Syryjskie władze stanowczo zaprzeczyły informacjom o użyciu broni chemicznej. Zgodnie z oświadczeniem przekazanym przez państwową agencję informacyjną SANA, doniesienia opozycjonistów mają na celu wywołanie zamieszania w czasie wizyty inspektorów ONZ ds. broni chemicznej, którzy znajdują się w Damaszku od niedzieli.
Dowództwo syryjskich sił zbrojnych powiedziało, że informacje o użyciu broni chemicznej są "nieprawdziwe, histeryczne i nieudolną propagandą".
Zimne kończyny i piana w ustach
Pielęgniarka pracująca w regionie potwierdziła agencjom, że wśród ofiar było wiele kobiet i dzieci. - Dotarli do nas z rozszerzonymi źrenicami, zimnymi kończynami i pianą w ustach - opowiadała pielęgniarka. - W opinii lekarzy to typowe symptomy, jakie występują po użyciu sarinu - dodała.
Zdjęcie zrobione przez aktywistę znajdującego się na miejscu pokazuje ciała co najmniej 16 dzieci i trzech dorosłych leżące na podłodze w szpitalu.
W mediach społecznościowych opublikowano również wstrząsające amatorskie nagranie pokazujące próby reanimacji ofiar, wśród których znajduje się bardzo wiele dzieci. Na nagraniu widać ofiary ataku, głównie dzieci, które mają problemy z oddychaniem i ruszaniem się.
Eksperci ONZ są na miejscu
Do ataku doszło w czasie wizyty 20 inspektorów ONZ ds. broni chemicznej, którzy przybyli do Damaszku w niedzielę. Przeprowadzone przez nich dochodzenie ma wyjaśnić, czy w czasie syryjskiej wojny domowej wykorzystana została broń chemiczna. Obie strony syryjskiego konfliktu oskarżają się wzajemnie o użycie broni chemicznej. ONZ uzyskała do tej pory informacje o 13 przypadkach jej wykorzystania.
Po pierwszych informacjach o środowym ataku na przedmieściach Damaszku szef inspektorów powiedział, że choć na razie widział jedynie materiał filmowy, jego podejrzenia budzi ogromna liczba ofiar wśród cywilów. - Sprawa powinna zostać zbadana. Jesteśmy na miejscu - dodał.
Zdaniem strony rządowej, opozycja celowo teraz wszczyna "histerię", aby oczernić swoich przeciwników przy pomocy inspektorów. - Wszelkie informacje na temat ataku są fałszywe i mają na celu oszukanie inspektorów międzynarodowych - stwierdził ambasador Syrii w Rosji, Riad Haddad.
Społeczność międzynarodowa żąda wyjaśnień
Wielka Brytania zapowiedziała, że poruszy sprawę domniemanego użycia broni chemicznej przez syryjskie wojska przed Radą Bezpieczeństwa ONZ. Zaapelowała również do Damaszku, aby umożliwiła inspektorom ONZ pełny dostęp do miejsca ataku.
Brytyjski minister spraw zagranicznych powiedział również, że jeśli doniesienia okażą się prawdziwe, będzie to sygnałem "szokującej eskalacji użycia broni chemicznej w Syrii".
W podobnym tonie wypowiedział się sekretarz Ligii Arabskiej, który zwrócił się do inspektorów ONZ, aby jak najszybciej zbadali, czy w ataku została użyta broń chemiczna.
Autor: kg,mk//kdj / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/Local Committee of Arbeen