- Myślę, że nieuczciwe jest sugerowanie, że jest jakieś proste rozwiązanie sytuacji na Krymie - oznajmił prezydent USA Barack Obama, podkreślając, że społeczność międzynarodowa musi pozostać w kwestii Ukrainy zjednoczona.
Pytany o doniesienia nt. dyslokacji rosyjskiej armii na zachodnich rubieżach tego kraju, Obama powiedział, że "Rosja ma prawo rozmieszczać swoich żołnierzy po swojej stronie granicy". Dodał jednocześnie, że jego zdaniem, "Rosja nadal przelicza swoje opcje".
Jego zdaniem działanie Rosji - "regionalnego mocarstwa" - wobec Ukrainy "pokazuje je słabość, nie siłę", a "Rosja na tę chwile jest odizolowana bardziej niż sześć lat temu podczas konfliktu gruzińskiego". Prezydent USA podkreślił jednocześnie, że Rosja nie jest zagrożeniem numer jeden dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.
Co z sankcjami?
Amerykanin oznajmił, że jest pod wrażeniem determinacji, z jaką sojusznicy USA gotowi są uczestniczyć w programie sankcji gospodarczych wobec Rosji, choć może to również zaszkodzić ich gospodarkom.
Podkreślił jednocześnie, że na razie USA wstrzymały się z sankcjami sektorowymi, które miałyby wpływ na całą gospodarkę Rosji. - Teraz na bardzo technicznym poziomie badamy wpływ tych sankcji - powiedział prezydent USA.
Porównanie z Kosowem "bezsensowne"
Obama podkreślił także kolejny raz, że Waszyngton nie uznaje referendum na Krymie, po którym nastąpiła aneksja półwyspu. Silne powiązania między Rosją a Ukrainą "nie usprawiedliwiają zakusów" tej ostatniej, podkreślił Obama.
- Nie ma żadnych dowodów, że ludność rosyjskojęzyczna była zagrożona - powiedział Obama o sytuacji na Krymie przed aneksją. Porównanie Krymu do Kosowa w 1999 roku uznał za "bezsensowne".
Obama wypowiadał się na zakończenie szczytu ws. bezpieczeństwa nuklearnego - Nuclear Security Summit (NSS). Był on trzecim z kolei. Poprzednie odbyły się w roku 2010 w Waszyngtonie i w roku 2012 w Seulu.
Autor: mtom / Źródło: tvn24.pl, PAP