Burmistrz Michael Bloomberg ostrzegł, że Nowy Jork może zmierzyć się z ryzykiem niewypłacalności jak Detroit. Główną przyczyną bankructwa miałby być gwałtowny wzrost zobowiązań emerytalnych i wzrost kosztów finansowania opieki zdrowotnej.
Bloomberg powiedział, że podobnie jak Detroit Nowy Jork był jednym z największych przemysłowych centrów w Stanach Zjednoczonych. Z czasem wielkie koncerny coraz chętniej wyprowadzały się z wielkich kompleksów miejskich. Wtedy - jak mówił burmistrz - Nowy Jork rozpoczął dywersyfikację przemysłu.
- Kiedy przemysł upadł, rosła w siłę branża finansowa i inne, jak na przykład nieruchomości. To pomagało załagodzić kryzys - mówił Bloomberg. - Mały biznes odzwierciedla postęp, jaki udało się zrobić naszej ekonomii w czasie ostatnich 11 lat: film i telewizja, sztuka i kultura, moda i design, inżynieria, nowe media i rozrywka, turystyka i technologia.
Rosną wydatki na emerytury
Bloomberg ostrzegł przed ryzykiem popadnięcia w spiralę ekonomicznego dołowania, która nadal jest bardzo realnym zagrożeniem dla Nowego Jorku. Przyczyną - podobnie jak w przypadku Denver - miałyby być wzrost świadczeń emerytalnych i koszty opieki zdrowotnej.
Burmistrz powiedział, że miasto na emerytury wydało w 2009 roku aż 6,3 mld dolarów podczas gdy w roku 2002 - zaledwie 1,4 mld dol.
- Wzrost w rocznych wydatkach na emerytury, które dzisiaj wynoszą ok. 8 mld dolarów rocznie, jest rezultatem przywilejów emerytalnych, pozwalających korzystać ze świadczeń zbyt dużej liczbie osób i zbyt wcześnie - tłumaczył.
- To jeszcze daleko od Detroit, ale jesteśmy o krok od popadnięcia w recesję, jeśli pozwolimy, by opieka zdrowotna i przywileje emerytalne wyparły inwestycje, które sprawią, że Nowy Jork to miejsce, gdzie ludzie chcą mieszkać, pracować, studiować, i które chcą odwiedzać.
Autor: pk//kdj / Źródło: bloomberg.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock