"Musiałem uciec, inaczej zostałbym zabity". "Zwabiony w pułapkę", stanął przed sądem

Źródło:
tvn24.pl, New York Times, Reuters, Guardian

Nnamdi Kanu, lider organizacji Rdzenna Ludność Biafry, która domaga się secesji południowo-wschodniego regionu Nigerii, został aresztowany i postawiony przed sądem - poinformowały miejscowe władze. Miesiąc temu nigeryjskie służby bezpieczeństwa rozpoczęły brutalną operację mającą stłumić falę antyrządowych protestów. Nad krajem unosi się widmo wojny domowej - donosi "New York Times".

We wtorek Nnamdi Kanu, przywódca organizacji Rdzenna Ludność Biafry (IPOB) pojawił się w sądzie w stolicy kraju, Abudży, zakapturzony i skuty, otoczony przez agentów bezpieczeństwa. 54-latek został oskarżony m.in. o zdradę stanu oraz podżeganie do przemocy w swoich audycjach radiowych.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO

Kanu nie był widziany w Nigerii od kwietnia 2017 roku, gdy został zwolniony z aresztu za kaucją. Po wyjściu na wolność wyjechał do Wielkiej Brytanii. Jak twierdzi, obawiał się o swoje życie. Podejrzewa się, że w ostatnich latach ukrywał się w Izraelu. Przemawiając we wtorek w nigeryjskim sądzie najwyższym, Kanu opowiedział o okolicznościach swojej ucieczki z kraju. - Zszedłem do podziemia, ponieważ mój dom został napadnięty - oznajmił. - Musiałem uciec, inaczej zostałbym zabity - dodał.

Reporterzy, którzy odwiedzili jego dom po nalocie sił bezpieczeństwa cztery lata temu, donosili, że ściany były podziurawione kulami, a okna powybijane. Brat Kanu twierdził, że nigeryjscy żołnierze zabili wówczas około 20 członków IPOB.

We wtorek prawnik Kanu, Ifeanyi Ejiofor, powiedział, że jego klient został postawiony przed sądem bez wiedzy jego obrońców.

Biafrański aktywista "zwabiony w pułapkę"

Jak zwraca uwagę "New York Times", okoliczności powrotu Kanu do Nigerii są owiane tajemnicą.

"Ostatnie kroki podjęte przez rząd federalny doprowadziły do ujęcia zbiega w niedzielę" - poinformował w oświadczeniu nigeryjski minister sprawiedliwości i prokurator generalny Abubakar Malami.

Rzecznik prasowy IPOB poinformował, że Kanu "został zwabiony w pułapkę", ale nie przekazał kiedy i gdzie.

Jak pisze "New York Times", jest mało prawdopodobne, by biafrański aktywista został poddany ekstradycji w Wielkiej Brytanii, której jest obywatelem. Policja w Londynie odmówiła dziennikowi komentarza w tej sprawie.

"Kanu coraz bardziej przypomina proroka"

Mięło pół wieku od nigeryjskiej wojny domowej, w której mieszkańcy południowej części kraju walczyli o niepodległość państwa o nazwie Republika Biafry. W konflikcie, który wybuchł niedługo po powstaniu Nigerii, zginęło, według różnych szacunków, od miliona do nawet trzech milionów ludzi. Większość z ofiar to cywile, którzy umarli z głodu w wyniku blokady ekonomicznej nałożonej na zbuntowaną republikę przez władze federalne. Demony tamtych wydarzeń wciąż prześladują współczesnych Nigeryjczyków, a idea niepodległej Biafry w ostatnich latach odżyła na nowo.

Kanu i jego zwolennicy są zdania, że władze federalne, zdominowane przez muzułmanów, są uprzedzone do zdominowanej przez chrześcijan ludności z południowo-wschodniej części kraju, głównie ludu Ibo - trzeciej co do wielkości grupy etnicznej w Nigerii. W swoich przemówieniach, transmitowanych w radiu, nazywa Nigerię "zoo" i potępia jej przywódców za prześladowania i dyskryminację Ibów, wszechobecną korupcję i nieudolność rządu, a także brutalność nigeryjskich służb bezpieczeństwa i walkę z wszelkimi przejawami krytyki wobec rządu. W ostatnim czasie Kanu wzywał także do podjęcia walki zbrojnej przeciwko prześladowcom.

W czasie, gdy Kanu przebywał poza krajem, jego popularność na południowym wschodzie kraju rosła, a jego walka o przywrócenie niepodległego państwa Biafra przyciągnęła rzeszę nowych zwolenników. Jak oceniają komentatorzy duży wpływ miały na to prześladowania Kanu oraz jego pobratymców przez nigeryjski rząd, który uznaje go za poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i jedności w kraju. Rząd w Lagos uznał ruch IPOB za organizację terrorystyczną, stawiając go na równi z dżihadystyczną organizacją Boko Haram, dokonującą zamachów na północy kraju.

Cheta Nwanze z grupy doradczej ds. bezpieczeństwa SBM Intelligence z siedzibą w Lagos powiedział w rozmowie z "NYT" że Kanu "w ostatnich latach zyskał na popularności, ponieważ metody Buhariego zyskały mu wiele sympatii". Bolesny kryzys gospodarczy i nieudolność rządu w tej kwestii jeszcze bardziej umocniły pozycję aktywisty - dodaje. - Gdy sprawy (w Nigerii) przybierają coraz gorszy bieg, Kanu coraz bardziej przypomina proroka - stwierdził Nwanze.

Rząd kontra Twitter

Nigeria, najludniejszy kraj Afryki, boryka sie z wileoma problemami, w tym z porwaniami i zamachami dokonywanymi przez dżihadystów na północy, rebelią w bogatym w ropę naftową regionie Delty Nigru, a także z ogromną biedą. Jednak rząd w Lagos skoncentrował swoje zasoby finansowe i militarne na zwalczaniu aktywistów z IPOB.

1 czerwca prezydent Nigerii Muhammadu Buhari opublikował wpis na Twitterze, w którym znalazły się wyrażone wprost groźby wobec Nigeryjczyków, którzy w czasie wojny domowej w latach 1967-1970 "nie zachowali się, jak trzeba". Buhari zaznaczył, że "reakcja na ich czyny będzie silna i udzielona w języku, który zrozumieją".

Twitter uznał to za groźby oraz pogwałcenie zasad serwisu i zablokował czasowo konto głowy państwa. Kierownictwo Twittera poinformowało, że przenosi swą nigeryjską centralę do sąsiedniej Ghany. W odpowiedzi władze Nigerii nakazały operatorom telekomunikacyjnym zablokowanie dostępu do serwisu, uniemożliwiając obywatelom korzystanie z Twittera.

Rdzenna Ludność Biafry

Ruch o nazwie Rdzenna Ludność Biafry (Indigenous People of Biafra – IPOB) powstał w 2012 roku. Jego założyciel Nnamdi Kanu - Ibo to przedstawiciel pokolenia urodzonego już po nigeryjskiej wojnie domowej, sfrustrowanego korupcją, nepotyzmem i nieudolnymi rządami władz w Lagos.

Biafrański aktywista w Londynie przywrócił do życia powstałe jeszcze w czasach wojny Radio Biafra, które działa dzisiaj w formie internetowej. Za jego pośrednictwem Kanu w swoich płomiennych audycjach krytykował władze federalne Nigerii, promując ideę niepodległej Biafry. Początkowo IPOB chciał doprowadzić do secesji regionu południowo-wschodniego na drodze referendum. Strategią ugrupowania było obywatelskie nieposłuszeństwo.

Jednocześnie jesienią 2015 roku lider IPOB wystąpił na kongresach diaspory Ibów w Europie i USA, gdzie mówił, że Biafrańczycy potrzebują "broni i nabojów". Został aresztowany w październiku tego samego roku pod zarzutem działalności wywrotowej, gdy wracał z Nigerii do Wielkiej Brytanii. Informacja o jego zatrzymaniu doprowadziła do wybuchu rozruchów i antyrządowych protestów w pięciu prowincjach zamieszkanych przez Ibów. W zamieszkach zginęło wówczas kilkanaście osób. Kanu wyszedł na wolność za kaucją dopiero w kwietniu 2017 roku, tuż przed 50. rocznicą proklamacji niepodległości Biafry. Wkrótce później zbiegł do Wielkiej Brytanii.

W Ibolandzie regularnie dochodzi do manifestacji zwolenników secesji, organizowanych przez różne ugrupowania. Mimo generalnie pokojowej atmosfery, marsze często przeradzają się w zamieszki i starcia z policją. Nigeryjskie służby bezpieczeństwa nie mają zahamowań, by sięgać po najbardziej bezwzględne środki przymusu, niejednokrotnie otwierając ogień do probiafrańskich aktywistów.

(Nie)zapomniane państwo

W 2020 roku minęło równo pięćdziesiąt lat od zakończenia jednego z najkrwawszych konfliktów w XX wieku. 30 maja 1967 roku Republika Biafry ogłosiła niepodległość od Nigerii. Ta w odwecie użyła wobec separatystów najokrutniejszej z broni.

Całkowita blokada ekonomiczna, nałożona na zbuntowaną republikę przez rząd w Lagos, wstrzymała dostawy żywności i utrudniła działania humanitarne. Blisko dwa miliony ludzi - w większości dzieci - umarło z wygłodzenia. Tysiące innych ofiar pochłonęły walki, w tym bombardowania z powietrza. Był to jeden z pierwszych konfliktów zbrojnych, transmitowanych w telewizji. Zdjęcia dzieci z brzuszkami spuchniętymi od kwashiorkoru, choroby wynikającej z niedożywienia, trafiły na czołówki zagranicznych mediów, szokując świat. W ten sposób Afryka stała się na Zachodzie synonimem głodu. Wojna, która trwała 2,5 roku, zakończyła się klęską separatystów, z których większość stanowili przedstawiciele grupy etnicznej Ibo, w większości chrześcijanie.

W latach 60. w Biafrze zginęło ponad milion ludzidomena publiczna | Public Health Image Library

Zbiorowa pamięć o eksterminacji oraz będąca jedną z konsekwencji secesji dyskryminacja ze strony rządu federalnego sprawiły, że nastroje separatystyczne wśród tej grupy etnicznej są wciąż żywe. Ich przejawem jest działalność i rosnąca popularność ugrupowań takich jak Ruch na rzecz Urzeczywistnienia Suwerennego Państwa Biafry (MASSOB), czy organizacja o nazwie Rdzenna Ludność Biafry (IPOB). Dziś na południu Nigerii coraz częściej słychać głosy wzywające do secesji.

Autorka/Autor:Monika Winiarska

Źródło:  tvn24.pl, New York Times, Reuters, Guardian