Nie wiadomo jeszcze, jakie zarzuty usłyszał podejrzewany. O obrazie miejsca zbrodni informowała policja. U ofiar widoczne były "obrażenia zewnętrzne, najprawdopodobniej zadane tępym narzędziem" - opisywała Katarzyna Cisło z KWP w Krakowie.
Oglądaj najnowsze wydania programu "Polska i Świat" >>>
Potrójne zabójstwo, którego w środę w nocy miał dopuścić się 25-latek, mieszkaniec Barcic w Małopolsce. Prokuratura wciąż nie informuje o wynikach sekcji zwłok ofiar. To matka, kuzyn i wuj podejrzewanego.
Kryminolog dr Paweł Moczydłowski tłumaczy, że "zdecydowana większość zabójstw jest na tle konfliktów rodzinnych". - Na świecie jest to zdecydowanie większość, można powiedzieć o 70 procentach - dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co wiemy o 25-latku zatrzymany po zbrodni w Barcicach
Zabójstwo w Barcicach
Tak miało być i w tym przypadku. Kiedy w środę rano mieszkanka jednego z domów w Barcicach wróciła z pracy, zadzwoniła na policję, która rozpoczęła poszukiwanie nieobecnego w domu mężczyzny - znalazła go kilka domów dalej.
- W chwili zatrzymania był on agresywny, stawiał opór. Nie udało się go przebadać alkomatem, zostały mu pobrane próbki krwi do dalszych badań - mówi Justyna Rataj-Mykietyn z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Prokuratura weryfikuje również przeszłość mężczyzny - wcześniejszą karalność i to, czy leczył się psychiatrycznie.
- Wiele osób, które podchodziły, mówiły, że tylko czekali, kiedy dojdzie do tragedii - zwraca uwagę sołtys Barcic Tomasz Koszkula.
Czy można było zapobiec tragedii w Barcicach?
Jak zawsze, po takiej tragedii, pojawia się pytanie, czy wszyscy, którzy widzieli i słyszeli, odpowiednio reagowali. Wiceburmistrz Starego Sącza informuje, że ośrodek pomocy znał rodzinę.
- Był leczony i przebywał w stałych ośrodkach zamkniętych przez jakiś okres, ale został wypuszczony i funkcjonował. Największym problemem rodziny to był alkoholizm, później doszła kwestia narkotyków - wskazuje Kazimierz Gizicki, zastępca burmistrza Starego Sącza.
Podkreślił, że "w 2019 roku mama zabójcy, przy współpracy z ośrodkiem pomocy społecznej, złożyła wnioski do sądu o leczenie w ośrodku zamkniętym". - Te wnioski nie zostały uzupełnione do wymogów sądowych, dlatego zostały odrzucone - dodaje.
Psychiatra dr n. med. Jerzy Pobocha mówi, że "w tym przypadku można myśleć o tym, że można było zapobiec tragedii". - Polska ustawa o ochronie zdrowia psychicznego bierze pod ochronę prawa człowieka i te prawa gwarantują, że jeśli on się nie chce leczyć, to można i należy go zwolnić - podkreśla.
Zwolnić do domu można osobę, o ile nie stanowi bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia. W ciągu ostatnich dwóch lat policja interweniowała w tym domu siedmiokrotnie.
Na piątek zaplanowano konferencję prokuratury w tej sprawie.
Autorka/Autor: Karolina Bałuc
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Momot/PAP/EPA