Rosyjska agresja na dużą skalę nie jest na porządku dnia, ale nie da się wykluczyć użycia przez Rosję w państwach bałtyckich podobnego scenariusza jak na Krymie - oświadczył szef Komitetu Wojskowego NATO, czeski generał Petr Pavel.
Występując na konferencji w Pradze zaznaczył, że NATO nie rozważa obecnie przesunięcia znaczniejszych sił wojskowych do państw bałtyckich lub na swą granicę wschodnią, gdyż nie byłoby to zgodne z wciąż obowiązującą umową z Rosją ani z zasadami Sojuszu. - Sojusz podkreśla, że przedsięwzięcia, jakie podejmuje, będą adekwatne do sytuacji i będą mieć zawsze charakter obronny. Nie jest celem Sojuszu tworzenie na wschodzie wojskowej zapory przeciwko rosyjskiej agresji na dużą skalę, gdyż taka agresja nie jest na porządku dnia i wszystkie oceny wywiadowcze na nic takiego nie wskazują - powiedział Pavel. Jak jednak dodał, do destabilizacji niektórych państw bałtyckich Rosja mogłaby użyć podobnego scenariusza jak na Krymie lub na wschodzie Ukrainy. - Tutaj wchodzi w grę raczej to, co my nazywamy zagrożeniem hybrydowym - wyjaśnił, podkreślając, że odstraszaniu przed tego rodzaju działalnością ma służyć rozmieszczenie czterech międzynarodowych batalionów w państwach bałtyckich i w Polsce, przy czym będzie to raczej odstraszanie polityczne niż wojskowe.
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru