Paryżanie oddali hołd Samuelowi Paty'emu. Setki tysięcy z nich przyszły w niedzielę na plac Republiki, by upamiętnić profesora gimnazjum Conflans-Sainte-Honorine, zamordowanego przez 18-letniego ucznia pochodzenia czeczeńskiego.
Samuel Paty został w piątek zabity poprzez odcięcie głowy przez 18-letniego czeczeńskiego uchodźcę. Nauczyciel przed zabójstwem otrzymał kilka telefonów z pogróżkami. Ich powodem, a także skargi jednego z rodziców uczniów, miał być fakt, że podczas lekcji dotyczącej wolności słowa prowadził dyskusje na temat karykatur Mahometa i pokazywał je.
Mieszkańcy francuskiej stolicy zjawili się na demonstracji w hołdzie nauczycielowi w odpowiedzi na apel kilkunastu stowarzyszeń i związków zawodowych. Do wezwania przyłączyła się redakcja tygodnika "Charlie Hebdo", której redaktorzy i pracownicy padli ofiarą dżihadystów w styczniu 2015 roku.
Co najmniej 250 tysięcy osób
W szczytowym momencie wiecu plac zapełniał szczelny tłum, co najmniej ćwierć miliona osób. Wszyscy mieli maseczki, ale o zachowaniu dystansu społecznego nie mogło być mowy.
Kiedy do uszu wiecujących dotarło hasło "Republika się nie podda", plac zadudnił długą owacją. Następnie poszczególne grupki intonowały francuski hymn.
Wiele osób niosło plakaty informujące, że są nauczycielami i że żądają prawa do uczenia wolności słowa. - Przyszliśmy przede wszystkim w hołdzie dla zamordowanego kolegi. A następnie po to, żeby pokazać, że się nie poddajemy - powiedziała Carine, profesorka gimnazjum w podparyskim Chatou
Inny uczestnik dodał, że "konieczne jest święte przymierze przeciw islamizmowi".
"Jestem muzułmaninem i przeciw przemocy"
Widać było banery z napisem "Jestem muzułmaninem i przeciw przemocy". Młoda Senegalka, która przyszłą z matką, powiedziała, że koniecznością było dla niej pokazanie solidarności z krajem, który ją przyjął, dał wykształcenie i pracę. - Chcę bronić wolności słowa we Francji i wszędzie indziej - zaznaczyła Isabelle, która przedstawiła się jako realizatorka filmów dokumentalnych.
Politycy na manifestacji
Na manifestację przyszli liczni politycy. Minister Edukacji Jean-Michel Blanquer powiedział reporterom: Zaatakowano Republikę, więc normalne jest, że wszystkie żywotne siły kraju odpowiedziały na wezwanie, moja obecność jest oczywista. Nauczyciele potrzebują pomocy od społeczeństwa i władz. I będą ją mieć.
Były socjalistyczny premier Emmanuel Valls, który stał na czele rządu podczas serii zamachów terrorystycznych w roku 2015, przyznał: Czuję się odpowiedzialny jako były premier i przede wszystkim jako patriota. Wszyscy musimy czuć się odpowiedzialnymi, wszystkie szczeble administracji i każdy z nas.
Przywódca francuskich Zielonych, eurodeputowany Yannick Jadot wezwał, by nie robiono "żadnych ustępstw wobec tych, którzy atakują laickość Republiki". I do ochrony nauczycieli, którzy "wartości Republiki starają się przekazać uczniom".
Przywódca partii socjalistycznej Olivier Faure tłumaczył dziennikarzom: Manifestujemy nie po to, żeby odrzucić wszystkich muzułmanów, ale po to, żeby pokazać, że teraz musimy razem tak działać, by to, co przeżywamy nie powtarzało się bez końca. Gotów jestem poprzeć ustawę, która od korzeni zwalczać będzie ataki na Republikę, a nie tylko ich przejawy. Ale nie wolno instrumentalizować tej walki.
Źródło: tvn24.pl, PAP