Wybory na Białorusi z całą pewnością zostały sfałszowane - twierdzi ikona tamtejszej opozycji Aleksander Milinkiewicz. Miał wystąpić dzięki łączom satelitarnym na ekranie TVN24, ale skończyło się na połączeniu telefonicznym z Warszawą. Dlaczego? - bo białoruska telewizja nie wpuściła go do studia.
Milinkiewicz, podobnie jak i przywódcy białoruskiej opozycji, nie ma wątpliwości, że niedzielne wybory parlamentarne były niedemokratyczne. Takie samo zdanie mają również zagraniczni obserwatorzy OBWE. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Zdaniem Milinkiewicza, gdyby prawidłowo liczono głosy, opozycja miałaby zapewnione miejsce w parlamencie, a nie wyłącznie przedstawiciele obozu władzy. (CZYTAJ WIĘCEJ O WYNIKU WYBORÓW)
Wyborów prawdziwych znów nie było
- Wyborów prawdziwych od dawna na Białorusi nie ma i tym razem też nie było - powiedział białoruski opozycjonista w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim. - Zrozumieliśmy, że tak będzie dlatego, że do komisji lokalnych nie zostali włączeni przedstawiciele demokratycznych sił - podzielił się swoimi spostrzeżeniami i dodał, że będzie jak zawsze "kto liczy, ten ma rację".
- Partnerem dla Białorusi jest Unia Europejska, a nie Rosja - mówił w "Magazynie 24 godziny" Aleksander Milinkiewicz. Zaznaczył, że jedyną drogą do wolności jest dialog. Po pierwsze z Zachodem, po drugie władzy z opozycją.
Podkreslił, że pierwszym ważnym krokiem w kierunku normalizacji było wypuszczenie z więzień więźniów politycznych. - Ośmiu w tym roku i nikt w więzieniach nie pozostał. To jest bardzo ważny krok - powiedział opozycjonista.
Jednak, jak widać po przebiegu wyborów, na pierwszym kroku się skończyło. Czy Białoruś wciąż może liczyć na zniesienie sankcji ze strony UE, mimo niedemokratycznych wyborów? - czas pokaże.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24