May o "głęboko niepokojących" efektach polityki migracyjnej Trumpa


Restrykcyjna polityka Waszyngtonu, która sprawiła, że dzieci imigrantów oddzielane są od swoich rodziców na granicy z Meksykiem, doczekała się surowej krytyki zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i poza granicami tego kraju. W środę brytyjska premier Theresa May podkreśliła, że obrazy dzieci przetrzymywanych w ośrodkach w pomieszczeniach przypominających klatki są "głęboko niepokojące". - To złe. To nie jest coś, z czym się zgadzamy - zaznaczyła.

W kwietniu prokurator generalny USA Jeff Sessions ogłosił politykę zerowej tolerancji wobec migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę z Meksykiem. W jej wyniku każdego, kto dostaje się w ten sposób do USA, czeka postępowanie sądowe. Dzieci nie mogą być trzymane w więzieniach federalnych, są więc oddzielane od rodziców i umieszczane w rządowych ośrodkach. Obrońcy praw człowieka od kilku tygodni alarmują o złych warunkach, jakie tam panują. W mediach pojawiły się w ostatnim czasie zdjęcia dzieci w pomieszczeniach przypominających klatki.

W piątek Waszyngton poinformował, że od połowy kwietnia do końca maja oddzielono od rodziców około dwóch tysięcy dzieci.

May: to głęboko niepokojące

W środę lider Szkockiej Partii Narodowej Ian Blackford domagał się od szefowej brytyjskiego rządu stanowczego potępienia działań amerykańskiej administracji, w szczególności w kontekście planowanej na połowę lipca wizyty Trumpa w Wielkiej Brytanii.

May podkreśliła, że obrazy dzieci przetrzymywanych w pomieszczeniach przypominających klatki są "głęboko niepokojące". - To złe. To nie jest coś, z czym się zgadzamy - dodała.

Po chwili zastrzegła jednak: - Mamy specjalne oraz długotrwałe relacje ze Stanami Zjednoczonymi i myślę, że to słuszne, że będę dyskutowała z prezydentem Trumpem o szeregu kwestii dotyczących naszych wspólnych interesów (...) i to oznacza, że jeśli się nie zgadzamy z tym, co robią, to o tym mówimy.

Polityka "godna pogardy, ale to nie nasza sprawa"

Wcześniej dziennik "The Times" napisał, że czołowi brytyjscy dyplomaci byli ostrożni w potępianiu działań administracji Trumpa w obawie o to, że mogłoby to zaszkodzić relacjom bilateralnym w kontekście planowanego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej i chęci wzmocnienia współpracy transatlantyckiej, między innymi w ramach NATO.

Jeden z rozmówców gazety wewnątrz brytyjskiego rządu podkreślił, że postawa Trumpa jest "całkowicie godna pogardy, ale to nie jest nasza sprawa". - Z perspektywy moralności spojrzeliśmy na tę kwestię i jesteśmy zbulwersowani. Każdy z nas jest oburzony, ale nie ma potrzeby, żebyśmy cokolwiek robili, bo oglądamy to z dala. Krytyka zadziała w tej sytuacji tylko wtedy, jeśli pojawi się wewnątrz Stanów Zjednoczonych - tłumaczyło źródło "Timesa". Inny anonimowy rozmówca, który jest byłym brytyjskim ambasadorem, podkreślił jednak, że "Trump mówi codziennie rzeczy, za które straciłby stanowisko w rządzie May i ona nie może tego zignorować".

Jednoznaczną krytykę działań Trumpa przedstawił między innymi konserwatywny szef komisji spraw zagranicznych w Izbie Gmin Tom Tugendhat, który podkreślił, że oddzielanie dzieci od rodziców "niszczy ich życie i sprawia, że będą straumatyzowane". Lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn określił doniesienia ze Stanów Zjednoczonych "tragicznymi i szokującymi".

Autor: momo//kg / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: