Policja obawia się, że zamachowiec z Manchesteru mógł skonstruować więcej bomb i przed wysadzeniem się przekazać je innym - donosi brytyjski dziennik "Telegraph". W jego domu znaleziono ogromne ilości chemikaliów i substancji służących do konstrukcji bomb.
"Telegraph", powołując się na swoje źródła w policji, pisze, że antyterroryści i saperzy w domu Salmana Abediego odkryli prawdziwą "fabrykę materiałów wybuchowych". To, co zastali w mieszkaniu, wskazywało na to, że mogła powstać więcej niż jedna bomba. Policja obawia się, że Abedi przekazał gotowe ładunki innym brytyjskim dżihadystom.
- Jest obawa, że było tego tyle, że zbudował dwie lub trzy bomby. Nie możemy tego wykluczyć - powiedział dziennikowi informator z policji.
Śledczy twierdzą teraz także, że Abedi sam wykonał bombę. Miał się tego nauczyć w Libii, skąd wrócił w czwartek, zaledwie cztery dni przez zamachem w Manchester Arena. Miał podróżować przez Stambuł i Duesseldorf.
Media informowały, że zdaniem policji w piątek wybrał się do centrum handlowego Arndale w Manchesterze, co zarejestrowały kamery monitoringu. W jednym ze sklepów miał kupić plecak użyty potem w zamachu.
"Telegraph" pisze, że weekend miał spędzić w domu, budując bombę. W poniedziałek miał przenieść się do wynajętego mieszkania pięć kilometrów dalej, gdzie do końca złożył bombę. Potem skierował się do Manchester Arena, gdzie wysadził się po zakończeniu koncertu Ariany Grande.
Wielomiesięczne szkolenie
Były oficer londyńskiej policji David Videcette powiedział, że Abedi musiał spędzić na Bliskim Wschodzie długie miesiące, doskonaląc się z konstrukcji materiałów wybuchowych.
- To nie jest coś, co można złożyć po przeczytaniu książki lub obejrzeniu wideo na YouTube - powiedział dziennikowi "Telegraph". - Musiał spędzić czas w obozie szkoleniowym, możliwe, że w Libii, gdzie mu pokazano, jak to zrobić. Kiedy masz umiejętności i materiał, złożenie bomby może być zrobione dość szybko.
Nie ma informacji o zagrożeniach
Rząd w Londynie poinformował w piątek, że służby bezpieczeństwa i ratunkowe są przygotowane na potencjalne ataki podczas wydarzeń publicznych zaplanowanych na najbliższy przedłużony weekend w Wielkiej Brytanii, ale nie ma informacji o konkretnych nowych zagrożeniach.
Minister do spraw bezpieczeństwa Ben Wallace oświadczył, że skierowane do szpitali polecenie podjęcia przygotowań w związku z weekendem to część ogólnych działań wynikających z obowiązującego od wtorku najwyższego poziomu zagrożenia terrorystycznego.
- To przede wszystkim kwestia ostrożności - podkreślił Wallace w radiu BBC. - Nie stwierdzono konkretnego zagrożenia wobec konkretnej imprezy.
Jak dodał, rząd potrzebuje więcej narzędzi, by zmusić firmy takie jak Facebook do szybszego usuwania ze swoich stron niebezpiecznych treści.
Atak w Manchesterze
W sobotę w Londynie na stadionie Wembley odbędzie się finał piłkarskiego Pucharu Anglii.
Wielu Brytyjczyków będzie ponadto mogło przedłużyć sobie weekend, bo w poniedziałek przypada dzień wolny (bank holiday). Jest to święto państwowe i dzień wolny od pracy dla osób niezatrudnionych w kluczowych służbach. Banki są w tym dniu nieczynne, przez co nie mogą działać inne firmy.
Autor: pk/ja/jb / Źródło: telegraph, PAP