Kraj, który bardzo szybko rozpoczął konkretne działania w walce z koronawirusem zapowiada, że powrót do normalności będzie nadchodził etapami. Decyzja ta może w innych europejskich krajach budzić zainteresowanie, bo wiele, w tym Polska, nadal jest przed szczytem zachorowań. Materiał magazynu "Polska i Świat".
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
KORONAWIRUS – NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>
Kanclerz Austrii Sebastian Kurz w maseczce ochronnej i za ścianą z pleksi ogłosił przełomową wiadomość - jego kraj będzie pierwszym w Unii Europejskiej, który złagodzi obostrzenia w walce z koronawirusem. - Działaliśmy szybciej i bardziej restrykcyjnie niż w innych krajach, dlatego jak dotąd uniknęliśmy najgorszego. Zdecydowana reakcja daje nam teraz możliwość szybszego wyjścia z kryzysu - twierdzi.
"Tylko drogą stopniowego likwidowania obostrzeń możemy tę epidemię kontrolować"
W dziewięciomilionowej Austrii zanotowano niecałe trzynaście tysięcy zakażonych, czyli ponad dwa razy więcej, niż w Polsce. Także dwukrotnie więcej zmarło. Jednak ostatnio liczba nowych zakażeń nigdzie w Unii nie spadła tak bardzo, jak w Austrii. Uznano więc, że można wracać do normalności.
Za tydzień pracę wznowią sklepy, a na początku maja - centra handlowe czy zakłady fryzjerskie. Po dwóch kolejnych tygodniach - szkoły i uczelnie, a na końcu restauracje i hotele.
Epidemiolog z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie dr hab. Maria Gańczak uważa, że "tylko drogą stopniowego likwidowania obostrzeń możemy tę epidemię kontrolować". Wciąż trzeba będzie trzymać dystans i nosić maseczki - w sklepach, w środkach komunikacji oraz w miejscu pracy. Wciąż obowiązywać będzie także zakaz zgromadzeń.
Pierwszy przypadek pod koniec lutego
Pojawia się więc pytanie, czy przykład Austrii może być jakąś wskazówką dla Polski? Na pierwszy rzut oka, są pewne podobieństwa. Pierwszy przypadek koronawirusa w Austrii wykryto pod koniec lutego, w Polsce zaledwie osiem dni później. Okazuje się jednak, że na tym analogie się kończą.
W Austrii bardzo szybko, bo w miesiąc, krzywa zakażeń doszła do najwyższego punktu - 26 marca jednego dnia wykryto ponad tysiąc trzysta przypadków. Później było ich już tylko mniej.
W Polsce wzrost liczby zakażonych cały czas przyspiesza i wciąż nie osiągnął maksimum, co przyznał premier Mateusz Morawiecki. - Spodziewamy się, że szczyt zachorowań jest przed nami: gdzieś w maju, czerwcu - ocenia premier.
- Austria jest w pierwszej dziesiątce krajów europejskich, jeśli chodzi o liczbę testów na milion mieszkańców i jest ich około 13 tysięcy. Natomiast w Polsce to jest tylko dwa i pół tysiąca - zwraca uwagę dr hab. Maria Gańczak.
"Trudno sobie wyobrazić, że zamkniemy świat aż do czasu wynalezienia szczepionki"
Wykresy pokazują, jak drastycznie może wzrosnąć liczba pacjentów potrzebujących leczenia na oddziałach intensywnej terapii, jeśli lockdown i zasadę dystansu społecznego zniesie się zbyt szybko. Wirus może wtedy zaatakować ze zdwojoną siłą - nawet po pięciu długich miesiącach izolowania społeczeństwa. Karą za zbytni pośpiech może być to, że najcięższych przypadków będzie więcej niż w sytuacji, kiedy nie podjęłoby się żadnych środków bezpieczeństwa.
- Stoimy przed sytuacją, kiedy wszyscy, włącznie ze mną, nie są w stanie powiedzieć, co będzie. Trudno sobie wyobrazić, że zamkniemy świat aż do czasu wynalezienia szczepionki. Stąd taki pomysł na model hybrydowy, luzowanie obostrzeń i obserwowanie, co się stanie - mówi wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. dr hab. Krzysztof Pyrć.
Do względnej normalności wracają również mieszkańcy 11-milionowego Wuhanu, gdzie koronawirus pojawił się po raz pierwszy. Władze uznały, że zdusiły epidemię, dlatego po blisko osiemdziesięciu dniach odcięcia od świata znów można opuszczać miasto.
Autorka/Autor: Maciej Cnota, asty/pm
Źródło: TVN24