Władze Korei Południowej wzywają do zachowania ostrożności wobec doniesień, jakoby północnokoreański przywódca Kim Dzong Un był chory, martwy lub izolowany z powodu koronawirusa. Jak podkreślają, według danych wywiadowczych u północnego sąsiada nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Doradca południowokoreańskiego prezydenta stwierdził, że dyktator "żyje i ma się dobrze".
Kim Dzong Un ostatni raz widziany był publicznie ponad dwa tygodnie temu. Jego zniknięcie wywołało liczne spekulacje, z początku o ciężkim stanie zdrowia i przebytej operacji serca. W sobotę w hongkońskich i japońskich mediach, które powoływały się na chińskiego informatora, pojawiły się nieoficjalne doniesienia o śmierci dyktatora. Informacji tych nie potwierdziło dotąd żadne wiarygodne źródło.
Według południowokoreańskiego ministra do spraw zjednoczenia Korei Kim Jeon-chula dane wywiadowcze, jakimi dysponuje rząd w Seulu, pozwalają stwierdzić "z całą pewnością", że w Korei Północnej nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Minister podał w wątpliwość doniesienia o operacji północnokoreańskiego przywódcy. Jak argumentował, szpital, w którym miał przebywać dyktator, nie posiada zdolności przeprowadzenia takiego zabiegu.
Kim "nie pracuje jak zwykle"
Tymczasem przewodniczący komisji ds. zagranicznych i zjednoczenia w Zgromadzeniu Narodowym Korei Południowej Yoon Sang-hyun powiedział w poniedziałek podczas spotkania ekspertów, że publiczne zniknięcie Kim Dzong Una sugeruje, iż "nie pracuje on jak zwykle".
- Od 11 kwietnia nie ma żadnych informacji wskazujących na to, że podejmuje decyzje polityczne, co prowadzi do wniosku, że jest chory lub izolowany z powodu obaw związanych z koronawirusem – stwierdził Yoon. Korea Północna twierdzi, że nie potwierdzono tam dotąd żadnego przypadku SARS-CoV-2. Część międzynarodowych ekspertów kwestionuje jednak tę informację.
W poniedziałek północnokoreańskie media państwowe kolejny dzień z rzędu nie pokazały żadnych nowych zdjęć Kim Dzong Una ani nie poinformowały o miejscu jego pobytu. Podały jednak, że przywódca przesyła wyrazy wdzięczności pracownikom budującym ośrodek turystyczny w Wonsan. Otoczona górami miejscowość na wschodnim wybrzeżu Korei Północnej to swego rodzaju kurort dla miejscowych elit. W ostatnich dniach część azjatyckich mediów spekulowała, że to właśnie tam może przebywać Kim Dzong Un.
Pociąg Kima w Wonsan
- Stanowisko naszego rządu jest stanowcze – oświadczył w poniedziałek Moon Chung-in, główny doradca prezydenta Korei Południowej Moon Dze-ina do spraw polityki zagranicznej. – Kim Dzong Un żyje i ma się dobrze. Od 13 kwietnia przebywa w rejonie Wonsan. Nie wykryto żadnych podejrzanych ruchów – zapewnił. W ubiegłym tygodniu eksperci z waszyngtońskiego think thanku Stimson Center, powołując się na zdjęcia satelitarne, podali, że pociąg należący najprawdopodobniej do północnokoreańskiego dyktatora co najmniej od kilku dni stoi na należącej do dynastii Kimów stacji kolejowej w Wonsan. "Obecność pociągu nie potwierdza miejsca pobytu przywódcy Korei Północnej ani nie wskazuje na stan jego zdrowia, ale ma znaczenie dla doniesień, że Kim przebywa w tym elitarnym obszarze na wschodnim wybrzeżu kraju" – ocenili.
Chińscy eksperci w Korei
Jak podaje agencja Reutera, powołując się na trzy anonimowe źródła, w zeszłym tygodniu Chiny wysłały do Korei Północnej grupę ekspertów, w tym medycznych, którzy mieli doradzać Kim Dzon Unowi. Agencja dodaje, że nie była w stanie potwierdzić, czy wizyta chińskiego zespołu miała związek ze stanem zdrowia dyktatora.
W piątek południowokoreańskie źródło poinformowało Reutersa, że według ich wywiadu Kim Dzong Un żyje i prawdopodobnie wkrótce pojawi się publicznie.
Eksperci zwracają uwagę, że nie jest to pierwsze publiczne zniknięcie obecnego przywódcy Korei Północnej. W 2014 roku Kim zniknął z państwowych mediów na ponad miesiąc. Gdy w końcu pokazano go w północnokoreańskiej telewizji, kulał – przypomina Reuters.
Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA/KCNA