Rezygnacja Rosji z budowy gazociągu South Stream nie wywołuje większych obaw w Austrii, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne. Włosi mają większe powody do niepokoju - tamtejszy koncern Saipem może stracić w wyniku tej decyzji ponad 2 mld dol. Natomiast Węgry zapowiadają szukanie nowych źródeł energii, bo "postawiły na złego konia" w swej polityce zagranicznej.
Gerhard Roiss, szef OMV, austriackiej grupy zajmującej się przetwarzaniem ropy naftowej oraz dystrybucją paliw, sugerował we wtorek w Bukareszcie, że być może nie wszystko jest jeszcze stracone, jeśli chodzi o South Stream. Wskazywał, że nie było w tej sprawie informacji Gazpromu. Jednocześnie - jak relacjonuje agencja APA - powtórzył skierowane do Brukseli ostrzeżenie przed wykorzystywaniem gazu jako broni politycznej.
Blisko granicy
- Już podczas kryzysu krymskiego mówiłem, że nie można nawet myśleć o tym, żeby wykorzystać gaz jako broń geopolityczną - przypomniał. Argumentował też, że od 50 lat można polegać na tym, że gaz nie będzie używany do "podkreślania wagi aspektów politycznych". - Poruszamy się przy tej granicy, ale sądzę, że jeszcze jej nie przekroczyliśmy - powiedział.
Szef OMV nie obawia się zarazem, że Europa zostanie teraz odcięta od zaopatrzenia w gaz. - Gdziekolwiek jest gaz, tam będą i drogi do rynków - twierdził. Jego zdaniem chodzi nie tylko o to, czy Rosja potrzebuje South Streamu, ale i o to, kto jest gotów inwestować w europejskie gazociągi.
W wywiadzie dla austriackiego radia Oe1 Roiss uznał, że rezygnacja z South Streamu jest "bardzo przykra dla Europy", ale że dla OMV "nie będzie katastrofą". Zwrócił uwagę, że OMV przeznacza obecnie 1 mld euro na poszukiwania gazu pod dnem Morza Czarnego. Podkreślił, że "Europa musi znaleźć własny gaz dla Europy".
Sprawa do wyjaśnienia
Zdaniem austriackiego ministra gospodarki Reinholda Mitterlehnera sprawa South Streamu "wymaga jeszcze wyjaśnienia". Minister wskazał we wtorek, że na razie dostępne są jedynie informacje mediów, a partnerzy tego projektu nie otrzymali dotąd informacji oficjalnych. Niemniej Mitterlehner zakłada, że projekt został faktycznie wstrzymany - pisze APA. Wątpi natomiast, by winę ponosiła za to - jak to insynuuje Rosja - blokująca postawa Unii Europejskiej.
Minister poprosił o "jeszcze trochę cierpliwości" w kwestii ustalenia "prawdziwych przyczyn". Nie wykluczył, że rosyjska decyzja wiąże się także ze spadkiem zapotrzebowania na gaz. Zdaniem Mitterlehnera odstąpienie od budowy South Streamu nie będzie rzutować na zaopatrzenie w gaz.
Włoski koncern Saipem, zajmujący się wydobyciem ropy oświadczył we wtorek, że nie został zawiadomiony o decyzji Rosji o rezygnacji z projektu South Stream. W wydanym komunikacie podkreślono, że strona włoska kontynuuje "działania operacyjne".
"Ruch taktyczny"
Dziennik "La Repubblica" podał szacunkowe dane, z których wynika, że koncern Saipem, należący do wielkiej włoskiej grupy energetycznej Eni straci w wyniku decyzji Moskwy ponad 2 miliardy euro.
Rzymska gazeta zwróciła uwagę na duże zaangażowanie Włochów w realizację projektu, i to od jego narodzin przed 15 laty. Międzynarodowy przetarg na budowę pierwszej linii gazociągu wygrał właśnie koncern Saipem, kontrolowany przez Eni. Podpisany został kontrakt na 2,4 miliarda euro, w ramach którego Włosi mieli położyć rurociągi na dnie Morza Czarnego.
Włoska agencja Ansa przytoczyła wypowiedź przewodniczącego grupy socjalistów w Parlamencie Europejskim Włocha Gianniego Pittelli, który w czasie oficjalnej wizyty w Kijowie oświadczył we wtorek, że decyzja Moskwy w sprawie South Streamu to "ruch taktyczny".
- Putin jest zdolny do tego, by z czymś występować, a potem się wycofywać - oświadczył Pittella. Dodał, że Unia Europejska, stanowczo protestując przeciwko wszelkim aneksjom terytorialnym, powinna jednocześnie kontynuować dialog i współpracę z Rosją.
Poszukiwania Węgier
Węgry po odstąpieniu Rosji od budowy gazociągu South Stream zamierzają szukać nowych źródeł energii. Jest to konieczne, by długofalowo zabezpieczyć zaopatrzenie kraju w energię - podkreślił we wtorek w Brukseli szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto. - Rosja miała prawo podjąć tę decyzję i Węgry tę decyzję szanują - dodał.
Szijjarto wspomniał o imporcie gazu z Azerbejdżanu, ale podkreślił, że trzeba rozważyć również inne możliwości. Parlament Węgier zaledwie miesiąc temu podjął decyzję o przyspieszeniu budowy węgierskiego odcinka South Streamu i ominięciu czasochłonnych procedur UE - wskazuje agencja dpa. Nowelizacja ustawy o zaopatrzeniu w gaz zezwala na budowanie gazociągów także tym firmom, których nie zarejestrowano wcześniej jako operatorów sieci. Natomiast według przepisów unijnych, podmioty budujące i eksploatujące gazociągi muszą się legitymować uzyskaną wcześniej odpowiednią międzynarodową licencją TSO (Transmission System Operators).
Zdaniem obserwatorów, nowelizacja została zredagowana pod kątem potrzeb kontrolowanej przez Gazprom węgiersko-rosyjskiej spółki, która miałaby zbudować przebiegający przez Węgry odcinek South Streamu.
Orban chce współpracy z Moskwą
Premier Węgier Viktor Orban jest zwolennikiem zacieśnienia współpracy energetycznej z Rosją, co poza dostawami gazu ma obejmować również rosyjską pomoc w modernizacji i rozbudowie jedynej węgierskiej elektrowni atomowej. Budapeszt nie waha się wchodzić na tym tle w konflikty z Unią Europejską i USA.
Współprzewodnicząca węgierskiej partii Polityka Może Być Inna (LMP) Bernadett Szel oświadczyła we wtorek, że rezygnacja Rosji z South Streamu udowadnia, iż rząd Węgier "postawił na złego konia" w swej polityce zagranicznej. Argumentowała, że norweski gaz jest w Europie tańszy niż gaz importowany z Rosji.
Inna opozycyjna partia węgierska Razem 2014 również wezwała rząd, by przyznał, iż jego "polityka otwarcia na wschód" poniosła fiasko.
Mający liczyć 3 600 km South Stream - wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy Eni - miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rura miała prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Miała to być druga, po Gazociągu Północnym (Nord Stream) magistrala gazowa z Rosji omijająca Ukrainę.
Autor: ToL / Źródło: PAP