W związku z mobilizacją rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą groźba rosyjskiej inwazji staje się coraz bardziej realna. Pytanie, czy Moskwa zdecyduje się na atak - i jaki będzie mieć on charakter - wciąż pozostaje otwarte. - Z propagandowego punktu widzenia Rosja udaje, że jest zwycięzcą i że rozstawia na nowo mapę Europy - mówił w TVN24 dr hab. Daniel Boćkowski, kierownik zakładu bezpieczeństwa międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku. Jak dodał, rosyjska gra może trwać tygodnie, miesiące, a nawet lata.
Rosja zgromadziła przy granicy z Ukrainą nawet 150-170 tysięcy żołnierzy. Moskwa domaga się, by NATO nie rozszerzało się dalej na wschód i nie przyjmowało do swoich struktur Ukrainy. W piątek strona ukraińska przekazała, że "istnieje wielkie zagrożenie, że przedstawiciele Rosji będą przeprowadzać w Donbasie prowokacje", które miałyby posłużyć jako pretekst do inwazji. Prorosyjscy separatyści oskarżają siły ukraińskie o planowanie ofensywy na terytorium, które obecnie znajduje się pod kontrolą bojowników. Ukraińska armia zaprzecza, a Kijów wyraźnie tłumaczy, że nie chce wojny.
Świat z niepokojem obserwuje rozwój wydarzeń na wschodzie Europy, zachodni przywódcy, licząc na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu, deklarują gotowość do rozmów z Moskwą. Biały Dom poinformował, że prezydent USA Joe Biden zgodził się "co do zasady", że szczyt z prezydentem Władimirem Putinem ma sens, ale może do niego dojść tylko pod warunkiem, że Rosja nie dokona inwazji na Ukrainę. Oświadczenie w tej sprawie wydano kilka godzin po serii rozmów telefonicznych, jakie z Bidenem i Putinem odbył prezydent Francji Emmanuel Macron.
Ekspert: Rosja chce zmienić układ sił w Europie
- Widać, że Rosja gra tymi umowami, tymi spotkaniami, tą obietnicą deeskalacji, osiągając jedno - wszyscy, kto tylko może, stara się z Rosją rozmawiać - komentował w TVN24 dr hab. Daniel Boćkowski, kierownik zakładu bezpieczeństwa międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku.
Jak mówił, "z propagandowego punktu widzenia Rosja udaje, że jest zwycięzcą, i że rozstawia na nowo mapę Europy". - Oczywiście wszyscy wiemy, że to nie jest do końca prawdą. Myślę, że to jest jeden z głównych celów, nie sama Ukraina, która oczywiście jest ważna i gdyby udało się Rosji kontrolę nad Ukrainą zdobyć, to bez wątpienia zmieniłoby układ sił - ocenił.
Pytany o to, jak długo może potrwać budowanie napięcia przez Moskwę, ekspert uznał, że zależy to od ostatecznych celów Federacji Rosyjskiej. - To może być tak, że aktualnie będzie to napięcie już praktycznie na granicy otwartego konfliktu kinetycznego, choć pamiętajmy, że wojna Rosji z Ukrainą trwa już od wielu lat. Ale też może być tak, że potem nastąpi znowu deeskalacja, eskalacja i my możemy tak brać udział w tej grze Rosji tygodnie, miesiące, a nawet lata - spekulował Boćkowski.
Podkreślił, że "Rosja ma jeszcze czas i jej cele są jasno określone". - To, że udało nam się w tym momencie skutecznie zbudować front przeciwko Rosji, nie oznacza, że Rosja uznała, że przegrała. Raczej uznała, że ma teraz do czynienia z innym układem sił i celem Rosji będzie rozbicie tego układu - powiedział gość TVN24. Jak dodał, "Rosja na pewno zmienia i dostosowuje swoje działania do tego, z czym ma do czynienia po naszej stronie".
Źródło: TVN24